"Boże Ciało" w norweskich kinach

 

 

15 maja trafi do norweskich kin jeden z najciekawszych polskich filmów ostatnich lat. Boże Ciało to oparta na faktach historia chłopaka z poprawczaka, który  przez dwa miesiące udawał księdza, odprawiając Msze i  udzielając sakramentów.

 

Tekst: Marta Tomczyk-Maryon

 

 

Zasłużone nagrody

Film w reżyserii Jana Komasy zebrał wiele ważnych nagród i był nominowany do Oscara w kategorii najlepszego filmu międzynarodowego. Statuetki ostatecznie nie zdobył, przegrywając z południowokoreańskim Parasite, jednak sama nominacja była znaczącym wyróżnieniem i sprawiła, że film został zauważony na świecie. Boże Ciało jest jednym z najlepszych polskich filmów ostatnich lat. Na pochwałę zasługują: dobry scenariusz, dialogi, konstrukcja bohaterów. Są tu również świetne zdjęcia, niezła muzyka i szybkie tempo akcji, które sprawia, że widz siedzi przyklejony do fotela przez cały czas trwania filmu. Na wysokim poziomie jest również gra aktorska, szczególnie Bartosza Bielenia - w roli fałszywego księdza. Młodemu aktorowi udało się stworzyć  ciekawą i złożoną postać. Nie ustępują mu także aktorzy z drugiego planu, jak Aleksandra Konieczna - w roli kościelnej czy Eliza Rycembel - jako jej córka.

Sprawność „techniczna” i wysoki poziom artystyczny łączy się w Bożym Ciele z ważną i współczesną problematyką. 

 

Historia jakich mało

Bohaterem filmu jest dwudziestoletni Daniel (Bartosz Bielenia), którego poznajemy w poprawczaku. Daniel ma skłonności do agresji, alkoholu, narkotyków i przygodnego seksu. Nie wydaje się sympatycznym chłopakiem, ani odpowiednim kandydatem do stanu duchownego.  Posiada on jednak pewną cechę, która sprawi, że po spotkaniu odpowiedniego człowieka, przejdzie  wewnętrzną przemianę. Cechą Daniela, która odgrywa tu kluczową rolę, jest wrażliwość, a osobą, która zainicjuje jego przemianę, jest więzienny kapelan, ksiądz Tomasz (Łukasz Simlat). Daniel zaczyna służyć do Mszy i rodzi się w nim marzenie o tym, aby zostać księdzem. Jego kryminalna przeszłość uniemożliwia mu jednak wstąpienie do seminarium. Pewnego dnia chłopak zostaje zwolniony warunkowo i skierowany do pracy w stolarni, mieszczącej się w niewielkim, bieszczadzkim miasteczku. Po przyjeździe do miejscowości, nie udaje się  jednak do stolarni,  ale kieruje swoje kroki do kościoła. Spotyka tam córkę kościelnej, Martę (Eliza Rycembel), której  wyznaje, że jest księdzem. Od tego momentu wydarzenia przybierają niespodziewany obrót. Daniel korzysta z okazji, by zastąpić miejscowego proboszcza (Zdzisław Wardejn). Nie chodzi tu tylko o znalezienie spokojnej przystani  i źródła utrzymania, choć i  te czynniki mają swoje znaczenie. Daniel ma w ten nietypowy sposób możliwość zrealizowania swojego marzenia o tym, aby zostać kapłanem.

Bycie księdzem, nawet tym udawanym, w małej parafii na prowincji nie jest sielanką. To nie opowieść o księdzu, który spokojnie odprawia Msze, dogląda sadu i miło spędza czas, popijając domowe wino z parafianami. Mamy tu opowieść o trudnej i niezbyt pięknej polskiej prowincji. Daniel będzie musiał się zmierzyć z przeszłością wioski – dramatycznym wydarzeniem, które dotknęło i podzieliło mieszkańców. Próbuje im pomóc jako „ksiądz” i człowiek, który pracował nad swoimi traumami i agresją. Wiele rzeczy udaje mu się naprawić, w innych ponosi porażkę.

 

7897966.3.jpg

 

 

Daniel i Patryk

Twórcy filmu oparli się na faktach, jednak zrobili to w dość luźny sposób, wprowadzając nowe wątki i wydobywając z opowieści uniwersalne treści. Jak wyglądała prawdziwa historia? Kto jest prototypem postaci Daniela?

Pierwowzór filmowego Daniela ma dzisiaj 27 lat, założył rodzinę i pracuje  jako mistrz ceremonii pogrzebowych. Ma na imię Patryk i już jako nastolatek marzył o tym, aby zostać księdzem. Jednak zabrał się do tego w niestandardowy sposób, który pogrzebał jego szanse na wstąpienie do seminarium.

W wieku 12 lat Patryk zaczął mieć kłopoty w szkole: wagarował, słabo się uczył i  często odwiedzał szkolnych psychologów.  Problemy były spowodowane chorobą, a wkrótce śmiercią jego matki, która zmarła na raka. Chłopiec żarliwie się za nią modlił,  a wkrótce zaczął również odprawiać Msze  w domu swoich dziadków. Zaskakujące jest to, że celebrował te swoje „nabożeństwa” w sutannie, którą kupił za własne pieniądze. Wkrótce zaczął też pracować, jako organista w parafii w  Grzebowilku. Za swoją pracę nie brał pieniędzy. Ostatecznie postanowił spróbować czy nadaje się na księdza. W wieku 18 lat zwrócił się do księdza z Budziska na Mazowszu z propozycją pomocy w parafii. Księdzu Markowi, proboszczowi z Budzisk, powiedział, że ma lat 26, i  że chciałby popracować przez wakacje, bo właśnie go przenoszą z jego parafii do DPS w Warszawie na Służewie. Ksiądz uwierzył, a że często wyjeżdżał z powodów zdrowotnych, to pomocnik okazał się bardzo przydatny. Dlaczego proboszcz nie zapytał o papiery? Powodem mogło być to, że poznał Patryka jakiś czas wcześniej, gdy ten przedstawił mu się jako ksiądz. Ostatecznie chłopak zamieszkał na plebanii. Przez pierwsze dwa tygodnie tylko koncelebrował Msze i spowiadał w konfesjonale, potem dostał jednak pozwolenie na samodzielne odprawianie liturgii. Parafianie dobrze pamiętają „księdza” Patryka i jego kazania, które często były poruszające i autentyczne, jak np. kazanie o cierpieniu, gdy opowiadał o śmieci swojej matki.

Ostatecznie jednak prawda wyszła na jaw i ks. proboszcz, ten sam, który go przyjął, zgłosił sprawę na policję. Patryk otrzymał grzywnę 300 zł plus koszty rozprawy sądowej za to, że przez dwa miesiące udawał księdza. Kary nie zapłacił,  nie zjawił się również na następnej rozprawie, kiedy to kara finansowa została zamieniona na kilka dni więzienia. Napisał natomiast do księdza z  Budzisk długi list z przeprosinami, na który jednak nigdy nie otrzymał odpowiedzi.

Twórcy Bożego Ciała początkowo nie kontaktowali się z Patrykiem, wychodząc z założenia, że ich film wykorzystuje prawdziwą historię w sposób bardzo swobodny. Patryk dał jednak publicznie wyraz swemu rozżaleniu, że twórcy filmu nie skontaktowali się z nim.

Ostatecznie po pewnej burzy medialnej  reżyser i autor scenariusza porozmawiali z Patrykiem i wystosowali oficjalne oświadczenie: „jesteśmy w kontakcie z Panem Patrykiem - rozmawialiśmy z nim, wyjaśniliśmy sobie pojawiające się w mediach informacje i pozostajemy w dobrych relacjach. Nie chcieliśmy nigdy angażować go do promocji filmu i nie powoływaliśmy się na jego nazwisko, gdyż Boże Ciało nie jest oparte na historii jego życia, lecz jest jedynie luźno inspirowane różnymi przypadkami fałszywych księży. Informacje na ww. temat znalazły się zresztą w samym filmie, gdzie podkreślamy w napisach końcowych, że opisana historia jest fikcyjna, mimo inspiracji prawdziwymi wydarzeniami”.

 

Głos wołającego na pustyni?

Mimo tematyki, jaką porusza, Boże Ciało nie jest filmem, który można  by nazwać katolickim. Warto, jednak, aby katolicy go obejrzeli, nawet jeśli dla niektórych osób  będzie to niekomfortowe. Boże Ciało to nowoczesny film o powołaniu i przebaczeniu. Nie ma w nim, jak np. w filmie Kler, ataków na Kościół lub księży.  Autorzy Bożego Ciała inicjują dyskusję  i stawiają kilka  ważnych pytań, odpowiedzi na nie pozostawiając jednak widzom. Owe pytania to np.: Jaka jest (powinna być) rola księdza we współczesnym świecie? Co oznacza powołanie? Czy możliwa jest prawdziwa wiara bez przebaczenia?

Młody bohater filmu popełnia wiele grzechów:  udziela sakramentów bez święceń, odprawia Msze, nie mając do tego prawa. Nieobce są mu także inne przewinienia. Równocześnie jednak żarliwie modli się do Boga i głosi niestandardowe, ale oddziałujące na ludzi kazania. Jest tym, który potrząsa sumieniami mieszkańców, również tych, którzy nie chodzą do kościoła. Chciałoby się powiedzieć, że jest „głosem wołającego na pustyni”. I w tym kontekście mamy tu jeszcze jedno zagadnienie, które stawia przed widzem film Komasy - tajemnicę, w jaki sposób Bóg działa poprzez niedoskonałych i grzesznych ludzi.

Boże Ciało jest dalekie od czarno-białej wizji świata, w której istnieje podział na „złych” i „dobrych”. W tym filmie, podobnie jak w życiu, większość ludzi walczy ze swoją słabością. Wielką szansą w tych zmaganiach jest Bóg i prawdziwa wiara, o czym przekonuje Boże Ciało.

Zakończenie filmu, którego nie będę zdradzać, pozostawia widza z jeszcze jednym ważnym pytaniem o to, czy możemy zmienić swój los i wyrwać się z sideł zła. A może jest to inne pytanie: czy w cierpieniu nie łączymy się ściślej z Chrystusem, niż wtedy, gdy wszystko nam się dobrze układa?

Oczywiście to moje przemyślenia, wy, zobaczcie film i oceńcie sami.

 

 

Od 15 maja będzie można go zobaczyć  w Oslo, Lagunen, Bergen, Trondheim, Stavanger, Fredrikstad, Hamar, Lillehammer,  Kilden,   Horten, Kongsberg,   Tromsø,   Sandnes, Haugesund, Harstad i  Årnes.

Choć 15 maja jest nazywany norweską premierą filmu, to warto zauważyć, że film Boże Ciało był pokazywany już w listopadzie 2019  w wielu kinach norweskich. Rozpowszechnianiem filmu zajmował się Kino Project. Film nie miał jednak napisów w języku norweskim i był skierowany do polskiej publiczności.

 

Corpus_Christi_(2019_film).jpgBoże Ciało

reżyseria: Jan Komasa

scenariusz: Mateusz Pacewicz

zdjęcia: Piotr Sobociński Jr.

muzyka: Evgueni Galperine

obsada: Bartosz Bielenia, Aleksandra Konieczna, Eliza Rycembel, Tomasz Ziętek, Leszek Lichota, Łukasz Simlat i inni

premiera w Polsce: 29 sierpnia 2019

Film dostał wiele nagród i nominacji m.in.: nominację do Oscara w kategorii „Najlepszym film międzynarodowy” i  nagrody Orły i Złote Lwy.