Nad Bożym Słowem. XXXII Niedziela zwykła (2020)

woman-1246267_960_720.webp

Mądre panny przygotowane były na najgorsze, że pan młody nie przyjdzie punktualnie. Przewidziały to wcześniej, zastanowiły się. Głupie na odwrót. 

 

 

Tekst: ks. Marcin Zych (parafia św. Pawła w Bergen)

 

Słowo Boże tej niedzieli to bardzo ciekawe zestawienie. Z jednej strony, w pierwszym czytaniu słyszymy: Mądrość jest wspaniała i nie więdnie, ci łatwo ją dostrzegą, którzy ją miłują, ci ją znajdą, którzy jej szukają, uprzedza bowiem tych, co jej pragną, wpierw dając się im poznać. Z drugiej natomiast strony, w Ewangelii otrzymujemy obraz następujący: podobne będzie królestwo niebieskie do dziesięciu panien, które wzięły swoje lampy i wyszły na spotkanie pana młodego. Pięć z nich było nierozsądnych, a pięć roztropnych. Nierozsądne wzięły lampy, ale nie wzięły z sobą oliwy. Roztropne zaś razem z lampami zabrały również oliwę w swoich naczyniach.  Wszystko natomiast kończy wezwanie: Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia, ani godziny.

Co Pan Bóg chce nam powiedzieć?

Pierwsze czytanie, to ni mniej, ni więcej pochwała mądrości. Gdyby zapytać: kim jest mądry człowiek, to wielu powiedziałoby, że to osoba, która ma dużą wiedzę, może taka, która dużo podróżuje po świecie, albo spotyka się z wielkimi tego świata. Zobaczmy że tak pojmowana mądrość jest złączona z wiedzą, czyli z czymś czego można się nauczyć. W pierwszym czytaniu słyszymy natomiast słowa: O niej rozmyślać - to szczyt roztropności…, a zatem tutaj mądrość jest złączona z roztropnością. W jednym z artykułów opisujących dar mądrości możemy przeczytać następujące słowa: Jako radę w Księdze Przysłów możemy natomiast usłyszeć takie słowa: „Kto z mądrym przestaje, nabywa mądrości”. I dlatego też św. Teresa od Jezusa pisze o tym, by trwać w Bożej obecności oraz o tym, by jak najczęściej przebywać z Jego przyjaciółmi. A wtedy będziemy nabywać od Boga i od Jego i naszych przyjaciół głębokiej i duchowej mądrości. A więc rozwój tego daru jest w dużej mierze zależny od naszych decyzji i podejmowanych działań. Takie rozumienie daru mądrości, pozwala nam lepiej zrozumieć sytuację opisaną w dzisiejszej Ewangelii. Owe panny wiedziały doskonale jaką, mają rolę do wypełnienia. Chciałbym w tym miejscu przywołać kilka fragmentów komentarza tego fragmentu, który  daje jeden z rekolekcjonistów: pierwsze: w Izraelu za czasów Jezusa był zwyczaj, że w dniu ślubu narzeczony razem z przyjaciółmi wybierał się do domu rodzinnego swojej narzeczonej. Ceremonia zaczynała się po zachodzie słońca. W międzyczasie panna młoda razem ze swoimi druhnami oczekiwała na pana młodego i jego orszak. Po jego przybyciu wszystkie dołączały do gości pana młodego i szły na ucztę. Widzimy dwie grupy panien. Wszystkie symbolizują Kościół, czyli nas. Na zewnątrz wszystkie panny wyglądają łudząco podobnie. Wszystkie czekają na nadejście pana młodego. Wszystkie mają te same stroje. Są na właściwym miejscu. Dalej autor mówi tak:  okazuje się, że tylko mądre panny zabrały ze sobą oliwę. Każdy rozsądny człowiek by tak zrobił. Po co mi pochodnia bez oliwy lub latarka bez baterii? Natomiast głupie wzięły tylko pochodnie, bez oliwy. Po prostu, z jakichś racji nie przyszło im do głowy, że pochodnia bez oliwy jest bezużyteczna. Mądre panny przygotowane były na najgorsze, że pan młody nie przyjdzie punktualnie. Przewidziały to wcześniej, zastanowiły się. Głupie na odwrót. Były przygotowane na najlepsze, że pan się nie spóźni. Czyli sądzą, że będzie tak, jak one chcą, albo po prostu nie wzięły pod uwagę możliwości opóźnienia oblubieńca. Gdy w końcu słyszą: "Pan młody nadchodzi, wyjdźcie mu na spotkanie". Wpadają w panikę, wykonują całą serię bezsensownych ruchów. Chcą pożyczyć paliwa od mądrych panien. "Przecież nie będą takie chamskie i się podzielą" - myślą sobie.  Przecież będzie tak, jak my chcemy. W przypływie bezradności głupie panny brną dalej w ślepą uliczkę. Słuchają ironicznej rady mądrych panien, by pójść w środku nocy do sklepu i kupić sobie oliwę. I dają się nabrać. U kogo kupią oliwę, kiedy ludzie śpią? Kompletny brak realizmu. Znowu myślą, że będzie tak, jak one chcą. "Gdy one szły kupić, nadszedł pan młody". Gdy Oblubieniec dochodzi do miejsca, gdzie głupie panny miały na niego czekać, ich tam już nie ma. Są nieobecne. Udały się w drogę. Dramat głupich panien się pogłębia. Najpierw oliwy nie zabrały, bo nie wydała im się potrzebna, a teraz uznały, że to oliwa, a nie pan młody i ich obecność, jest sprawą nadrzędną. Wielki błąd głupich panien polegał na tym, że rozminęły się z panem młodym, nie były na miejscu, gdy on nadszedł. Nie wykorzystały swojej okazji, bo źle nie oceniły, co rzeczywiście jest w danej chwili ważne. Były zajęte nie tym, co trzeba. W sumie ich postawę można by nazwać nierozgarnięciem, roztrzepaniem, wewnętrznym chaosem.

Chrystus ostrzega nas, żebyśmy nie ulegali panice, byli we właściwym miejscu i czekali na Niego mimo wszystko,  abyśmy nie próbowali nadrobić pewnych rzeczy, których nie zdążyliśmy zrobić. Nie chodzi tylko o czas śmierci. Wystarczy popatrzeć, jak wygląda nasza modlitwa, kiedy On do nas przychodzi. Gdzie biegną nasze myśli? Gdzie my wtedy jesteśmy duchem? Albo kiedy ktoś chce nam powiedzieć coś ważnego, zwłaszcza osoba bliska, którą znamy na wylot. Gdzie jest nasza uwaga, czy jej słuchamy albo myślimy o niebieskich migdałach albo o tym, co jeszcze trzeba załatwić? Chrystus mówi również, abyśmy liczyli się z czasem. To znaczy, że nie mamy kontroli nad czasem. Już teraz trzeba działać w sposób zdecydowany i mądry, a nie jutro. Głupota polega na odkładaniu tego, co ważne i ciągłym powtarzaniu: "Przecież ja jeszcze mam czas".

Ta przypowieść to wezwanie, abyśmy się poważnie zastanowili, co rzeczywiście jest ważne w życiu, a nie co nam się wydaje, że jest ważne. Głupie nie dostały się na ucztę dlatego, że były złe. Niby czekały na pana młodego, ale jak się zjawił, to oliwa stała się kluczem do wszystkiego. Co więcej, pechowe panny sądziły, że jej brak da się uzupełnić w ostatniej minucie, w przelocie. Pomyślały pewnie, że pan nie będzie aż taki zasadniczy. Niestety, nie da się załatwić tego, co ważne tak, jakby chodziło o zwykłe pójście do sklepu.

Wielu ludzi dzisiaj tak żyje. Mówią chociażby tak: "Proszę księdza, ja wiem, że wiara jest ważna, ale teraz nie mam czasu, żeby się nią zajmować. Biznes, praca, obowiązki domowe. Może później, jak trochę się ustatkuję?". Sądzą, że wiara to dodatek do życia, coś na doczepkę, a nie rzeczywistość, która przenika całe życie.

W codzienności chodzi też o to, aby w danym momencie robić to, co rzeczywiście ważne, czyli spełniać wolę Bożą. A gdzie jest ta wola Boża? Jak się objawia? Dla większości z nas to obowiązki wynikające z powołania, ze stanu życia. Pan przychodzi do nas wówczas gdy z miłością, uwagą i poświęceniem robimy to, co do nas należy. 

Przytaczam, cały ten dłuższy komentarz, z nadzieją w sercu, że pomoże on każdemu z nas na nowo popatrzeć na nasze życie, czy nie odkładamy spraw wiary i zbawienia na później, na kiedyś. Czuwajmy więc, bo nie znamy dnia, ani godziny.