Nad Bożym Słowem. Niedziela Zesłania Ducha Świętego

 1024px-Duccio_di_Buoninsegna_018.jpg

"Przyjdź, Duchu Święty, przemień nasze wnętrze i odnów oblicze ziemi".

 

 

Tekst: ks. Marcin Zych (St. Paul kirke, Bergen)

 

Jeszcze kilka dni temu razem z uczniami wpatrywaliśmy się w Chrystusa, który wstępuje do nieba. Może trochę tak jak wtedy uczniowie, tak i my dzisiaj stawiamy sobie to pytanie: i co dalej? Oni wrócili do tych miejsc, które jakoś szczególnie do nich przemawiały. Mam takie przekonanie, że uczniowie często chodzili w różne miejsca i mówili sobie: „tu uzdrowił”, „tu nakarmił”, „tu uczynił to”, a „tu tamto”. Świadczy o tym fakt, że ciągle wracają do Wieczernika. Czyli miejsca, gdzie usłyszeli po raz pierwszy słowa, których świat dotąd nie znał: bierzcie i jedzcie, to jest ciało Moje, bierzcie i pijcie, to jest krew Moja, to czyńcie na moją pamiątkę. Te słowa, i to co się po nich dokonało, tak mocno zapisały się w sercu uczniów, że odtąd miejsce ich wypowiedzenia stanie się ich miejscem gromadzenia.

Mówię o tym wszystkim w kontekście Pięćdziesiątnicy, którą przeżywamy. Uroczystość Zesłania Ducha Świętego. Spełnia się zapowiedź samego Chrystusa. Ci pierwsi świadkowie, dotąd jeszcze wystraszeni, zamknięci, wycofani. Może nawet trochę szukający swojego miejsca; otrzymują dar, który sprawia, że już nie potrafią siedzieć w zamknięciu. Już nie potrafią, nie mogą nie mówić. Otrzymali Ducha Świętego, który można powiedzieć, uzdolnił ich do mężnego wyznawania wiary i postępowania według jej zasad. Autor Dziejów Apostolskich zapisał: Ukazały się im też jakby języki ognia, które się rozdzielały, i na każdym z nich spoczął jeden. I wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym, i zaczęli mówić obcymi językami, tak jak im Duch pozwalał mówić.

Zauważmy, że w tym samym momencie, ci którzy słuchają apostołów wręcz niedowierzają, że słyszą o Bogu w swoim własnym języku. To bardzo wymowne również dzisiaj, szczególnie dla żyjących poza swoją ziemską ojczyzną. Możemy mieć znajomych z różnych narodowości. Potrafimy się z nimi spotkać, pobyć, porozmawiać, ale o Bogu chcemy słuchać w swoim własnym języku. Wiele razy słyszałem już te słowa: proszę księdza, mogę iść na mszę w innym języku, nawet jeśli będę rozumiał, ja jej tak nie przeżyję, jak w swoim języku. Myślę, że wielu z nas podziela takie właśnie zdanie. Jesteśmy więc jak ci wszyscy ludzie, którzy słuchali Apostołów, głoszących wielkie dzieła Boże. To wydarzenie, to jednocześnie piękny opis narodzin Kościoła, który rodzi się w Mocy i działaniu Ducha Świętego, który od pierwszej chwili jest posłany do wszystkich ludów i narodów. W Uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego słyszeliśmy słowa: w imię Jego głoszone będzie nawrócenie i odpuszczenie grzechów wszystkim narodom począwszy od Jeruzalem. Wy jesteście świadkami tego. Dzisiaj widzimy jak  te słowa zaczynają się realizować i będą się realizować: aż do skończenia świata. Trzeba też podkreślić, że to nie tylko apostołowie i ich następcy, czyli biskupi i kapłani są odpowiedzialni za owo głoszenie wielkich dzieł Boga. Do tego jest wezwany każdy z nas. Przecież zostaliśmy napełnieni Duchem Świętym. Więc czyżbyśmy się schowali ze strachu do Wieczernika? A może chcemy ten dar zachować tylko dla siebie?

Ktoś pięknie powiedział, że człowiek, który dzieli się dobrem dwa razy tyle zyskuje. A zatem ileż możemy zyskać, kiedy podzielimy się radością wiary, doświadczeniem spotkania z Bogiem, świadectwem Jego działania w naszym życiu.

Znów, ktoś czytając te słowa, powie: „ksiądz tak musi mówić, bo jest księdzem, bo jest od tego, żeby głosić, a ja jak mam to zrobić. Jak głosić Boga, kiedy czasem w swoim domu, wśród znajomych jest on odrzucany? Jak głosić, kiedy może zwyczajnie po ludzku się boję?”.

Odpowiedź na te pytania przynosi nam dzisiejsza liturgia, która wskazuje nam drugie czytanie: sam Duch wspiera swym świadectwem naszego ducha… Może więc warto żebyśmy nauczyli się rozpoczynać dzień od modlitwy o Ducha Świętego? To doświadczenie wielu ludzi. Tak rozpoczynał każdy dzień Jan Paweł II, modląc się o Ducha Świętego. Dzisiaj Kościół śpiewa piękną sekwencję do Ducha Świętego. Czy nie  warto jej się nauczyć i powtarzać często w myślach, kiedy idziemy do pracy, czeka nas ważna sprawa czy rozmowa? Prośmy o Jego Światło. Sam Chrystus mówi, że przez działanie Ducha Świętego w owej godzinie będzie nam dane, co mamy mówić, jak postąpić.

Czasem ludzie myślą: „miałem szczęście”, „udało mi się”. Czasem innni mówią do nas: „jak to wymyśliłeś?”, „jak to zrobiłeś?”. Często niestety wtedy myślimy o swoich zdolnościach, geniuszu, a może to właśnie owa Moc z wysoka, czyli Duch Święty dał nam takie światło, które pozwoliło znaleźć to najlepsze rozwiązanie. Może warto wtedy z wdzięcznością pomyśleć i powiedzieć w sercu: „dziękuję, że jesteś przy mnie, że dajesz mi Swoje dary i mnie prowadzisz”.   

W drugim czytaniu dzisiejszej liturgii również po raz kolejny powracają do nas słowa Apostoła Narodów - św. Pawła: Albowiem wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi. Nie otrzymaliście przecież ducha niewoli, by się znowu pogrążyć w bojaźni, ale otrzymaliście Ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: «Abba, Ojcze!» Sam Duch wspiera swym świadectwem naszego ducha, że jesteśmy dziećmi Bożymi. Jeżeli zaś jesteśmy dziećmi, to i dziedzicami: dziedzicami Boga, a współdziedzicami Chrystusa; skoro wspólnie z Nim cierpimy, to po to, by wspólnie mieć udział w chwale.

Przez chrzest i bierzmowanie jesteśmy prawdziwie synami Boga, to dlatego każdego dnia zwracamy się do niego słowami: Ojcze nasz…; a może warto dzisiaj powiedzieć: mój Tato, który jesteś w niebie, święte jest imię Twoje. Ktoś może powie, że nie wolno tak zmieniać słów modlitwy. Nie czynię tego, by stawiać się na miejscu Boga, ale sam, kiedy tak medytuję tę modlitwę staje się ona mi jeszcze bliższa i cenniejsza. To dlatego w czasie każdej Mszy Świętej cała wspólnota Kościoła woła do Boga jak do Ojca. Ludzie różnych ras, języków, kultur jeśli tylko w Bogu uznają swojego Ojca w tym jednym momencie stają się sobie bardzo bliscy, bo choć czasem w różnych językach, ale mówią dokładnie te same słowa.

To jest właśnie piękno wspólnoty Kościoła, który z tej całej różnorodności tworzy jedno przed Bogiem. Do tej wspólnoty należę też ja i Ty. To chrzest nas połączył i jesteśmy teraz wzajemnie za siebie odpowiedzialni, byśmy mogli być razem z Bogiem w chwale.

Chciałbym dzisiaj zakończyć słowami, które rok temu w Uroczystość Zesłania Ducha Świętego, Papież Franciszek wypowiedział na zakończenie homilii na Placu Świętego Piotra w Rzymie: Tchnij na nas Duchu Święty, porywczy wietrze Boga. Tchnij w nasze serca i spraw, abyśmy oddychali czułością Ojca. Tchnij na Kościół i pchnij go aż po krańce ziemi, aby niesiony przez Ciebie, nie niósł niczego innego jak tylko Ciebie. Tchnij na świat delikatne ciepło pokoju i orzeźwiające pokrzepienie nadziei. Przyjdź, Duchu Święty, przemień nasze wnętrze i odnów oblicze ziemi.

Niech to będzie nasza osobista modlitwa, byśmy doświadczyli działania Ducha Świętego w naszym życiu osobistym, społecznym i w całym życiu Kościoła.