Argentyna - Niemcy 1:0 czyli film Dwóch papieży

 

er5mdcz2BB8.jpg

Znakomici aktorzy Jonathan Pryce i Anthony Hopkins zagrali główne role w filmie „Dwóch papieży”. Zdjęcie: REUTERS/Mario Anzuoni

 

 

Przed świętami Bożego Narodzenia odbyła się premiera Dwóch papieży. Pełnometrażowy film, który można zobaczyć na platformie Netfliks oraz w kinach, wzbudza duże zainteresowanie. Uwagę szerokiej publiczności - nie tylko katolików - przyciąga aktualna tematyka i gwiazdorska obsada.

 

 

Tekst: Marta Tomczyk-Maryon

 

Film Dwóch papieży został zrealizowany przez platformę Netfliks. Jego reżyserem jest Brazylijczyk Fernando Meirelles, który ma na swoim koncie m.in. filmy Miasto Boga i Wierny ogrodnik. Autorem scenariusza jest Anthony McCarten, znany z Bohemian Rhapsody i Teorii wszystkiego.  Główne role w Dwóch papieżach zagrali Anthony Hopkins i Jonathan Pryce.

Akcja filmu rozpoczyna się tuż przed konklawe w kwietniu 2005, kiedy papieżem został Joseph Ratzinger, a następnie koncentruje się na ostatnim akcie jego pontyfikatu, czyli okresie poprzedzającym renuntianio - rezygnację z posługi biskupa Rzymu w lutym 2013. Ostatnim ważnym wydarzeniem, które przedstawia reżyser jest wybór kard. Bergoglia na papieża podczas konklawe 13 marca 2013 roku.

 

Dwóch zwykłych ludzi?

Gwiazdorska obsada filmu jest magnesem, który przyciągnie przed ekrany szerokie grono widzów. Każda rola Anthony`ego Hopkinsa - który, nawiasem mówiąc, skończył 82 lata - zapada w pamięć widzów. Bez względu na to czy wciela się on w psychopatycznego Hannibala Lectera, oddanego kamerdynera, wielkiego malarza czy papieża, Hopkins zawsze wypada znakomicie i przekonująco. Prawdę powiedziawszy to aktor, który wiarygodnie i przekonująco mógłby zagrać nawet leżący przy drodze kamień. I dlatego nie jest zaskoczeniem, że wykreowana przez niego postać Benedykta XVI jest interesująca i złożona. Jonathan Pryce w roli Jorga Mario Bergoglia, późniejszego papieża Franciszka wypada równie przekonująco.

Hopkins i Pryce stworzyli pełnokrwiste i bardzo ludzkie postaci. Benedykt i Franciszek ukazują w kolejnych scenach różne aspekty swoich osobowości. Poznajemy ich zainteresowania, słabości i zalety. Ten proces poznawczy toczy się od pierwszej do ostatniej sceny. To wielki atut filmu i dowód przemyślenia przez reżysera kreacji bohaterów. Dla widza nie ma chyba nic nudniejszego jak to, że bohater poznany w drugiej minucie filmu pozostaje niezmienny (wyłączając zmianę strojów) i przewidywalny do ostatniej minuty filmu.

 

Atuty Meirellesa

Film Meirellesa jest daleki od nudy, mimo że potencjalnie mógłby taki być. Dwie godziny rozmów między starszymi panami w dość statycznym, choć ładnym otoczeniu Watykanu i Castell Gandolfo, to potencjalny środek usypiający dla współczesnego widza. W rzeczywistości Dwóch papieży działa jak filiżanka znakomitej, mocnej kawy.

Co takiego zrobił Meirelles, że film trafił w gusta widzów oraz został nominowany do wielu nagród?

Pozwólcie, że to skrótowo wypunktuję:

Po pierwsze - dobry scenariusz z przemyślanymi kreacjami postaci.

Po drugie - Hopkins i Pryce, czyli znakomici aktorzy, którzy dopełnili postacie swoim talentem.

Po trzecie - świetne zdjęcia Césara Charlone.

Po czwarte - frapujący temat współczesnego Kościoła katolickiego, historycznego ustąpienia Benedykta XVI z urzędu i wyboru Franciszka.

Po piąte - konflikt między głównymi bohaterami.

Po szóste - zapewnienie widzów, że film został oparty na faktach.

 

Zgodnie z faktami

Dwóch papieży, co jeszcze raz chcę podkreślić, jest filmem dobrym. Jednak dla katolików lub wszystkich dociekliwych widzów ważne jest postawienie pytania o jego zgodność z rzeczywistością.  Jakkolwiek o wartości filmu fabularnego nie decyduje to, czy reżyser był w stu procentach wierny faktom, to istnieje jednak pewne niebezpieczeństwo, że część widzów może potraktować film jako źródło wiedzy. Niestety w dobie „nadoglądalności” seriali i „niedoczytalności” książek oraz materiałów źródłowych dzieje się tak, że część ludzi bierze fikcję (filmy) za realia.

Dwóch papieży, jak informują twórcy filmu, został oparty na prawdziwych wydarzeniach, jednak nie znaczy to, że mamy tu do czynienia z filmem dokumentalnym.

Jaka jest różnica między „oparciem się na czymś” a „wiernym odtworzeniem wydarzeń”? Zasadnicza. W pierwszym przypadku priorytetem twórcy nie jest wierne oddanie rzeczywistości, ale stworzenie dobrego filmu. A co za tym idzie, reżyser może sobie pozwolić na wybór, korektę, a nawet zmianę faktów. Natomiast w przypadku filmu dokumentalnego takie działania są niedopuszczalne.

Przyjrzyjmy się więc, które wydarzenia w filmie są, a które nie są zgodne z prawdą, stanowiąc swobodną kreację twórców filmu.

Przebieg dwóch konklawe - w latach 2005 i 2013 został przedstawiony w sposób zgodny z faktami.

Jak podkreśla portal Aleteia, twórcy filmu zachowali również kronikarską dokładność, jeżeli chodzi o drobne szczegóły: „np. czarne rękawy swetra, wystające spod papieskiej sutanny Benedykta XVI podczas pierwszego błogosławieństwa z balkonu Bazyliki Świętego Piotra 19 kwietnia 2005 r. lub też pierwsze błogosławieństwo Franciszka 13 marca 2013 r., podczas którego nowy papież wystąpił bez czerwonej pelerynki i papieskich trzewików oraz ze swoim krzyżem biskupim na piersi. Zgodnie z prawdą przedstawiono także treść krótkiego powitania, które Franciszek wygłosił w języku włoskim, rozpoczętego słynnym „Dobry wieczór!”.

 

Artykuł portalu  Aleteia znajdziesz tu 

 

Rzeczywistości odpowiada również większość szczegółów dotyczących młodości Franciszka.  Przed wstąpieniem do nowicjatu Jorge Mario Bergoglio miał narzeczoną, z którą planował przyszłość. Powody jego rezygnacji z małżeństwa były takie, jak przedstawili twórcy filmu - powołanie kapłańskie i rozmowa z księdzem w konfesjonale. Prawdą jest również to, że młody Bergoglio przed wstąpieniem do seminarium pracował w laboratorium chemicznym. Jego bezpośrednią przełożoną była pojawiająca się w filmie postać Paragwajki Esther Ballestrino, a ich znajomość trwała przez lata. Ostatecznie Ester stała się ofiarą krwawej dyktatury wojskowej generała Jorge Videli.

Jak podaje portal Aleteia: „Motywy związane z argentyńską „brudną wojną” (masowymi represjami dyktatury wojskowej wobec opozycji i studentów) stanowią ważną część retrospekcyjnej części fabuły Dwóch papieży. Twórcy pokazali, że mogły być one źródłem wyrzutów sumienia kard. Bergoglio jeszcze w 2012 r. W filmowej rozmowie z Benedyktem XVI przyznał on, że jako prowincjał argentyńskich jezuitów (pełnił tę funkcję w latach 1973-79) mógł podjąć niewystarczające działania na rzecz obrony kilku członków swojego zgromadzenia zakonnego, którzy znaleźli się na celowniku junty wojskowej.

Chodzi o ukazane w filmie rzeczywiste postacie oo. Orlando Yorio i Franza Jalicsa, prowadzących misje jezuickie w favelach pod Buenos Aires. Zostali oni uprowadzeni przez wojskowe szwadrony śmierci i torturowani. W scenariuszu znajduje się sugestia, że o. Bergoglio nakazał zamknąć misję, a obydwu jezuitów wydalił ze zgromadzenia. Prawdziwa sekwencja wydarzeń, pokazana w szeregu źródeł biograficznych, potwierdza, że duchowni zostali najpierw aresztowani, a dopiero później zmuszeni do emigracji i wydaleni z zakonu, co jednak w ostatecznym rozrachunku uratowało im życie.

Film zgodnie z prawdą pokazuje starania, które o. Bergoglio podejmował w sprawie ocalenia duchownych i wszystkich prześladowanych, kontaktując się w tej sprawie z członkami junty wojskowej. W filmie nawiązuje do tego scena, w której o. Jalics po wielu latach celebruje wraz z przyszłym papieżem mszę i obydwaj przekazują sobie znak pokoju. Autentyczne jest również to, o czym wspomina filmowy kard. Bergoglio Benedyktowi XVI, że drugi z represjonowanych jezuitów, który ostatecznie opuścił zgromadzenie, do końca życia oskarżał przyszłego papieża, że ten niewystarczająco bronił go przed represjami”.

 

Swobodna kreacja reżysera

Które wydarzenia przedstawione w filmie nie zgadzają się z rzeczywistością?

W argentyńskim życiorysie przyszłego papieża Franciszka pojawiają się pewne nieścisłości. Autorzy filmu sugerują, że po upadku dyktatury w roku 1983 o. Bergoglio został odwołany z funkcji prowincjała jezuitów i że była to kara za rzekomą współpracę z reżimem, a sam o. Bergoglio udał się wtedy na swoiste „wygnanie” na daleką prowincję. W rzeczywistości jednak jezuita zakończył przewidzianą statutami swojego zgromadzenia kadencję zgodnie z terminem, a następnie został rektorem Wydziału Teologicznego Uniwersytetu w San Miguel. W latach osiemdziesiątych krótko przebywał także w Irlandii oraz RFN.

Jak podaje Aleteia: „Reżyser i scenarzysta powtórzyli jednocześnie w filmie fake news, który obiegł świat niedługo po wyborze Franciszka. Do mediów trafiły wówczas zdjęcia, przedstawiające podobnego do papieża biskupa oraz kapłana udzielającego komunii przywódcy argentyńskiej junty wojskowej, gen. Videli. Na zdjęciach występował jednak inny argentyński biskup z lat siedemdziesiątych (o. Bergoglio nie był wówczas jeszcze w ogóle biskupem) oraz inny duchowny diecezjalny. W filmie jednak jeden z bohaterów zarzuca o. Bergoglio udzielenie komunii dyktatorowi”.

 

Przyjrzyjmy się przedstawionej w filmie relacji między Franciszkiem a Benedyktem, zaczynając nieco przekornie od końca, czyli sceny zamykającej film. Pokazuje ona jak Benedykt XVI i Franciszek wspólnie oglądają finałowy mecz Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej 2014 pomiędzy Argentyną a Niemcami. Podczas tej sceny popijają - Franciszek wino (zapewne argentyńskie) a Benedykt XVI -niemieckie piwo. Każdy kibicuje swojej drużynie, jednak to ostatecznie Niemcy wygrywają. Franciszek, choć łza kręci mu się w oku, gratuluje Benedyktowi. Znakomita, zabawna i znacząca scena, która niestety nie miała miejsca w rzeczywistości. Papieże nie tylko nie oglądali razem meczu, ale, o zgrozo!, Benedykt w ogóle go nie zobaczył, bo jak podaje prefekt Domu Papieskiego abp Gänswein, papież emeryt położył się wcześniej spać. Szkoda.

Żałuję również, że przedstawione spotkanie i długie rozmowy Benedykta XVI z przyszłym papieżem Franciszkiem z dużą dozą prawdopodobieństwa nie miały miejsca, w każdym razie nie przed wyborem Franciszka na tron Piotrowy.

Nie ma również żadnych źródeł potwierdzających przedstawioną w filmie podróż kard. Bergoglio do Włoch w celu spotkania się z papieżem i przedłożenia mu pisemnej prośby o przeniesienie na emeryturę. Przeczy temu logika i zwyczaje; kard. Bergoglio, ani żaden inny hierarcha nie musiałby wykonywać takich kroków, ponieważ Kodeks Prawa Kanonicznego wskazuje, że po ukończeniu 75 lat biskupi i kardynałowie przechodzą na emeryturę automatycznie. Papież może skorzystać wobec nich z tego prawa, ale jeżeli dany hierarcha cieszy się dobrym zdrowiem, może dalej pełnić posługę w diecezji. Kard. Bergoglio osiągnął wiek emerytalny w roku 2011, więc nie było potrzeby, aby w 2012 r. przyjeżdżał do Watykanu z podaniem o przeniesienie w stan spoczynku. Zachował więc do momentu wyboru na papieża w roku 2013 godność arcybiskupa Buenos Aires i oczywiście kapelusz kardynalski.

Kluczowym wątkiem filmu, który buduje napięcie między bohaterami jest zamysł Benedykta, który, decydując się na ustąpienie ze swego urzędu, zamierza przekazać urząd papieski w ręce kard. Bergoglio. W rzeczywistości jednak Benedykt XVI nie typował argentyńskiego kardynała na swojego następcę oraz nie miał wpływu na przebieg marcowego konklawe, ani nawet w nim nie uczestniczył. 28 lutego 2013 r. ostatecznie złożył urząd i odleciał z Watykanu do Castel Gandolfo.

W filmowej scenie spowiedzi pojawia się wątek nadużyć seksualnych w Kościele. Benedykt XVI spowiada się z tego, że przy sprawie założyciela zgromadzenia Legion Chrystusa ks. Marciala Maciela Degollado (który dopuszczał się grzechów molestowania swoich podopiecznych oraz utrzymywał ukryte związki z wieloma kobietami) dopuścił się grzechu zaniechania. Znaczy to tyle, że papież wiedział o tych nadużyciach, ale nie reagował lub zareagował zbyt późno. W rzeczywistości jednak, w świetle ujawnionych dokumentów, Watykan wiedział o oskarżeniach wobec duchownego z Meksyku od wielu dekad. I to właśnie Benedykt XVI w rok po rozpoczęciu swojego pontyfikatu odsunął Maciela od posługi sakramentalnej i skierował na dożywotnią pokutę.

Zgodnie z prawdą pokazał reżyser wybuch afery „Vatileaks” na początku 2012 roku, związanej z wyciekiem z najbliższego otoczenia papieża tajnych dokumentów, ujawniających szereg nieprawidłowości w działaniu urzędów watykańskich. Towarzyszyło temu wspomniane w Dwóch papieżach aresztowanie papieskiego kamerdynera Paolo Gabriele. Film wyraźnie daje do zrozumienia, że skutki afery mogły wpłynąć na decyzję o abdykacji papieża. Są to jednak domysły, ponieważ Benedykt XVI nie potwierdził publicznie takich motywów swojej decyzji z lutego 2013 roku.

 

Mocny kontrast

Kontrast między Benedyktem XVI a Franciszkiem, a także konflikt między nimi jest zrozumiały z powodów dramaturgicznych. Od Poetyki Arystotelesa wiadomo, że konflikt jest główną osią konstrukcyjną dramatu, a więc także filmu. Jednak obraz wykreowany przez twórców filmu nie jest zgodny z rzeczywistością, bo choć Benedykt reprezentuje w Kościele bardziej konserwatywny kierunek niż Franciszek, to jednak trudno go postrzegać jako „zatwardziałego obrońcę status quo”. Joseph Ratzinger zasłynął jako intelektualista i kontynuator pontyfikatu św. Jana Pawła II. Nie sposób również dopatrywać się w jego postaci rządzy władzy, skoro w pierwszych słowach skierowanych do wiernych nowo wybrany Benedykt XVI stwierdził: „Umiłowani bracia i siostry. Po wielkim papieżu Janie Pawle II kardynałowie wybrali mnie - prostego, skromnego pracownika winnicy Pana. Pocieszam się faktem, że Pan potrafi się posługiwać niedoskonałymi narzędziami i działać przy ich pomocy, a przede wszystkim zawierzam się waszym modlitwom (…)”.

Apetytu Benedykta na władzę nie potwierdzają również jego czyny, a przede wszystkim rezygnacja z urzędu papieża.

Mówiąc krótko, na użytek filmu postacie papieży zostały nieco podkolorowane. Benedykt na czarno, a Franciszek na biało. W efekcie tego zabiegu widzowie otrzymali fascynującą dyskusję i emocje.  Rozkoszując się tym „sparingiem intelektualnym”, warto jednak mieć na uwadze rzeczywistość, tym bardziej, że bohaterami są postacie mające swoje odpowiedniki w rzeczywistości. A im należy się sprawiedliwość.

 

Oglądałam Dwóch papieży w mieszanym wiekowo i światopoglądowo towarzystwie; wśród katolików, ateistów i agnostyków. Interesujące było to, że wszyscy uznali film za dobry i inspirujący. Jedna z młodych osób, która jest agnostykiem powiedziała mi, że ten film ocieplił i zmienił w jej jej postrzeganie Kościoła.

Zastanawiam się czy to jest tylko czy aż tyle?