Nad Bożym Słowem. IV Niedziela Adwentu

Angelico,_visitazione_da_predella_annunciazioe_di_cortona.jpg

"Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę”

 

Tekst: ks. Marcin Zych (St. Paul kirke, Bergen)

 

Adwentowy czas oczekiwania doprowadził nas już do ostatniej niedzieli tego czasu. Już jutro zasiądziemy do wigilijnego stołu. Czas oczekiwania się wypełni. Wejdziemy w czas Bożego Narodzenia. Czas, który przypomni nam po raz kolejny, że Bóg przyszedł i jest blisko każdego i każdej.

W tę ostatnią adwentową niedzielę w Bożym Słowie, spotykamy jedną z naczelnych postaci tego czasu. Myślę oczywiście o tej, która: „Boga na świat nam przyniosła”, czyli o Maryi. Spotykamy ją dzisiaj w dobrze nam znanej i wymownej sytuacji: „W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w ziemi Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę. Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę”. Maryja, jako zwyczajna Izraelska kobieta dowiaduje się, że jej krewna oczekuje na narodzenie dziecka. Nie patrzy na to, że sama nosi w swoim łonie Boże dziecię, ale myśli przede wszystkim, aby pójść i pomóc swojej krewnej.

Warto, byśmy rozważając to zwrócili uwagę na pewne słowa, które zostały zapisane zapewne nie przez przypadek. Pierwsze słowo to pośpiech. Wiem, ktoś teraz powie, że mamy powiedzenie „śpiesz się powoli”, ale zauważmy, że są takie sytuacje w naszym życiu, w życiu naszych bliskich, kiedy jesteśmy gotowi zostawić wszystko, nawet swoje życie i sprawy, by pójść i być razem z nimi. Ów ewangeliczny pośpiech to zaproszenie do tego żebyśmy nie byli bierni, zobojętniali. Czyż te dni, które są przed nami, nie są okazją do takiego dobrego pośpiechu? Nie myślę, o bieganiu po sklepach, ale o pośpiechu, żeby być z bliskimi. Maryja poszła do krewnej. I znów czas świąteczny będzie nas prowadził do krewnych, czyli do tych, którzy są z nami złączeni szczególnym węzłem pokrewieństwa. Pewnie w tych dniach wysłaliśmy do wielu osób świąteczne życzenia, będziemy pisać SMS-y z życzeniami. Niech to wszystko będzie właśnie wyrazem naszego bycia razem, naszej pamięci, wdzięczności i modlitwy. Może to dziś okazja, by pomyśleć, co powiem tym osobom, z którymi będziemy łamać wigilijny opłatek. Może warto uczynić coś więcej, żeby nie było to jakieś zdawkowe i szablonowe mówienie, ale niech powie serce, bo to będzie najpiękniejsze.

Ewangelista zanotował również, że Maryja pozdrowiła Elżbietę. Że były to słowa tak mocne a jednocześnie duchowe, że poruszyły nie tylko samą Elżbietę, ale również dziecko, które nosiła w swoim łonie. Chyba trochę gdzieś nam umknęło nasze chrześcijańskie pozdrowienie, które przecież nie powinno nikogo z nas dziwić, a raczej powinno stanowić źródło naszej mocy i siły. Może więc warto odnowić ten zwyczaj, że wchodząc do domu mówimy: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”, a wychodząc mówimy: „Zostańcie z Bogiem”. Nie bójmy się tych chrześcijańskich pozdrowień, ale na wzór Maryi i świętych wprowadzajmy moc ducha i Bożej obecności w naszą codzienność. Często Maryja, w oparciu o ten fragment, jest ukazywana jako pierwsza ewangelizatorka, która niesie Chrystusa do drugiego człowieka. Myślę, że tym jest właśnie czas Bożego Narodzenia. Jest niesieniem Chrystusa do świata, do ludzi, którzy może trochę się pogubili, do ludzi, o których św. Jan powie, że bardziej umiłowali ciemność. Oczywiście chodzi tu o ciemność serca zamkniętego na dar Bożego miłosierdzia.

Nie bójmy się, i nie mówmy, że ja żyję z dala, może w jakiejś małej miejscowości. Zobaczmy co mówi nam dzisiaj pierwsze czytanie: „A ty, Betlejem Efrata, najmniejsze jesteś wśród plemion judzkich! Z ciebie wyjdzie dla mnie Ten, który będzie władał w Izraelu, a pochodzenie Jego od początku, od dni wieczności. Małe i niewiele znaczące Betlejem stało się miejscem narodzenia Boga. Bóg wybrał wszystko co najprostsze, aby pokazać swoją wielkość i miłość”.     

Ostatecznie Boże Słowo prowadzi nas do przyjęcia i nade wszystko wzięcia sobie do serca słów z dzisiejszej aklamacji przed ewangelią: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego”.

Niezależnie od tego, czy ten czas będziemy przezywać w Polsce, czy w jakimkolwiek zakątku świata, pamiętajmy, że istotą jest nasze szczere spotkanie z nowonarodzonym. Pójdźmy zatem to Betlejem przeżyć tajemnicę spotkania i jak Maryja weźmy do naszych serc Chrystusa by podzielić się nim w naszych rodzinach i wobec każdego spotkanego człowieka. 

  W Boże narodzenie 2011 roku papież Benedykt, tak mówił do wiernych:  „Musimy pochylić się, pójść duchowo niejako na własnych nogach, aby móc przejść przez bramę wiary i spotkać Boga, który różni się od naszych wyobrażeń i ocen - Boga, który kryje się w pokorze nowo narodzonego dziecka. Tak właśnie sprawujmy liturgię tej świętej Nocy i przestańmy wpatrywać się w to, co materialne, co daje się zmierzyć i dotknąć. Pozwólmy, aby Bóg uczynił nas prostymi, Bóg objawiający się sercu, które stało się proste. I pomódlmy się w tej chwili przede wszystkim za tych, którzy muszą przeżywać Boże Narodzenie w ubóstwie, w cierpieniu, jako emigranci, aby zjawił się im promyk dobroci Boga; aby dotknęła ich i nas owa dobroć, którą Bóg poprzez narodzenie swojego Syna w stajni, zechciał przynieść na świat”.

Wraz z Maryją wejdźmy w przeżywanie tych pięknych i Bożych dni. Niech nas ogarnie światło, które nas nawiedza z wysoka. Błogosławionego czasu świętowania!