Charyzmatyk w Kościele. Rozmowa z Piotrem Wojtczakiem o międzynarodowym kursie LTC

53514157_2373876105956511_6440702793526280192_o.jpg

Podczas Mszy św.  w Nowej Hucie, które była zwieńczeniem kursu LTC, 200 osób oddało swoje życie Chrystusowi.

 

„Kościół instytucjonalny potrzebuje charyzmatyków, ale charyzmatycy potrzebują instytucji Kościoła. Prawda jest taka, że jeśli jesteś charyzmatykiem, zawsze będziesz w Kościele”.

 

Tekst: Marta Tomczyk-Maryon

 

W dniach 17-24 lutego w Opactwie Benedyktynów w Tyńcu pod Krakowem odbyła się międzynarodowa konferencja dla liderów wspólnot charyzmatycznych. Prowadzili ją przedstawiciele ICCRS (International Catholic Charismatic Renewal Services), czyli Światowej Koordynacji Katolickiej Odnowy Charyzmatycznej, powołanej przy watykańskim organie Papieskiej Dykasterii ds. Świeckich, Rodziny i Życia. Wśród wykładowców znalazły się tak znane osoby, jak Jim Murphy, Christof Hemberger i Michell Moran.

Kurs LTC w Tyńcu był skróconą wersją trzytygodniowego programu szkoleniowego, prowadzonego w Instytucie Formacyjnym dla Liderów ICCRS w Rzymie. Organizatorami polskiej jego edycji była Wspólnota Głos na Pustyni. Honorowy patronat nad tym wydarzeniem objął metropolita krakowski abp Marek Jędraszewski.

W tygodniowym spotkaniu uczestniczyło 15O liderów wspólnot charyzmatycznych z 11 krajów, reprezentujących ponad 60 różnych wspólnot.

Jednym z uczestników konferencji był Piotr Wojtczak (na zdjęciu poniżej), lider Wspólnoty Logos z Oslo.

 Piotr2-2 (2).jpg

– Dla kogo był przeznaczony kurs i jaki był jego cel?

– Jest to kurs formacyjny dla liderów, pokazujący między innymi jak kierować wspólnotą. I to stanowiło część praktyczną, ale oprócz tego była również część duchowa. Program był bardzo bogaty. Każdy dzień rozpoczynał się od Mszy świętej, później było śniadanie, potem uwielbienie, trzy sesje, adoracja, a na koniec refleksje. I tak przez tydzień.

 

– Które punkty programu i wydarzenia najbardziej zapadły ci w pamięć? Co było według ciebie najważniejsze?

– Dwie rzeczy.  Po pierwsze kurs potwierdził, że to, co robię oraz kierunek, w którym idzie moja wspólnota są właściwe. Opieramy się na podstawach, którymi są Katechizm Kościoła Katolickiego, Konstytucja Dogmatyczna o Kościele Lumen gentium i Adhortacja Apostolska Evangelii Nuntiandi papieża Pawła VI.  Drugą ważną rzeczą było przypomnienie, że Kościół charyzmatyczny jest Kościołem pierwotnym, bo przecież Kościół pierwotny był Kościołem charyzmatycznym. Tak więc można powiedzieć, że my jesteśmy tradycją Kościoła. Jednak obecnie zapewne niewielu ludzi zdaje sobie z tego sprawę. Większość uważa, że tradycją jest Trydent. Ale przecież sobór trydencki ma dopiero 500 lat.

 

– Co przyniósł ci kontakt z innymi liderami?

– Było tam 150 liderów. Oczywiście nie ze wszystkimi udało się porozmawiać przez ten tydzień. Jednak cały czas modliłem się do Boga i mówiłem: „proszę pozwól mi nawiązać kontakt z tymi ludźmi, z którymi mam się spotkać”. I tak się też stało. Spotkałem wielu fajnych ludzi, również spoza granic Polski, m.in. z Londynu i Wilna.                                           

              52743143_2367702703240518_9008059042769141760_o.jpg 

– Czy problemy polskich wspólnot są takie same, jak tych, które działają w innych krajach?

– Cześć problemów wspólnot w Polsce nas nie dotyczy. Im jest łatwiej w „tych” kwestiach, nam w „tamtych”. Można powiedzieć, że wspólnoty poza granicami są bardziej otwarte, chociaż na charyzmatyków chyba nie można narzekać. Jim Murphy powiedział, że Kościół instytucjonalny potrzebuje charyzmatyków, ale charyzmatycy potrzebują instytucji Kościoła. Podzielił się swoim doświadczeniem z życia i opowiedział, jak kiedyś, będąc w Watykanie, poczuł, że ma już dość kościelnej biurokracji, Kościoła zinstytucjonalizowanego. Stanął na Placu Świętego Piotra i krzyknął: „Ja mam dość tego Kościoła i tych trudnych rzeczy, które się w nim dzieją!”. Wtedy przyszła do niego myśl: „A wiesz, że ja jestem z tym Kościołem 2000 lat i znam go lepiej niż ty?”. Murphy uwierzył, że to jest Boża myśl, i że Kościół to Ukochana Oblubienica. Murphy uważa, że jednym z przejawów przyjęcia chrztu w Duchu Świętym jest miłość do Kościoła.

 

– A niektórzy zarzucają charyzmatykom, że występują z Kościoła…

 – Prawda jest taka, że jeśli jesteś charyzmatykiem, zawsze będziesz w Kościele. „Każdy ruch odnowy charyzmatycznej musi kochać Kościół”. „Nie wystarczy, że będziemy charyzmatyczni, musimy być katoliccy” - to zdania, jakie padły podczas kursu.  Było tam wiele rozmów o jedności Kościoła.

 52588570_2360231410654314_246115339891376128_o.jpg

 

– Dlaczego liderzy grup charyzmatycznych powinni się szkolić? Czy to nie jest zadanie np. dla menadżerów sprzedaży?

– Po pierwsze, każdy lider jest innym człowiekiem. Po drugie, do wspólnot przychodzą bardzo różni ludzie. Część z nich ma za sobą trudne przeżycia, są poranieni. I tym osobom trzeba pomóc. Większość liderów nie jest psychologami. Takie szkolenia pozwalają więc zdobyć różnorodną wiedzę, na temat kierowania grupą i funkcjonowania wspólnoty. Dowiedzieliśmy się np. jakie elementy spotkania modlitewnego są ważne. Konkretna wiedza i konkretne utwierdzenie w tradycji Kościoła, jakie daje kurs, przynosi nam również umocnienie w tożsamości. Ważny jest także kontakt z innymi liderami, to, że można wymieniać się wiedzą i radami.

 

– Powiedziałeś, że każdy lider jest innym człowiekiem.  Zastanawiam się jednak, czy istnieją jakieś typy liderów grup charyzmatycznych.  Czasem, gdy myśli się o szefach i liderach „zwykłych” organizacji próbuje się ich określić i mówi się np. o „szefie- mentorze” lub „szefie-kumplu”. Jak to jest u charyzmatyków?

– Są trzy podstawowe typy liderów wspólnot charyzmatycznych: „lider z wizją”, „lider-administrator” i „lider patriarchalny”.

 

– Do którego typu ty się zaliczasz?

 – Do tego ostatniego.

 

 

– Karol Sobczyk, lider Wspólnoty Głos na Pustyni w wywiadzie dla „Gościa Niedzielnego” powiedział, że: „W Polsce brakuje przestrzeni dla liderów”. Zastanawiam się, jak to jest w Norwegii?

 – Sytuacja jest odmienna, co wynika między innymi  z tego, że księża tutaj nie są w stanie sami wszystkiego zrobić. W Polsce jest inaczej, parafie są mniejsze i jest wielu księży, którzy mogą się podzielić obowiązkami. W Norwegii jest inaczej. Jednak mam bardzo dobre doświadczenie współpracy z ks. proboszczem Pålem Bratbakiem oraz z polskimi księżmi z parafii św. Olafa w Oslo. Można powiedzieć, że w Norwegii z jednej strony jest łatwiej, z drugiej strony trudniej, bo jesteśmy tak trochę „na szpicy”.

 

– W Tyńcu spotkali się liderzy z 11 krajów. Czy możesz wskazać, co łączy wszystkie ruchy charyzmatyczne na świecie?

 – Łącznikiem jest strumień łaski, który płynie od Ducha Świętego. Jest to wspólne doświadczenie chrztu w Duchu Świętym.

 

– A czy istnieją jakieś różnice między wspólnotami charyzmatycznymi, np. narodowe?

– Nie szukam różnic. Ale np. Christof opowiadał o tym, jak spotkał się z liderem z Ameryki Południowej, który trochę narzekał, że jego wspólnota jest taka mała. Christof powiedział, że jego też i zapytał: „A ile osób jest w twojej wspólnocie?”. „Trzysta” - odpowiedział lider z Ameryki Południowej”. „Hm… a moja wspólnota mieści się w moim salonie” - powiedział Christof.  I takie to są różnice między większością wspólnot w Europie a w Ameryce Południowej (śmiech).

  53172791_2373877519289703_4267372144008101888_o.jpg

– Podczas Mszy św. w Tyńcu bp Muskus mówił, że w Kościele rzeczywistość żywego działania Ducha Świętego jest wciąż niedoceniana. Stwierdził, że wspólnoty charyzmatyczne są wielkim, choć wciąż niedocenianym, bogactwem Kościoła, jego „wiosną i nadzieją”. Są po to „by budzić nas wszystkich z ociężałego snu i przypominać, że chrześcijaństwo nie jest systemem, ale jest spotkaniem z miłością, jest wciąż młode i żywotne, bo Jezus jest Życiem, bo Jego Duch ożywia Kościół”. Co o tym myślisz? Jaką role odgrywają wspólnoty charyzmatyczne we współczesnym Kościele?

 – To jest to, czego mi przez większą część życia brakowało - świadomości, że Bóg żyje, że jest osobą, że można z Nim mieć relację. Wielu katolików robi pewne rzeczy z przyzwyczajenia. To taka postawa: „Idę do kościoła, bo sąsiedzi robią to samo”. I gdy ludzie przyjeżdżają do Norwegii, to często przestają chodzić do kościoła, bo „nikt ich nie widzi”. Dlatego myślę, że grupy charyzmatyczne są nadzieją, bo pokazują, że Bóg działa, że w Jego imię dzieją się cuda. Cuda dzieją się każdego dnia, tylko ich często nie widzimy.

 

– A czy charyzmatycy mogą wyjść do „zwykłych” ludzi, np. do tych, którzy chodzą do kościoła „z przyzwyczajenia”?

– A byłaś, jak był ks. Jaroszewicz w Oslo? Trzeba przyjść i zobaczyć, że jest to możliwe. To jest dla każdego. Pytanie, jak dotrzeć do osób spoza Kościoła? Ale myślę, że w samym Kościele jest tyle pracy do wykonania, że mamy co robić.

 

– Wracając do kursu, czy możesz powiedzieć kilka słów o sobotniej Mszy św. w parafii św. Brata Alberta w Nowej Hucie?

– Było to świetnie przygotowane organizacyjnie. W autobusach miejskich rozklejone były plakaty, po parafiach roznoszono ulotki. Na Mszy było około 2 tysiące osób. Cel był taki, aby ludzie oddali swoje życie Chrystusowi i dzięki temu zaczęli żyć na nowo. Ponad 200 osób to zrobiło pierwszy raz. A my, liderzy podzieliliśmy się na grupy dwuosobowe, które modliły się za przychodzących do nich ludzi. To bardzo dobre doświadczenie. Myślę, że głównym problemem wielu osób, który sam zresztą miałem, jest myślenie „wrócę do Pana Boga, gdy będę już doskonały”. Ale dopiero, jak dotrze świadomość, że On jest zawsze, On mnie nie odrzuca nawet mimo moich upadków, dopiero to powoduje, że można śmiało wracać. Kościół nie jest nagrodą dla świętych, tylko szpitalem dla grzeszników.

  

– Kurs odbywał się w opactwie benedyktynów w Tyńcu pod Krakowem. Czy to niezwykłe i piękne miejsce wpłynęło w jakiś sposób na ciebie i innych uczestników?

 – Ponieważ w Polsce mieszkam w Krakowie, więc znałem Tyniec wcześniej. Jednak nie byłem tam kilkanaście lat. To jest wspaniale miejsce, wymodlone. Przede wszystkim jest tam jeden z tych kościołów, do których, gdy się wchodzi, to się wie, że od pokoleń „coś się dzieje”.

Niezwykle przeżywałem tam doświadczenie adoracji - codziennie przez godzinę. To było dla mnie ważne. Tak, jak opowiadał św. Jan Vianney o prostym chłopie, który przychodził i siadał przed Najświętszym Sakramentem i nic nie robił, zapytany po co tak siedzi odpowiedział: „ja patrzę na Niego, On patrzy na mnie”. Dla mnie osobiście to sedno adoracji. Poza tym bardzo ciepło byliśmy przyjęci przez benedyktynów, więc sprzyjało to pracy.

 

– Jakie korzyści przyniósł ten kurs? Myślę tu zarówno o korzyściach ogólnych, jak i twoich osobistych.

– Przede wszystkim zawiązanie więzi między uczestnikami. Już w tej chwili owocują one pewnymi pomysłami, które są do rozwinięcia. To część praktyczna. Natomiast jeśli chodzi o część duchową - to było to umocnienie.

 

– Czy po tym kursie masz jakieś przemyślenia na temat funkcjonowania grupy, którą prowadzisz? Czy zamierzasz coś ulepszyć?

 – Mam wiele przemyśleń na temat własnego wzrastania w wierze, budowania katolickiej tożsamości własnej i wspólnoty, prowadzenia spotkania modlitewnego, szczególnie Uwielbienia. Teraz widzę, że trzeba zostawić więcej przestrzeni na działanie Boga.

 

 

 

 

Jim Murphy

Aby modlić się i ewangelizować, wziął kiedyś na ramiona dwumetrowy krzyż i przeszedł z nim ponad 6700 kilometrów przez Stany Zjednoczone! A wszystko zaczęło się, gdy w wieku 17 lat podjął decyzję, że przez resztę swojego życia będzie służył Jezusowi. Obecnie jest przewodniczącym ICCRS oraz dyrektorem ds. Formacji Liderów.  Mieszka z rodziną nad Jeziorem Michigan.

 

Diakon Christof Hemberger

Swoją przygodę z Bogiem i Duchem świętym rozpoczął, gdy jako nastolatek oddał swoje życie Jezusowi i został ochrzczony Duchem Świętym. Mając 17 lat, został liderem młodzieżowej grupy modlitewnej Katolickiej Odnowy Charyzmatycznej - i tak to się zaczęło!

Służył w Katolickiej Odnowie Charyzmatycznej na poziomie lokalnym, krajowym i międzynarodowym. Odpowiada za formację liderów i pracowników Katolickiej Odnowy Charyzmatycznej w Niemczech. Od roku 2009 był członkiem Rady Światowej Koordynacji Katolickiej Odnowy Charyzmatycznej (ICCRS), w której odpowiada za Europę Zachodnią i Północą, a obecnie pełni funkcję wiceprzewodniczącego ICCRS. Wraz ze swoją rodziną mieszka w Ravensburgu, na południu Niemiec.

 

Michelle Moran

Ewangelizatorka, nauczyciel Słowa, autorka książek; z wykształcenia teolog. Wraz z mężem założyła katolicką Wspólnotę Ewangelizacji „Sion”. Ma ogromne doświadczenie w służbie Kościołowi w swoim kraju oraz na arenie międzynarodowej - od 30 lat posługuje w nim na pełen etat!

W latach 2006-2017 piastowała urząd przewodniczącej Światowej Koordynacji Katolickiej Odnowy Charyzmatycznej (ICCRS). W latach 2008 - 2016 była członkiem Papieskiej Rady ds. Świeckich. W ostatnim czasie papież Franciszek powierzył Michelle ważne zadanie ustanowienia nowych struktur międzynarodowych Katolickiej Odnowy Charyzmatycznej - CHARIS.

 

 

 

Przeczytaj więcej:

Relacja jednego z uczestników kursu ks. Tomasza Szałandy https://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/komentarze/art,3551,chrystus-w-tyncu-przychodzi-w-niedziele.html

 

Artykuł o opactwie w Tyńcu znajdziesz Opactwo w Tyńcu - miejsce, do którego się wraca

 

Wywiad z Piotrem Wojtczakiem na temat Wspólnoty Logos z Oslo znajdziesz tu „Wierzymy w działanie Ducha Świętego”. Rozmowa z Piotrem Wojtczakiem liderem Wspólnoty Logos z Oslo

Artykuł o Odnowie w Duchu Świętym przeczytasz tu Odnowa w Duchu Świętym i charyzmaty

 

 

https://ltc.glosnapustyni.pl/Image/klip2.mp4