Nad Bożym Słowem. XXXIII Niedziela okresu zwykłego

cloud-1867317_960_720.jpg

„Niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą”

 

 

Tekst: ks. Marcin Zych (St. Paul kirke, Bergen)

 

Rok liturgiczny, który przeżywamy w Kościele powoli zbliża się już ku końcowi. Za tydzień w Uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata, na nowo przypomnimy sobie, że to On  - Jezus Chrystus, jest Panem, jest początkiem i końcem wszystkiego.

Spróbujmy zatem wejść w przestrzeń Bożego Słowa tego czasu. Głoszony w tę niedzielę fragment Ewangelii w zapisie św. Marka przywołuje obraz, który mówi o końcu świata: „W owe dni, po wielkim ucisku, słońce się zaćmi i księżyc nie da swego blasku. Gwiazdy będą spadać z nieba i moce na niebie zostaną wstrząśnięte.  Wówczas ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego w obłokach z wielką mocą i chwałą. Wtedy pośle On aniołów i zgromadzi swoich wybranych z czterech stron świata, od krańca ziemi po kraniec nieba”.

Taka wizja może nas przerażać, budzić w nas poczucie lęku i strachu. Jednak te słowa są nam dane, nie ku przerażeniu, ale ku umocnieniu, abyśmy mogli, w tym wszystkim, co będzie się działo, rozpoznać nadejście Syna Człowieczego. Dlatego niemal zaraz po tych słowach słyszymy inne, bardzo istotne: „Niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą”.  Chciałoby się powiedzieć, że to zdanie każdy z nas powinien ciągle sobie przypominać. Papież Franciszek, zwracając się kiedyś do wiernych, wskazał właśnie na te słowa, mówiąc że jeśli myślisz o swojej wielkości, nieśmiertelności, to idź na cmentarz, a tam zrozumiesz, że wielu myślało podobnie i już ich nie ma. Pozostały tylko groby, a czasem nawet już ten ślad został zatarty. W wielu zgromadzeniach zakonnych mnisi pozdrawiali i pozdrawiają słowami: memento mori – pamiętaj, że umrzesz. W świecie, który głosi dziś kult witalności, radości, piękna, młodości. W świecie, z którego chce się usunąć cierpienie i starość, choćby przez eutanazję. W świecie, który ciągle każe nam się uśmiechać i żyć zasadą: carpe diem - łap, żyj chwilą, te słowa z Ewangelii są jak kolec, który wszystko przebija i pokazuje prawdę, że ostatecznie zmierzamy ku wieczności: „kto wierzy we Mnie nie umrze na wieki”.  

Dzisiaj dostajemy gwarancję, że słowo Chrystusa, jest nam dane nie tylko na doczesność, ale także na wieczność. Szczególnie mocno brzmią one w słowach z pierwszego czytania: „Wielu zaś, co śpi w prochu ziemi, zbudzi się: jedni do wiecznego życia, drudzy ku hańbie, ku wiecznej odrazie. Mądrzy będą świecić jak blask sklepienia, a ci, którzy nauczyli wielu sprawiedliwości, jak gwiazdy na wieki i na zawsze”.

Dlatego dzisiejsze Słowo, liturgia każe nam odczytywać, nie jako groźbę czy straszenie - jak czasem chcą niektórzy - ale jako zaufanie i zawierzenie: „spraw, abyśmy znajdowali radość w Twojej służbie, albowiem szczęście trwałe i pełne możemy znaleźć tylko w wiernym oddaniu się Tobie, Stwórcy wszelkiego dobra”. A w słowach aklamacji przed Ewangelią usłyszymy: „Czuwajcie i módlcie się w każdym czasie, abyście mogli stanąć przed Synem Człowieczym”.

Jest jeszcze jedno zdanie z dzisiejsze Ewangelii, które zwraca naszą uwagę: „Lecz o dniu owym lub godzinie nikt nie wie, ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko Ojciec”. Ile to już razy słyszeliśmy, tę niezwykłą informację, że wiadomo, kiedy nastąpi koniec świata, że ustalono jego datę itd. itp. Pewnie nawet każdemu z nas „udało się” już nawet kilka końców świata przeżyć. To zdanie pokazuje nam jasno, że jedynym kompetentnym w tej kwestii jest tylko Bóg.

Często myślimy, że gdybyśmy znali chwilę naszej śmierci, że gdybyśmy wiedzieli kiedy nadejdzie koniec świata, to byłoby lepiej. Czy aby na pewno? Czy nie pozbawiłoby to naszego życia, całego wymiaru starania o dobro, o prawdę, o miłość? Koniec ziemskiego świata przyjdzie z chwilą naszej śmierci, potem zostanie już tylko wieczność, która będzie przeżywana z Bogiem jako Zbawienie i szczęście, albo jako ciągła tęsknota, która nigdy się nie skończy i będzie cierpieniem.

Kardynał Stefan Wyszyński powiedział kiedyś: Tyle wart jest nasz rok, ile zdołaliśmy przezwyciężyć w sobie niechęci, ile zdołaliśmy przełamać ludzkiej złości i gniewu. Tyle wart jest nasz rok, ile ludziom zdołaliśmy zaoszczędzić smutku, cierpień, przeciwności. Tyle wart jest nasz rok, ile zdołaliśmy okazać ludziom serca, bliskości, współczucia, dobroci i pociechy. Tyle wart jest nasz rok, ile zdołaliśmy zapłacić dobrem za wyrządzane nam zło”.