Nad Bożym Słowem. Niedziela Chrztu Pańskiego

waterfall-828948_960_720.jpg

 

 

Tekst: ks. Marcin Zych (St. Paul kirke, Bergen)

 

Niedziela Chrztu Pańskiego. Święto, które liturgicznie kończy obchód Bożego Narodzenia. Od poniedziałku aż do rozpoczęcia Wielkiego Postu kolor w liturgii zmieni się na zielony, oczywiście poza dniami, w których będziemy mieli jakieś święta czy liturgiczne wspomnienia. To przejście w kolejny etap roku liturgicznego ukazuje piękną dynamikę całego Kościoła, który nie zatrzymuje się  na jednym wydarzeniu, ale nieustannie idzie po śladach Chrystusa ku wieczności.

Zanim pochylimy się nad Bożym Słowem, spróbujmy zatrzymać się nad wydarzeniem chrztu. Wiemy dobrze, że jest to pierwszy sakrament, który jest nam udzielany często, gdy jeszcze jesteśmy małymi dziećmi. Często bywa nazywany „bramą” do innych sakramentów, a chyba trzeba by powiedzieć szerzej - do całego życia chrześcijańskiego, które przecież nierozerwalnie jest związane właśnie z chrztem, czyli z naszym włączeniem w Chrystusa i Kościół. Ktoś może pomyśli sobie: „no, tak ładnie to brzmi i ma swoje uzasadnienie, ale co mi to daje? Czy chrzest jest mi w ogóle potrzebny?”.

Nie tak dawno toczyła się w mediach dyskusja właśnie na temat chrztu. Pozwolę sobie przytoczyć fragment wypowiedzi, której wówczas udzieliłem: Kiedy rozmawiam z rodzicami, którzy z jakichś powodów odkładają chrzest wówczas często pytam czy chcecie swojemu dziecku dać wszystko, co najlepsze? Zazwyczaj pada odpowiedź twierdząca. Wtedy zadaję następne pytanie: „a zatem dlaczego nie chcecie dać dziecku tego daru, który ma dla niego sam Bóg przez posługę Kościoła?” I tu często zapada cisza.

Wydaje się, że decyzja o sakramencie chrztu dziecka nie wynika tyle z przyczyn jakichś trudności czy przeszkód np. trudność wybrania odpowiednich osób do funkcji ojca i matki chrzestnej, co raczej z tego, że często my sami zapominamy o tym wydarzeniu naszego chrztu i nie zgłębiamy tego, co zostało nam dane. Można powiedzieć, dostaliśmy od Boga wspaniały wielki dar, z którego mało korzystamy.

Sakrament chrztu jest także wprowadzeniem na drogę życia w świetle Bożego prawa, czyli dekalogu. Ktoś powie, że bez chrztu też można je wypełnić. To prawda, ale bycie dobrym, tylko dlatego że wypada, żeby inny też tacy byli, czy szanowanie, żeby tylko inni szanowali, to kultura nazwała humanizmem. Natomiast wypełnienie przykazań ze świadomością Obecności Boga, mojego Ojca, który mnie kocha i prowadzi, i choć upadam ciągle mnie podnosi i umacnia, abym z tej drogi nie odpadł, to nazywamy życiem chrześcijańskim.

Spróbujmy zatem pochylić się nad Słowem, które jest nam dzisiaj dane: „Kiedy cały lud przystępował do chrztu, Jezus także przyjął chrzest. A gdy się modlił, otworzyło się niebo i Duch Święty zstąpił nad Niego, w postaci cielesnej niby gołębica, a z nieba odezwał się głos: «Ty jesteś moim Synem umiłowanym, w Tobie mam upodobanie»”.

Ewangelista Łukasz zanotował bardzo prosto: Jezus także przyjął chrzest. Niby nic wielkiego. Zwyczajne stwierdzenie faktu. Zwróćmy jednak uwagę, że jest pewna różnica. W opisach ewangelicznych czytamy, że lud wówczas wyznawał swoje grzechy a zmywała je woda chrztu. Jezus natomiast się modlił. On będąc bez grzechu zszedł do tej samej wody, nie żeby wyznać grzechy, ale żeby ten grzech zwyciężyć Bożą mocą. Znakiem tego zwycięstwa są słowa: „Ty jesteś moim Synem umiłowanym, w Tobie mam upodobanie”. To słowa, które w chwili chrztu rozbrzmiewają nad każdym z nas. Oczywiście to nie znaczy, że wcześniej Bóg nas nie znał. Znał, bo dał nam życie, ale byliśmy naznaczeni skazą grzechu. W chrzcie staliśmy się  w Bożych oczach idealni. To dlatego Kościół nowo ochrzczonego przyodziewa w białą szatę. To znak nieskazitelności, znak tego, jacy byliśmy na początku.

Chrzest ciągle uświadamia nam prawdę, o której często zapominamy, a która jest przywoływana w każdej Eucharystii: „nazywamy się dziećmi Bożymi i rzeczywiście nimi jesteśmy dlatego ośmielamy się mówić…”.  

Chrzest jest jak źródło; czasem wydaje się niepozorne, czasem małe, ale woda, która płynie ze źródła staje się z czasem nieprzebraną rzeką. Chyba potrzeba żebyśmy na nowo odkryli to źródło łaski, które zostało w nas zaszczepione, żebyśmy pozwolili się pochłonąć rzece Bożych darów. Żebyśmy prawdziwie poczuli się dziećmi: Ojca który jest w niebie.

Dziękujmy dzisiaj za chrzest. Dziękujmy za to źródło łaski w nas. Dziękujmy za naszych rodziców i rodziców chrzestnych i przyjmijmy na nowo ten dar, który został nam dany. Spraw, abyśmy wiernie słuchając Twojego Syna, zasłużyli na nazwę dzieci Bożych i rzeczywiście nimi byli.

 

Artykuł o sakramencie chrztu możesz przeczytać tu