Powołanie zrodzone w sercu. Rozmowa z biskupem Eidsvigiem

 

 Biskop Bernt I. Eidsvig.PNG

"Kiedy tak siedzisz samotnie w celi więziennej, w obcym mieście, gdzieś daleko - masz dobrą okazję do modlitwy i refleksji. Tam, otoczony wrogami wiary, uświadomiłem sobie, że jestem katolikiem" 

 

 

 

W reklamie Fritza von Krogha, dentysty młodego Bernta Ivara Eidsviga w Rjukan zamieszczanej w gazecie Arbeiderblad w latach 30. XX wieku można było przeczytać: „Biedni otrzymują bezpłatne leczenie”.

 

 

Tekst: Petter Stocke-Nicolaisen Tłumaczenie: Marta Tomczyk-Maryon Zdjęcia: CF-Wesenberg

 

 

To było prawdziwe powołanie do tego, aby okazywać współczucie potrzebującym, które przejawiało się poprzez profesjonalizm i podejmowanie konkretnych zadań; wykonywanie zawodu i otrzymywanie wynagrodzenia: to co robisz w życiu - a może lepiej - to, co powinieneś robić ze swoim życiem, pokazuje kim jesteś.

– Wszyscy mamy powołanie poprzez chrzest; to jest wspólne dla nas, chrześcijan. Jesteśmy powołani, by należeć do ludu Bożego, który jest w drodze do Boga. W tym zawiera się zobowiązanie do uczynienia wszystkiego, co możliwe, aby wzmocnić lud Boży i wszystkie jego działania: módlcie się, bądźcie hojni i róbcie dobre uczynki – zachęca biskup Bernt.

Jak mówi duński filozof, egzystencjalista Søren Kierkegaard: obowiązkiem każdego człowieka jest powołanie. Niektórzy mają wcześniej rozwinięte poczucie obowiązku niż inni.

 

– Kiedy po raz pierwszy pomyślałeś lub poczułeś, że Bóg cię powołał?

– To szczególne powołanie kapłańskie poczułem już w wieku 10-12 lat - mówi w zamyśleniu biskup. - Oznaczało ono stopniową i coraz wyraźniejszą świadomość, że poświęcę swoje życie Bogu. Zrozumienie tego było przytłaczające dla młodego człowieka. Zasadniczo miałem nadzieję, że to kaprys, który przeminie. Tak się jednak nie stało.

– W ostatniej klasie w gimnazjum w Rjukan nasz luterański proboszcz zasugerował, że mam powołanie - kontynuuje duchowny. Mniej więcej w tym samym czasie, gimnazjalista Eidsvig wysłuchał w NRK oświadczenia/informacji o dymisji biskupa Johannesa Smemosa (1898-1973). Starzejący się biskup Oslo obawiał się braku kapłanów i mówił, że jeśli młodzi mężczyźni czują powołanie, to powinni za nim pójść. Zrobiło to pewne wrażenie.– Planowałem studiować historię na Uniwersytecie w Oslo, ale zdecydowałem się na teologię. Wybrałem to ze względu na powołanie, a nie dlatego, że byłem zainteresowany przedmiotem. Na szczęście teologia okazała się ekscytująca, kiedy się nią wgłębiłem.

 

Strach i zachwyt

Powołanie może przyjść na wiele sposobów. Paweł otrzymał wezwanie w drodze do Damaszku, kiedy jechał prześladować chrześcijan. Został oślepiony widzeniem, a niebiański głos przemówił do niego i rzekł: „Szawle, Szawle, dlaczego mnie prześladujesz?”. Dla biskupa wszystko to było trochę bardziej jak adagio, ponieważ, jak mówi, to bardziej pasowało do chłopca z Rjukan.

– Nie było głosu, który mówiłby do mnie głośno z góry, między górami okalającymi jezioro Tinnsjøen. To było potwierdzenie. Wiedziałem o tym w swoim sercu, ale potem pomyślałem: „I tak nie będę kapłanem, lepiej to zostawić”. Ale to wróciło - i tak trwało przez jakiś czas. Mieszały się dwa uczucia - obawa przed powołaniem, które stawało się coraz wyraźniejsze, i zachwyt.

Biskup Bernt miał sześć lat na rozważanie tego - od momentu, kiedy rozpoczął studia teologiczne do czasu, kiedy nie mógł już dłużej odkładać wyboru.

Został przyjęty do pełnej? wspólnoty Kościoła katolickiego 20 grudnia 1977 roku.– Potem zacząłem studiować w Heythrop College w Londynie, jako kandydat na księdza z Oslo. Jezuici, u których mieszkałem przyjęli mnie dobrze - mówi biskup Bernt.

Mieszkał w społeczności liczącej 20 osób. Kiedy żyje się tak blisko, to jest okazja do dobrego poznania się z braćmi i przekonania się czy ma się powołanie do bycia kapłanem.

– Jeśli co wieczór chodzisz do klubu nocnego - powinieneś znaleźć jakieś inne zajęcie -stwierdza biskup Bernt.

 

Znaleźć Kościół u KGB

 «Boże mój, Boże, czemuś mnie opuścił?” (Mt 27,46, M 15, 34 - nawiązanie do Psalmu 22) krzyczy Chrystus na krzyżu. Poczucie opuszczenia przez Boga może nagle uderzyć każdego.

 

– Czy kiedykolwiek zwątpiłeś w swoje powołanie?

– Po rozpoczęciu studiów w seminarium? Tak, wiele razy. Pracowałem jako dziennikarz w Morgenbladet, byłem zatrudniony w redakcji magazynu Gyldendal i w Towarzystwie Riksmål - więc badałem inne możliwości, ale za każdym razem wygrywała teologia. W 1976 roku, w wieku 22 lat przed tym, zanim konwertowałem, zostałem aresztowany przez sowiecką policję i zabrany do znanego więzienia KGB Lefortowo w Moskwie. Przez 100 dni siedziałem w małej celi o powierzchni 12 metrów kwadratowych z trzema łóżkami i jedną toaletą.

– Kiedy tak siedzisz samotnie w celi więziennej, w obcym mieście, gdzieś daleko - masz dobrą okazję do modlitwy i refleksji. Tam, otoczony wrogami wiary, uświadomiłem sobie, że jestem katolikiem - stwierdza biskup Bernt.

Nigdy nie był szczególnie luterański, od dawna myślał o nawróceniu i choć ciągnęło go do Kościoła katolickiego, to próbował znaleźć argumenty, aby sam siebie od tego odwieść. W końcu stwierdził, że te argumenty już go nie przekonują.

 

– Jakie argumenty skłoniły cię w końcu do przejścia do Kościoła katolickiego?

– W tym czasie szczególnie interesowałem się historią, dlatego nieprzerwana linia historyczna, tj. doktryna sukcesji apostolskiej od pierwszych apostołów do biskupów, bardzo mi się spodobała. Wtedy po prostu trudno mi było zrozumieć, że Bóg mógł porzucić swój Kościół po 1500 latach. Czy przez kilkaset lat mylił się, i teraz potrzebował nowego, który byłby pod kontrolą państwa? - pyta biskup Bernt, przyznając jednocześnie, że nie był bardzo zainteresowany liturgią.

– Nadzieję niosła mi spowiedź - to była pomoc - wyjaśnia biskup Bernt. - Moim przewodnikiem duchowym w klasztorze św. Dominika był o. Ellert Dahl. Był bardzo mądry i dał mi duże wsparcie w procesie konwersji, który trwał kilka miesięcy.

 

Powołanie do modlitwy

O ile pamiętam, to nauczyciel geografii w szkole podstawowej zapytał chłopców w klasie, czy ktokolwiek z nas myśli o zastaniu pastorem. Już wtedy pomyślałem: „tak, może”. Nikt wcześniej nas o to nie pytał - mówi biskup Bernt.

Odtąd uważnie słuchał Bożego wezwania: chodził do kościoła w każdą niedzielę, prowadził dość zdyscyplinowane życie modlitewne, codziennie czytał Biblię, a także działał w różnych chrześcijańskich grupach młodzieżowych.

– Nie wiem w jaki sposób wpłynęło to na mnie jako na osobę: twierdzą, że urodziłem się stary, więc nie miałem wiele do poświęcenia. Nie wiem też, czy mógłbym być poważniejszy niż wcześniej. Ale jednego jestem pewien: powołanie jest również odpowiedzią na modlitwę. Jeśli nie zostałbym do tego wezwany, to nie sądzę, aby przyszło powołanie.

 

– Czy kiedykolwiek wątpiłeś w swoje powołanie po tym, jak przyjąłeś święcenia kapłańskie?

– Nie. Myślę, że większość ludzi jest pewna, po tym jak otrzymali i zrozumieli swoje powołanie. Pytanie o własne powołanie jest lepsze niż wątpienie: czy znajduję wystarczająco dużo czasu na refleksję i modlitwę? Czy wystarczająco myślę o innych, a może jestem tylko pogrążony we własnych myślach? Jak wypełniam swoje obowiązki, praktyczne i liturgiczne, duszpasterskie? Zadawanie sobie dobrych, być może krytycznych pytań jest zdrowe, przynajmniej, jeśli masz siłę, aby udzielić uczciwych odpowiedzi i wyciągnąć z nich wnioski.

Wezwanie pochodzi z modlitwy i jest realizowane przez słuchanie i poważne traktowanie Boga. Ale wysiłek się nie kończy. Musisz pracować, aby to utrzymać. Musisz żyć swoim powołaniem: odmawiać modlitwę, odprawiać Mszę świętą, chodzić do spowiedzi: jeśli przyjąłeś swoje powołanie, musisz czynić to całym sercem. Potem to ewoluuje, ponieważ stale widzisz nowe możliwości, dzięki codziennym potwierdzeniom powołania: zrób znak krzyża, gdy wstajesz i pozdrawiasz dzień, módl się, studiuj i poszerzaj swoje horyzonty przed dobrymi rozmowami ze współpracownikami i przełożonymi, gorliwie wykonuj swoje zadania praktyczne i liturgiczne, chodź do kościoła i do spowiedzi - zachęca biskup Bernt rozróżniając idealizm od szczególnego powołania wiary.

– W niektórych zawodach, takich jak nauczyciel, lekarz lub pielęgniarka trzeba kierować się tak silnym idealizmem, że wybór zawodu nazywa się powołaniem. Taki idealizm jest ważny, zdrowy i wpływa zarówno na ciebie, jako osobę, jak i na sposób wykonywania zawodu. Jednak nie jest to powołanie, które zobowiązuje cię do czegoś ponad twoje sumienie wobec, pracodawcy, twoich studentów lub pacjentów. Jeśli masz specjalne powołanie do kapłaństwa - jesteś odpowiedzialny przed Bogiem. Jeśli zdecydujesz się je zignorować, twoja wolna wola nie będzie już nieskazitelnie czysta, i wpadniesz w kłopoty.

 

 Biskop Bernt I. Eidsvig 144853.jpg

 

Biografia: biskup Bernt I. Eidsvig

Urodzony: 12 września 1953 r. w Rjukan

Studia: Ukończył studia teologiczne na Uniwersytecie w Oslo (Cand. Theol.) w 1978 roku Następnie studiował w Heythrop College, University of London, England (Master of Theology) w 1982 roku

Przyjęty do pełnej wspólnoty Kościoła katolickiego: 20 grudnia 1977 roku

Śluby kapłańskie przyjął 20 czerwca 1982 r. w Oslo z rąk biskupa Johna Willema Grana

 

Posługa w Kościele:

  • 1 października 1982 - 1 stycznia 1986: wikariusz w parafii Świętego Pawła, w Bergen
  • 1 stycznia 1986 - 1 września 1991: proboszcz w parafii Świętego Pawła, w Bergen
  • 27 sierpnia 1991: opuszcza Norwegię i udaje się do klasztoru Klosterneuburg w Austrii
  • 28 sierpnia 1995 : kanonik zakonu Augustynów (Can.Reg.) w Klosterneuburgu
  • 21 czerwca 1996: mistrz nowicjatu w Klosterneuburgu
  • 15 października 1996 - 1 lipca 2003: proboszcz parafii św. Leopolda w Klosterneuburgu
  • 22 października 2005: wyświęcony na biskupa Oslo w kościele Świętej Trójcy
  • 8 czerwca 2009 - 4 stycznia 2020 : administrator apostolski prelatury Norwegia Środkowa