Opactwo w Tyńcu - miejsce, do którego się wraca

DSC_0199.JPG

 

Opactwo benedyktynów w Tyńcu przyciąga jak magnes. Przyjeżdżają tu turyści, którzy odwiedzają Kraków i mieszkańcy Małopolski, dla których jest to jedno z ulubionych miejsc na weekendowy spacer lub wycieczkę rowerową. Zjawiają się tu osoby wierzące, które pragną umocnić swoją wiarę, jak również ci, którzy wątpią i szukają odpowiedzi na trudne pytania. Ponieważ w Regule św. Benedykta słowo gościnność ma wyjątkowe znaczenie klasztor jest otwarty dla wszystkich.

 

Tekst i zdjęcia: Marta Tomczyk-Maryon

 

 

Oddalony 12 km od Krakowa klasztor w Tyńcu jest usytuowany na wapiennej, stromej skale nad Wisłą. Aby w pełni docenić jego malownicze położenie warto obejrzeć opactwo z pewnej perspektywy, z drugiego brzegu rzeki od strony Piekar. Kamienne i kamienno-ceglane mury zdają się tworzyć jeden organizm ze skałami, na których wyrastają. Wiosną i latem pięknie odcinają się od zieleni. Jestem tu jednak zimą: wszystko jest pokryte cienką warstwą śniegu. Do klasztoru trzeba się wspiąć po wybrukowanej kocimi łbami drodze. Jest ona dostatecznie szeroka, aby zmieścił się samochód osobowy. Przechodzę przez bramę, która przypomina te, które widuje się w obronnych zamkach. Gdy wychodzę na dziedziniec widzę zabudowania klasztorne. Po lewej stronie kościół pod wezwaniem św. św. Piotra i Pawła, do którego prowadzą kamienne schody. Obok kościoła zabudowania klasztorne. Za mną Opatówka - budynek bramny, w którym mieszczą się pokoje dla gości. Na wprost znajduje się nowo wybudowana część -Dom Gości i muzeum; ceglane budynki znakomicie współgrają z kamiennymi murami i kościołem. Zamykające dziedziniec z prawej strony mury są niższe niż w dawnych czasach, ale dzięki temu można przez nie zobaczyć piękny widok na zakole Wisły.

abbey-1685328_960_720 (2).jpg

 

Na terenie klasztoru znajdują się oznaki benedyktyńskiej gościnności i nowoczesności: restauracja, kawiarnia oraz dwa sklepy (jeden z produktami tynieckimi, drugi wyrobami sióstr ze Staniątek). Można tu dostać znakomite, wyrabiane według starych receptur sery, wędliny i miody. Miłośników naturalnych kosmetyków czeka tu wiele miłych i pachnących niespodzianek. Jest tu również księgarnia, w której warto się zaopatrzyć się w książki wydawane przez wydawnictwo Benedyktynów.

 

Klasztor w Tyńcu

Benedyktyńskie opactwo śś. Apostołów Piotr i Pawła zostało założone w roku 1044 przez Kazimierza Odnowiciela. Powstał tu zespół kamiennych budowli: trójnawowa bazylika romańska oraz zabudowania klasztorne. W stuleciach klasztor przeszedł zmiany i rozbudowę, by w wieku XVI osiągnąć rozkwit. Okres od XVII do końca XIX wieku to burzliwe czasy wojen i powstań, które oznaczały dla opactwa naprzemienną ruinę i odbudowę. W XVIII wieku toczyły się tu m.in. walki między konfederatami a wojskiem rosyjskim, które doprowadziły do zrujnowania klasztoru. Władze austriackie, pod jakimi znalazł się klasztor w roku w 1816, dokonały rozwiązania opactwa. W 1831  pożar strawił dachy i klasztor znów stał się ruiną;  ocalały kościół przejęła parafia. W latach 30. XX wieku belgijskie opactwo św. Andrzeja w Brugii stało się ośrodkiem formacji polskich powołań benedyktyńskich. Biskup krakowski Adam Sapieha oddał ruiny dawnego opactwa na miejsce nowej fundacji. Grupka mnichów przybyła do Tyńca 30 lipca 1939. Ich przełożonym został o. Karol van Oost OSB. Podjęte dzieło przetrwało okres wojny i lata komunizmu.

W latach 1947 - 2008 klasztor został odrestaurowany i powrócił do pełnej świetności. Opieką nad kulturowym dziedzictwem opactwa Benedyktynów w Tyńcu sprawuje dzisiaj Fundacja Chronić Dobro, która zajmuje się również propagowaniem duchowości benedyktyńskiej.

 

 

 

Otwarcie na świat i cisza

Opactwo w Tyńcu, jak żadne inne miejsce, łączy historię i z nowoczesność.  Aby dowiedzieć się jak to możliwe i dlaczego tutaj udaje się to tak znakomicie, rozmawiam z jednym z mnichów, bratem Grzegorzem.

 

– Wiele osób jeździ dzisiaj na różnego rodzaju warsztaty rozwojowe. To sposób na ciekawe spędzenie wakacji, zdobycie nowych umiejętności lub okazja do poznania siebie samego.  Nie wszyscy jednak wiedzą, że interesującą propozycję warsztatową i rekolekcyjną można znaleźć również w klasztorach. Jaką ofertę przygotowali benedyktyni tynieccy?

– Oferta została ukształtowana w oparciu o motywacje, które zaobserwowaliśmy u naszych gości. Są to różne grupy ludzi. Część osób przyjeżdża tu wyłącznie dla celów rekreacyjnych na pobyt indywidualny, niezorganizowany. Korzystają z faktu, że to miejsce jest blisko Krakowa.  I ta grupa nie ma wielkich planów związanych z dbaniem o swoje życie duchowe. Oprócz tego istnieją ludzie przyjeżdżający na konkretne rekolekcje i warsztaty.

Nasza propozycja obejmuje rekolekcje oraz warsztaty, które zajmują się kształtowaniem konkretnych umiejętności. Rekolekcje polegają zasadniczo na przekazywaniu tego, co znajduje się w naszej mniszej tradycji. Zależy nam szczególnie na nauczeniu ludzi prowadzenia modlitwy. Życie ma dzisiaj wysokie tempo i ludzie muszą się zajmować wieloma się różnymi sprawami. Zależy nam na tym, aby potrafili się zatrzymać i pomodlić. Szczególnym wyrazem tego są nasze rekolekcje o Modlitwie Jezusowej, gdzie uczymy praktyki odmawiania tej modlitwy i organizowania całego swojego życia wokół Boga. Nasze rekolekcje są też nastawione na Pismo Święte na tzw. lectio divina - Boże czytanie.

Warsztaty są już bardziej wyspecjalizowane. Prowadzimy np. warsztaty dla ludzi związanych z biznesem, z którymi rozmawiamy o wartościach Reguły św. Benedykta, jeśli chodzi o zarządzanie czy to klasztorem czy przedsiębiorstwem. Jest tu wiele wspólnych wątków. Organizujemy również warsztaty związane z kulturą mniszą: z kaligrafią, z ikonografią. Dużą popularnością cieszą się, trwające cały tydzień, warsztaty poświęcone św. Hildegardzie z Bingen i jej diecie.DSC_0170.JPG

– Czy te spotkania odbywają się tylko w języku polskim?

– Zasadniczo są prowadzone w języku polskim, ale bywa i tak, że grupy organizują sobie same spotkania i konferencje we własnych językach. Na przykład ostatnio odbyła się tu konferencja ukraińskich psychologów. Wkrótce będę prowadził Dzień Skupienia dla grupy z Wysp Owczych w języku angielskim. Będą tam dwie konferencje i dwie medytacje, oprowadzanie i wspólny obiad. Jesteśmy otwarci na takie propozycje, staramy się być elastyczni, i jeśli ktoś się do nas zgłasza, to chcemy nad tym pracować.

Trwają rozmowy na temat dużego, rocznego seminarium dla kierowników duchowych z Europy z różnych wyznań chrześcijańskich. Zobaczymy czy to się uda, ale mówię o tym, żeby pokazać, że jesteśmy otwarci na różne inicjatywy, które do nas przychodzą z zewnątrz.

 

– Dlaczego tak ważne jest nauczenie ludzi modlitwy i czytania Biblii?

– Gdy uczymy ludzi modlitwy staramy się ich oswoić z pewną prawdą, która umknęła nam przez stulecia. Czasami nam się wydaje, że modlitwa polega na dużym wysiłku, by odnajdywać Pana Boga, który jest za gęstą mgłą. Myślimy, że modlitwa to odzieranie kolejnych warstw, aby do Niego dotrzeć. Natomiast, kiedy my mówimy ludziom o modlitwie, zwłaszcza o Modlitwie Jezusowej, staramy się na początku powiedzieć, że Pan Bóg już jest, i to nie jest tak, że On zacznie być za jakiś czas, gdy wejdziemy na jakieś niedosiężne szczyty. Wszystko, czego uczymy to rzeczy dla początkujących. Całe nasze życie to życie początkujących, jak mówi św. Benedykt w Regule. Nawet jeśli ludzie nie zdołają tutaj nabyć zdolności do koncentracji - która nie jest jednak prosta - to chcielibyśmy, aby wyjechali stąd z przekonaniem, że Pan Bóg zawsze przy nich jest. Niezależnie od tego, co przeżywają, co się z nimi dzieje, mogą się do Niego zwrócić. Jeżeli ludzie przejeżdżają do klasztoru, to często z zamiarem, aby znaleźć tu Boga. A my mamy wielką nadzieję, że wrócą tam skąd przyjechali, i że tam znajdą Boga. Natomiast jeśli chodzi o Pismo św. wydaje mi się, że bardzo ważne jest szczególnie w dzisiejszym świecie, byśmy cały czas byli z kimś w dialogu, byśmy nie byli zamkniętymi jednostkami, monolitami, które z nikim nie dialogują, i które myślą, że ukształtują się same. Kiedy otwieramy Pismo św. to jest dialog z samym Panem Bogiem. I trzeba być odważnym, by czytać Pismo św., ponieważ, to, co chcemy, żeby się stało, to jest jakaś przemiana wewnętrzna. Czytamy coś, co jest na zewnątrz nas, ale po to, aby to nas ukształtowało. Wierzymy, że nie znamy wszystkich odpowiedzi, chcemy ich szukać na zewnątrz i u Pana Boga, ale paradoksalnie okazuje się, że potwierdzenie tych odpowiedzi znajdujemy w naszym sercu.

– Czy propozycja warsztatów i rekolekcji jest przeznaczona tylko dla katolików?

– Nie. Polska to jest tzw. kraj katolicki, gdzie jest ogromna ilość osób, które otrzymały chrzest, ale które nie żyją zgodnie z zasadami wiary. Tak więc muszę powiedzieć, że przyjeżdżają tu właściwie sami katolicy, ale często są to osoby, które ostygły w wierze. Zjawiają się tutaj ludzie poszukujący, nie zawsze sami „poprawni” katolicy. I prawdę powiedziawszy, cieszy nas to. Przyjeżdżają tu również osoby różnych wyznań. Ja sam miałem w tym pomieszczeniu rozmowę z niewierzącym Żydem z Izraela, który zjawił się tu ze swoją narzeczoną, katoliczką.  Były tu też osoby z innych wyznań chrześcijańskich. Cieszy nas również przyjmowanie przedstawicieli innych wyznań, cieszy nas dialog z nimi.

– A co oznacza dla was, mnichów takie otwarcie klasztoru na świat?

– Tak, to stanowi duży problem dla mnichów: na ile się otwierać i czy w ogóle? Ale każdy, kto uczciwie czyta Regułę św. Benedykta, musi wziąć pod uwagę jakiś stopień otwarcia. Św. Benedykt mówi, że należy okazywać gościnność, „zwłaszcza naszym braciom w wierze”. Oznacza to, że oprócz braci w wierze, w zakonach benedyktyńskich przyjmowano również innych ludzi. Jeśli św. Benedykt i jego bracia mieli taką otwartość, to jaki wybór mamy my, skoro jesteśmy jego uczniami? Nie chcielibyśmy być kimś oderwanym od rzeczywistości, kimś kto jest na marginesie społeczeństwa. Mnisze odejście od świata nie polega na tym, że tracimy zupełnie kontakt z rzeczywistością, że nie wiemy, jak obsłużyć smartfona, nie umiemy zrobić przelewu bankowego, czy nie mamy pojęcia, kto jest aktualnie premierem czy prezydentem. Uważamy, że to byłby brak szacunku dla społeczności, w której żyjemy i przejaw utraty konkretu życia. I ci ludzie, którzy tu przyjeżdżają mogą nas ubogacić, kiedy się otwierają przed nami mówią o swoich problemach. Natomiast tym, co nas wszystkich ubogaca, jest to, że Pan Bóg jest odpowiedzią, tak na ich, jak i na nasze problemy.

– Jakie jest znaczenie ciszy, milczenia w klasztorze?

– To jest doświadczenie każdego z braci, który wstępuje do klasztoru. W okresie postulatu i nowicjatu jesteśmy odseparowani od świata zewnętrznego, nie korzystamy z internetu, tylko raz w miesiącu możemy zadzwonić do rodziców, wolno nam wysłać tylko listy zwykłą pocztą. Przez cały czas jesteśmy w tym samym miejscu. Prowadzimy monotonny tryb życia. Kilka godzin dziennie wykonujemy prostą pracę fizyczną, w której trudno się zrealizować. Nagle znajdujemy się w środowisku powtarzalności i ciszy. I wtedy tak naprawdę okazuje się kim jesteśmy. Wtedy wychodzi na wierzch wszystko, co w nas jest. Okazuje, że to, co robiliśmy uważaliśmy za źródło naszego poczucia wartości. Ale nie tak myślą chrześcijanie, nie czerpią poczucia wartości z tego, co robią. Nie każdemu jest dane robić spektakularne rzeczy. Nagle konfrontujemy się z tym, że mamy pewne wady, których się nie spodziewaliśmy się, wychodzą na wierzch różne cechy, uzależnienia. Wydaje mi się, że ciszę można porównać do postawienia szklanki z mętną wodą na stole: to, co mętne opada na dno i dopiero wtedy widzimy, co jest w szklance. Cisza służy zobaczeniu tego, co w nas jest.

– Czy to się łączy ze stabilitas (stałością), która jest zapisana w Regule benedyktyńskiej?

– Stałość to jeden z naszych ślubów. Zewnętrzna praktyka stałości polega na tym, że całe życie spędzamy w jednym miejscu, że nieraz latami zajmujemy się tym samym, że żyjemy tym samym rytmem dnia, że ciągle odmawiamy te same modlitwy, psalmy. Żyjemy pewnymi powtarzalnymi schematami, które pochodzą sprzed wieków. Natomiast, jeżeli za tym nie pójdzie wewnętrzna przemiana, to, to się zda na nic. Św. Benedykt mówi w Regule, że jeżeli coś okaże się dla ciebie zbyt trudne, to nie uciekaj od razu. W pewnym sensie jest to idea stałości. Stałość polega na tym, że ja jestem cierpliwy wobec własnych poruszeń. Potrafię przeczekać, to, co się we mnie dzieje, żeby ukazało się to, kim tak naprawdę jestem. Kiedy mnich przychodzi do klasztoru musi pokornie uznać, że nie wiem kim jest. Czasami się wydaje, że przychodząc do klasztoru właśnie odkrył swoją tożsamość. Ale prawdziwe poznanie swojej tożsamości polega to na tym, o czym Jezus mówi w ostrych słowach, że trzeba się wyrzec samego siebie.

 

– Na poziomie psychologicznym, można by to nazwać walką z własnym ego.

– Nie chcę straszyć czytelników, ale tak naprawdę, jest to rodzaj umierania. I tak traktuję słowa Jezusa „Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je”.  I tak naprawdę stałość służy ujrzeniu tego, co ma w nas umrzeć, abyśmy się narodzili do duchowego życia z Chrystusem.

 

– Wielu mnichów zanim złożyło śluby w tym klasztorze wykonywało różne zawody, miało swoje  osiągnięcia np. naukowe. Czy w klasztorze istnieje możliwość rozwijania swoich zdolności?  Czy mnisi mają czas wolny, w którym mogą pracować „dla siebie”?

– Cały dzień jest szczelnie zapełniony, ale zwykle między obiadem, który jest o 13.00 a 15.00, jest cisza i czas wolny. I wtedy przez te 1,5 godziny jest czas, aby zrobić coś „dla siebie”. Jednak to „dla siebie” jest w cudzysłowie. Czas wolny jest również wieczorem po komplecie, a więc od około 20.30 do 6.00 rano. Taki czas jest również w niedzielę między obiadem a nieszporami, czyli między 13.30 a 19.00.  Akurat w naszym klasztorze jest dość dużo wolnego czasu. W niedzielę staramy się ten czas spędzać razem i odpocząć. W zeszłą niedzielę byliśmy razem na spacerze, latem zdarza nam się popływać kajakiem lub pojechać na wycieczkę rowerową.

Nasze życie polega jednak na tym, że tego czasu wolnego jest mniej niż w życiu poza klasztorem. Ale taka jest idea, że my się tu przenosimy i oddajemy pod czyjeś kierownictwo. Ale to wszystko wiąże się z tym, o czym mówiłem wcześniej. Tutaj bracia mają obowiązek odbyć formację teologiczną, co prawda nie musi to być formacja akademicka, ale wielu kończy studia teologiczne. Oprócz tego są różne inne formy kształcenia: jeden z braci robi kurs malowania ikon, drugi studia podyplomowe o chorale gregoriańskim. Niektórzy wyjeżdżają na studia wyższego stopnia, na studia doktoranckie do Rzymu lub innych miejsc. Jeden z braci skończył technikum odzieżowe i jest krawcem. Mamy również własne wydawnictwo, w którym pracuje trzech naszych mnichów. Staramy się dbać o formację intelektualną, ale inwestujemy również w rzemiosło. Jeden z braci uczył się ceramiki w Holandii, dostaliśmy stamtąd piec, który pozwala mu wypalać krzyże; można je kupić w naszym sklepie. Zaczynamy budować pasiekę, jeden z braci robił kursy pszczelarskie, dbamy również o ogród. Wracamy do dawnych rzemiosł. W czasach komunizmu potrzeby były takie, że bracia, którzy byli wyświęceni zajmowali się pracą duszpasterską. Natomiast dzisiaj bracia inaczej to rozeznają: część mnichów zajmuje się pracą duszpasterską, ale jest również część, która chce wracać do pierwotnego ideału mniszego życia: pracy, liturgii, modlitwie i Piśmie św.

 

– Czy wśród osób odwiedzających klasztor są takie, które tu wracają?

– Tak, jest sporo osób, które wracają. Istnieje też stuosobowa grupa tzw. oblatów. Są to ludzie świeccy, którzy w świecie żyją według Reguły św. Benedykta. Odbywają u nas formację, rodzaj nowicjatu, jednak nie na miejscu, tylko dojeżdżając i kształcąc się pod kierownictwem jednego z mnichów. Składają uroczyste przyrzeczenia i później przyjeżdżają tu na rekolekcje adwentowe i wielkopostne. To są właśnie ludzie, którzy wracają, którzy modlą się z nami.  Jeden z naszych ojców ma zwyczaj ostrzegania ludzi, mówi „uważajcie, tu się wraca”.

 

– Tu się wraca

– Brat Grzegorz ma rację, co potwierdza rozmowa z Anią, jedną z uczestniczek tynieckich warsztatów.

 

– Czy jesteś tu pierwszy raz?

– Tak, znałam to miejsce tylko ze słyszenia.

– Co cię skłoniło, aby przyjechać do klasztoru i wziąć udział w Tynieckim Dniu Skupienia?

– Chciałam tu już przyjechać dwa lata temu, jednak nie udało mi się. Miałam bardzo dużo zawirowań życiowych i problemów, ale w końcu znalazłam taki moment, aby się odseparować od ludzi i problemów.

– Jakie masz przemyślenia po całym dniu modlitw i rozmów?

– Dzisiaj udało mi się ogarnąć i usłyszeć moje myśli. I jest to taki pierwszy dzień od wielu lat, gdzie myślę tylko o tym miejscu. Atmosfera tego miejsca, ten klimat niesamowicie się udziela. Nie mówiąc już o konferencjach i modlitwie, to samo miejsce jest niezwykle: stare budynki, mury. Modlitwy mnichów w kościele. Wszystko to wywarło na mnie duże wrażenie.  Żałuje jednak, że byłam tu tylko jeden dzień.

– Czy chciałabyś tu wrócić i wziąć udział w jakimś warsztacie lub rekolekcjach?

– Tak, na pewno tu wrócę i to jeszcze w tym roku!

 

Życie mnicha jest skromne

Będąc w klasztorze nie mogę sobie darować jego zwiedzania. Brat Tymoteusz jeden z najmłodszych mnichów zbiera grupę chętnych osób na dziedzińcu przy zabytkowej kołowrotowej studni przykrytej altaną i dachem z gontu. Została ona zbudowana bez użycia gwoździ, a jej szyb ma głębokość 40 m i sięga do lustra wody, rzeki Wisły. Brat Tymoteusz opowiada o burzliwej historii Tyńca i prowadzi nas do dostępnej dla zwiedzających części klasztornej. Wędrujemy gotyckimi krużgankami podziwiając sklepienie oraz oryginalną, zachowaną z XI wieku ścianę. Oglądamy gotycki kapitularz, czyli miejsce spotkań kapituły zgromadzenia. W jednej z sal urządzono dawne skryptorium. Choć całe wyposażenie warsztatu pisarskiego jest współczesną rekonstrukcją, mam wrażenie jakbym się znalazła w średniowiecznym klasztorze. Gdybym przymknęła oczy, mogłabym usłyszeć skrzypienie gęsich piór przesuwających się po papierze.

Kościół św. Piotra i Pawła to trójnawowa świątynia z gotyckim prezbiterium i barokową nawą główną. Większość ołtarzy, jakie się tu znajdują są dziełem Franciszka Placidi. Uwagę przyciąga ambona w kształcie piotrowej łodzi - czarny marmur i złocenia oraz dramatyzm postaci Lewiatana - nadają jej barokowy charakter.

Po zakończeniu oprowadzania brat Tymoteusz zachęca do zadawania pytań. Jest ich sporo, ale większość dotyczy życia mnichów w zakonie. Dowiaduję się więc paru nowych szczegółów.

„Cela mnicha Jest skromna, znajduje się w niej, to, co najpotrzebniejsze: biurko, krzesło, posłanie szafa, regał na książki. Jest taki zwyczaj, że przyjeżdżając do postulatu, trzeba przygotować listę swoich rzeczy i na ten czas 1,5 roku są one deponowane.

Nie posiadamy własnych pieniędzy. Natomiast, gdy jest potrzeba i chcemy np. kupić spodnie lub buty, to wtedy idziemy do kasjera i zgłaszamy to. Gdy np. wyjeżdżamy na rekolekcję i dostajemy jakieś pieniądze za posługę, to potem zwracamy je do wspólnej kasy”.

– Czy mnisi mają wakacje?

– Między postulatem a nowicjatem można wyjechać na parę dni. Później cały rok nie ma wyjazdów, jedynie rodzice mogą przyjechać tutaj raz na kwartał lub raz na pół roku. Natomiast przed ślubami wieczystymi można wyjechać na dwa tygodnie. Po ślubach wieczystych jest miesiąc urlopu. To niemało. Jednak wielu ojców z tego nie korzysta.

– Czy mnisi uprawiają sport?

– Sportu nie ma zbyt dużo, jednak niektórzy bracia biegają. Ja np. przywiozłem łuk i strzelam do celu. Mamy również siłownię. Rzadko jednak gramy w gry zespołowe np. w siatkówkę.

 

Benedyktyński plan dnia (dni powszednie)

06.00 - Jutrznia

06.30 - Msza św. konwentualna

12.50 - Modlitwa południowa

13.00 - Obiad

17.00 - Nieszpory (po łacinie)

18.00-19.00 - kolacja

19.30 - Wigilie (Godz. Czytań i Kompleta)

 

 

Święty Benedykt i jego reguła

Święty Benedykt z Nursji (ok. 480 - 550) jest jedną do najważniejszych postaci w Kościele łacińskim. Prowadził życie pustelnicze, aby następnie założyć wiele klasztorów, z których najbardziej znanym jest istniejący do dzisiaj klasztor w Subiaco na Monte Cassino. Siostra św. Benedykta, św. Scholastyka, została założycielką żeńskiej gałęzi benedyktynów.

W roku 1964 papież Paweł VI wyróżnił św. Benedykta zaszczytnym tytułem głównego patrona Europy.

 

Reguła św. Benedykta (w skrócie)

Wszystkie działające na świecie zakony benedyktyńskie łączy napisana ok. roku 529 Reguła św. Benedykta. Wzorowało się na niej również wiele innych zakonów, doceniając jej mądrość i wyważenie.

Najważniejszą cechą Reguły jest umiar, który wyraża się m.in. w proporcji między praktykami religijnymi a pracą, czego wyrazem jest dewiza: Ora et labora - módl się i pracuj. Benedyktyni nie są pustelnikami, razem się modlą, pracują i spożywają posiłki. Ich głównym zadaniem jest dążenie do głoszenia chwały Stworzyciela. Życie mnichów jest ukierunkowane na wzajemne posłuszeństwo i miłość bliźniego, zgodnie z nakazem Pisma: „Niech każdy z nas stara się o to, co dla bliźniego dogodne - dla jego dobra, dla zbudowania” (Rz 15,2).

Św. Benedykt ze szczególną pieczołowitością strzegł kultu liturgicznego, co pozostało do dni obecnych pięknym dziedzictwem jego zakonu. Dużą część dnia zakonnika przeznaczył na lectio divina - pogłębione czytanie Pisma Świętego. Wprowadził do zakonu profesję - prawem zagwarantowaną przynależność do zakonu oraz stabilność (stabilitas) miejsca, czyli zobowiązanie mnichów do pozostawania w jednym klasztorze aż do śmierci.

W Regule został również zapisany nakaz gościnności, przyjmowania ludzi, w których mnisi mają spotykać Chrystusa. 

 

Czarni mnisi

Benedyktyni na świecie

Zakony benedyktyńskie pojawiły się w Europie niemal z początkiem chrześcijaństwa. Najstarszym i najsławniejszym z nich było założone w roku 910 opactwo św. Piotra i Pawła w Cluny, które stało się ważnym ośrodkiem życia benedyktyńskiego w Europie.

Czarni mnisi, jak zwano benedyktynów od kolorów ich habitów, posiadali cechy, które zyskały im sympatię i stworzyły warunki do rozwoju zakonów. Byli pracowici i z powodzeniem zajmowali się różnymi działalnościami, od uprawy ziemi, poprzez rzemiosło aż po prowadzenie szpitali i szkół.

Dzisiaj istnieje 19 kongregacji rozsianych na wszystkich kontynentach i posiadających klasztory niemal we wszystkich krajach świata. Świadczy to o ciągłej aktualności powołania benedyktyńskiego we współczesnym świecie. 

„Zakon Świętego Benedykta w ciągu swojej długiej i bogatej historii dał Kościołowi jedenastu papieży i kilkuset biskupów. Wielu świętych i błogosławionych zostało wyniesionych do chwały ołtarzy jako mnisi Reguły benedyktyńskiej. Ponadto benedyktyni położyli podwaliny pod to, co dzisiaj nazywamy kulturą europejską. W wielu krajach to właśnie czarni mnisi byli pierwszymi głosicielami Ewangelii, przyczyniając się do chrystianizacji ludów pogańskich”.

http://benedyktyni.pl/benedyktyni/benedyktyni-na-swiecie/

 

 

Benedyktyni w Polsce

W Polsce benedyktyni pojawili się wraz z początkiem chrześcijaństwa. Ich pierwsze klasztory ufundowano w XI w.; do najstarszych należą: Tyniec, Sieciechów i Płock. W późniejszym czasie powstały m.in. klasztory w Lubiniu i na Świętym Krzyżu. W kolejnych wiekach pozycja benedyktynów wzmacniała się za sprawą wybitnych opatów, rozwojowi piśmiennictwa oraz tworzeniu bibliotek. Pod koniec XVI w. wiele klasztorów cieszyło się dobrobytem i swobodą, o czym świadczyła m.in. okazałość budynków. Opactwa posiadały liczne włości i folwarki. Opatowi często podlegali okoliczni proboszczowie.

W XVII w. przeprowadzono w zakonach benedyktyńskich reformę, którą uważa się za wybitne dzieło w powszechnej historii zakonu.

W dwóch następnych wiekach opactwa przeżyły upadek i odnowę. Wiele klasztorów zostało zlikwidowanych w tym czasie.

Przez kilkanaście lat benedyktyni żyli rozproszeni w obcych krajach.

W roku 1893 papież Leon XIIII wydał breve Summum semper, łącząc wspólną konfederacją wszystkich benedyktynów na świecie. Mianował on również ojca Hildebranda de Hemtinne, opata z Maredsous w Belgii, opatem-prymasem konfederacji z siedzibą przy uniwersytecie benedyktyńskim św. Anzlema. Do Maredsous trafił Polak Stanisław Ostrowski, który przywdział habit zakonny i przyczynił się do odbudowy klasztoru w Lubiniu.

Obecnie w Polsce istnieją trzy samodzielne klasztory benedyktynów: opactwo pw. śś. Apostołów Piotra i Pawła w Tyńcu, opactwo pw. Narodzenia NMP w Lubiniu i klasztor pw. Zwiastowania NMP w Biskupowie.

 

Ciekawostki

W Tyńcu rozpoczyna się akcja powieści Krzyżacy Henryka Sienkiewicza. Bogate opisy zabudowań klasztornych Sienkiewicz oparł zapewne na tekstach Jana Długosza, choć niewątpliwie nie zabrakło w nich inwencji twórczej autora.

 Z Tyńca wyszła inicjatywa tłumaczenia Biblii na język polski z języków oryginalnych, znana jako Biblia Tysiąclecia. Tutaj również po II soborze watykańskim przygotowano polskie tłumaczenie ksiąg liturgicznych.

 

Obejrzyjcie krótki film o odbudowie opactwa 

Na stronie tv opactwa znajdziecie bezpośrednie i archiwalne nagrania z Mszy św. oraz programy przygotowane przez ojców benedyktynów z opactwa w Tyńcu

Warto odwiedzić również stronę opactwa, gdzie znajdziecie więcej informacji o historii o tym, co obecnie dzieje się w Tyńcu 

Informacje o rekolekcjach i warsztatach znajdziecie tu