Kolęda w Polsce i w Norwegii

crucifix-792117_960_720.jpg

 

Tekst: Marta Tomczyk-Maryon

 

Kolęda, czyli wizyta duszpasterska jest praktykowana nie tylko w Polsce. Znana jest również w innych krajach katolickich, jednak nie wszędzie ma podobny przebieg i odbywa się w tym samym czasie. Na przykład we Włoszech duszpasterze chodzą błogosławić domy i rodziny w okolicach Wielkiej Nocy. Natomiast w norweskim kościele katolickim zwyczaj ten nie jest praktykowany.

 

Kto pierwszy chodził po kolędzie?

Trudno jednoznacznie rozstrzygnąć skąd się wziął zwyczaj chodzenia po kolędzie. Początki sięgają prawdopodobnie starożytnego Rzymu, gdzie odwiedzano się w styczniowe kalendy (callandae), zaczynające Nowy Rok. 

Wiadomo także, że wyraz „kolęda” oznaczał pierwotnie pieśń noworoczną śpiewaną podczas odwiedzania z tej okazji wiejskich gospodarzy. W Polsce zwyczaj ten pojawił się w okresie średniowiecza i najwyraźniej mieszały się w nim elementy ludowe i chrześcijańskie, skoro historycy notują, że od XIII wieku kolęda stawała się „coraz bardziej chrześcijańska, a element duszpasterski stawał się jej zasadniczym składnikiem”. Jednak w pewnych okresach, zwłaszcza w XV i XVI wieku, stawał na drugim planie: wykorzystywano kolędy m.in. do przygotowania wiernych do spowiedzi i komunii wielkanocnej, a zwłaszcza do zwalczania praktyk zabobonnych. Ksiądz miał obowiązek uczyć pacierza i zachęcać do lektury religijnej. Podczas kolęd zachowywany był określony ceremoniał liturgiczny. Ksiądz odwiedzający parafian był ubrany w komżę i stułę. W ręku zaś trzymał krzyż lub relikwiarz. Towarzyszyli mu kościelny zakrystianin lub ministranci. W okresie potrydenckim kolęda stała się ważnym elementem odnowy Kościoła. W 1601 biskup krakowski Bernard Maciejowski wydał list pasterski do proboszczów, w którym zalecał osobiste poznanie parafian (wcześniej kolędę często odbywał skryba, organista lub zakrystianin), wysuwając na pierwszy plan element duszpasterski. Zalecił również sporządzanie notatek z poczynionych spostrzeżeń według ustalonego formularza; obowiązkiem proboszczów było uprzedzanie parafian o mających nastąpić odwiedzinach kolędowych w niedzielę poprzedzająca wizytę duszpasterską.

Zreformowana kolęda stała się jednym z ważnych czynników odrodzonego życia religijnego tego okresu. W XVIII i XIX wieku w niektórych diecezjach nakazywano odwiedzanie domów innowierców i piętnowano żądania daniny od wiernych, nakazując zdanie się ich na własną wolę. Wyjątkiem były Prusy, gdzie płacono stałą stawkę kolędową i objęci nią byli także protestanci oraz Śląsk.

Synody diecezjalne z 1922-1928 roku zachowały kolędę  w dotychczasowym kształcie i po wprowadzeniu niewielkich modyfikacji w takiej formie  przetrwała ona do czasów współczesnych.

 

Cele wizyty duszpasterskiej

Kodeks Prawa Kanonicznego z 1983 roku (kan. 529 &1) mówi, iż odbywanie kolęd jest obowiązkiem proboszczów, którzy sami i poprzez swoich wikariuszy winni poznawać parafian (zwłaszcza osoby chore, ubogie, samotne) uczestniczyć w ich troskach i wspierać w trudach, a małżonkom i rodzinom pomagać w wypełnianiu ich powołania. Zwyczaje polskie związane z kolędą są dostosowane do przepisów liturgicznych, a także zależą od lokalnych tradycji. Przed rozpoczęciem kolędy w kościele odbywa się obrzęd święcenia kredy i wody w uroczystość Objawienia Pańskiego. Podczas odwiedzin duszpasterskich następuje wspólna modlitwa, następnie pokropienie pomieszczeń wodą święconą, a na zakończenie błogosławieństwo.

 

  1. Wizyta duszpasterska ma miejsce w okresie Bożego Narodzenia i zazwyczaj kończy się na początku lutego po święcie Ofiarowania Pańskiego (2 lutego). Jednak w praktyce wygląda to różnie i zależy od wielkości parafii.
  2. Kolęda ma kilka celów, które można zamknąć w sześciu punktach: Modlitwa księdza wraz z parafianami w ich domach, poświęcenie domu oraz błogosławieństwo dla rodziny na cały rok.
  3. Poznanie wiernych i warunków ich życia, którą niektórzy nazywają nieco żartobliwie „ duchową inwentaryzacją”. Chodzi tu o zorientowanie się w liczbie wiernych, rodzin, małżeństw, dzieci, młodzieży, chorych, niepełnosprawnych, a także poznanie stanu duchowego i religijnego mieszkańców (np. małżeństwa niesakramentalne, udział dzieci i młodzieży w katechezie, święcenie Dnia Pańskiego itd.); potrzeby materialne ludzi biednych; potrzeby duchowe parafii. 
  4. Próba włączenia wiernych w życie wspólnoty parafialnej: odkrywanie charyzmatów parafian i pokazywanie szansy ich wykorzystania we własnej wspólnocie Kościoła lokalnego; tworzenie nowych zespołów, tzw. małych grup w parafii (np. rada duszpasterska, chór, ministranci).
  5. „Działalność misyjna” i ewangelizowanie parafian, zachęcanie do życia sakramentalnego: chrztów, I komunii św., bierzmowania, ślubów, udziału w Eucharystii.
  6. Rozmowa z parafianami, wysłuchanie ich opinii, np. na temat parafii i posługujących w niej kapłanów. 
  7. Wymiar materialny kolędy, czyli przyjmowanie ofiar pieniężnych od parafian z przeznaczeniem na: potrzeby kościoła parafialnego, kurii, seminarium duchownego i potrzeby własne duszpasterzy.

 

 1280px-Stol_koleda.JPG

 

Co parafia, to kolęda

W zależności od lokalnych zwyczajów kolęda może mieć różną formę. Najczęściej do wizyty duszpasterskiej przygotowuje się stół z  krzyżem i świecami, w niektórych regionach Polski także z wodą święconą i kropidłem. Niekiedy praktykuje się poczęstunek lub wspólny posiłek. Kolędującemu księdzu zwykle towarzyszą ministranci.

Wizyta duszpasterska w wielkich miastach wygląda inaczej niż w małych miejscowościach, gdzie wszyscy się znają. W tych pierwszych księża muszą odbyć wiele wizyt w krótkim czasie i rzadko mogą sobie pozwolić na długą rozmowę.

Na przykład ks. Mariusz Dronszczyk proboszcz parafii św. Jadwigi w Rybniku w wypowiedzi dla Deon.pl  („Wizyta duszpasterska: po pierwsze – usiąść”, dostęp 15.01.2018) mówi:

„– Parafię zamieszkuje ponad 22 tys. osób, wraz z wikarymi przechodzimy 200 tras – mówi duchowny. Ale wszyscy starają się spędzić w domu parafian choć kwadrans, a ja zawsze chciałbym być dłużej – zapewnia ks. Dronszczyk. W ciągu lat wypracował metodę – jeśli ocenia, że ktoś potrzebuje wsparcia – wraca do tych ludzi.  Chodzimy od poniedziałku do soboty od 16.30 do 21.30, a jest nas czterech – mówi ks. Stanisław Szlassa, proboszcz Matki Boskiej Królowej Polski na warszawskim Marymoncie. – W ciągu dnia jesteśmy w stanie odwiedzić ok. 20 domów, poświęcając 12-15 minut w każdym z nich. A coraz więcej ludzi wraca później z pracy. Jeśli chodzi o czas, też mam niedosyt...”.

W małych miejscowościach księża i wierni są w bardziej komfortowej sytuacji, o czym możemy przeczytać w piśmie Niedziela (Agnieszka Dziarmaga, „Duszpasterska wizyta, duszpasterska szansa”, dostęp 15.01.2018):

 

  „Diecezja kielecka ma w zdecydowanej większości charakter rolniczy, gdzie na dobre zakorzenił się obyczaj celebrowania kolędy. Nie ma mowy o krótkich odwiedzinach. Ksiądz musi wysłuchać tego, co ludzie mają mu do powiedzenia, czasem pokosztować ciast upieczonych na tę okazję, „omodlić” nowe domowe sprzęty, skorzystać z transportu organizowanego przez parafian. Pan Stanisław z Morawicy nie wyobraża sobie, żeby ksiądz chodził na piechotę albo jeździł własnym samochodem. –To jedyna okazja, żeby z księdzem bliżej pogadać, poznać go. No i nie wypada - kwituje krótko. - Co ksiądz, to ksiądz. 
- Dla mnie kolęda jako ciągłe pogłębianie relacji z parafianami, ma duży sens - wyjaśnia ks. prob. Marian Gawinek. - W takiej parafii jak Stojewsko, ksiądz zna wszystkich i wszyscy znają księdza, więc tym bardziej jest o czym porozmawiać. Odwiedzanie rodzin i domów odbywa się na sposób tradycyjny, w ciągu godziny mniej więcej są to cztery „numery”. Księdza poprzedzają zawsze ministranci, którzy zaśpiewają gospodarzom kolędę. Pan domu czeka przed bramą, zaprasza do wysprzątanego wnętrza. Z księdzem starają się spotkać wszyscy domownicy. Ludzie chcą się wygadać; mówią, że coraz trudniej im o nadzieję, rolnictwo jest bez szans. Ale ostatnio obserwuję, że część młodych zaczyna osiedlać się w rodzinnej parafii, głównie za sprawą dobrze prosperującego zakładu drzewnego”. 

 

Kolęda w Norwegii

Przebieg kolędy w Norwegii wygląda podobnie jak w Polsce. Różnice dotyczą głównie spraw „technicznych”. Księża w Norwegii mają pod swoją opieką parafie obejmujące duże obszary geograficzne. Z tego względu, aby dotrzeć do wiernych, księża muszą odbywać dalekie, czasem ponad stukilometrowe podróże, Rzeczą oczywistą jest więc, że kapłani  potrzebują dużo czasu ma odwiedzenie wszystkich wiernych, dlatego w niektórych regionach  wizyta duszpasterska trwa nawet ponad dwa miesiące. Wierni zapisują się na wizytę w swoim kościele parafialnym, więc księża odwiedzają tylko tych parafian, którzy zadeklarowali taką chęć. Zarówno ze strony wiernych, jak i księdza wizyta duszpasterska wymaga w Norwegii większego wysiłku niż w Polsce i dlatego księża nie spotykają się tutaj z zamkniętymi drzwiami, jak czasem zdarza się to w Polsce. W Norwegii księdza do domu zapraszają ci, którzy naprawdę tego chcą. Przeciętna wizyta trwa między 40 a 60 minut.

 

Zapytałam księdza Marcina Zycha z parafii St. Paul w Bergen o jego doświadczenia związane z kolędą:

„– Ja jestem nowym duszpasterzem i jest to mój pierwszy rok posługi w Norwegii więc myślę, że księża którzy tu pracują dłużej mogli by dużo więcej powiedzieć. Niemniej jednak z moich obserwacji mogę powiedzieć, że kolęda tutaj stanowi dla tych, którzy o nią proszą ważne wydarzenie. Jest to przecież niewątpliwe świadectwo wiary, przywiązania do Kościoła, ale i do polskiej tradycji. Często zauważam, że rodzice przed, albo czasem nawet w czasie odwiedzin kolędowych opowiadają, swoim dzieciom, jak wyglądała kolęda w Polsce, jak się do niej przygotowywali. Niektórzy ojcowie opowiadają, jak to było, gdy jako ministranci towarzyszyli kapłanowi podczas kolędy.

– Inny ważny moment to wspólna modlitwa w intencji całej rodziny ze szczególnym poleceniem ich spraw i prośba o Bożą opiekę i błogosławieństwo w Nowym Roku. W czasie tej modlitwy pamiętamy też o zmarłych z rodziny, o wszystkich rodzinach i całym Kościele.

–Z uwagi na to, że często w ciągu dnia odwiedzamy tylko kilka rodzin pięknym jest również czas wspólnej rozmowy. Często rodziny dzielą się swoimi radościami, powodzeniami, ale też i tym, co stanowi obawę albo niepewność. Często w rozmowach wierni pytają o różne kwestie związane z wiarą, życiem religijnym, przyjmowaniem sakramentów świętych. Można by wymieniać wiele kwestii, które są poruszane w czasie tych rozmów. Jest to także okazja, żeby zapraszać różne osoby do włączania się w życie Kościoła, czy to w służbę ministrancką czy też posługę lektora czy inne.

– Dzięki temu, że możemy poświęcić rodzinie sporo czasu, niekiedy nawet ponad godzinę, jest to również okazja do wzajemnego poznania i odkrycia jak to mówią, że „ksiądz też człowiek”. Ponieważ dzień i godzinę wizyty ustalamy indywidualnie z każdą rodziną wszyscy członkowie rodziny biorą w niej udział. Wiele rodzin podkreśla, że dla nich najważniejszym jest dar modlitwy i Bożego błogosławieństwa, które kapłan przynosi do domu i dlatego bardzo im zależy, aby takie spotkanie kolędowe się odbyło. Dla mnie jako duszpasterza kolęda to okazja do poznania czym żyją ludzie, wśród których posługuję, wsłuchania się w ich potrzeby, problemy itd. wszystko po to, by potem móc po prostu być bliżej ich życia”.

 

Dać szansę kolędzie

Badania pokazują, że w Polsce niewiele ponad 50 procent polskich katolików przyjmuje księdza po kolędzie. Czy znaczy to, że dla pozostałej połowy wizyta duszpasterska jest przestarzałym zwyczajem?

Warto jednak pomyśleć o kolędzie w inny sposób jako o szansie. Na przykład szansie na zatrzymanie się „w biegu” i na spotkanie z drugim człowiekiem.  Otwarte drzwi naszego domu, poświęcenie go i wspólna modlitwa to również, a może przede wszystkim, zaproszenie wystosowane do Boga. Słowa księdza Marcina Zycha zdają się potwierdzać, że wielu polskich katolików w Norwegii dostrzega tę szansę:

„– To, co mnie jako księdza stawiającego pierwsze kroki w posłudze tu w Norwegii porusza to fakt, że wizyta kolędowa jest dla tych, którzy o nią proszą, wydarzeniem, a nie obowiązkiem. Jako księdza bardzo cieszy mnie, kiedy słyszę: 'Proszę księdza nie wyobrażam sobie, żeby w naszym domu nie było kolędy. Przecież to błogosławieństwo dla nas, dla naszego domu. Powiem szczerze: pozostaje tylko życzyć, żeby tak to pozostało na dalsze lata'”.