Nad Bożym Słowem. XXII Niedziela okresu zwykłego (2019)

woman-1031000_960_720.jpg

Po spotkaniu z osobami, które są pełne miłości i otwartości, zdolne do przebaczenia czujemy, że nasze serce zaczyna bić innym rytmem

 

 

Tekst: ks. Marcin Zych (St. Paul kirke, Bergen)

 

Na chorobę pyszałka nie ma lekarstwa, albowiem nasienie zła zapuściło w nim korzenie. Rozpoczynam dzisiaj zdaniem zaczerpniętym z Pierwszego czytania, które wydaje się być bardzo wymowne. Żyjemy w świecie, w którym ilość różnego rodzaju leków, odżywek, suplementów jest ogromna. W wielu sklepach możemy bez trudu kupić jakieś podstawowe leki. Z drugiej natomiast strony słyszymy dzisiaj zdanie, że jest choroba, na którą nie ma lekarstwa. Dobrze znamy jakie to uczucie, kiedy usłyszymy o jakiejś chorobie i okazuje się, że medycyna pozostaje bezsilna. Co wtedy czujemy? Złość, może też bezsilność, a może zaczynamy wtedy gorączkowe poszukiwania jakiegokolwiek leku, który mógłby pomóc. Nieważne stają się wówczas koszty, poświęcenie itd. Oczywiście nie jest niczym złym, gdy szukamy pomocy czy to dla naszych bliskich, czy dla samych siebie. Ostatecznie dbanie o zdrowie i życie to nasz obowiązek.

Piszę o tym, ponieważ dzisiejsze Słowo Boże mówi o bardzo specyficznej chorobie, która może dotknąć człowieka. Tą chorobą jest: pycha. Często niestety bywa tak - podobnie zresztą jak w przypadku chorób, które dotykają naszego ciała - że o tej chorobie, dotykającej naszego wnętrza, nie chcemy słuchać. Często odrzucamy ją od siebie wmawiając sobie i innym, że wcale nie dotknęła nas choroba pychy. Na kartach Biblii możemy znaleźć wiele razy wskazówkę, że właśnie pycha jest tym, co doprowadziło do upadku człowieka. Przypomnijmy sobie chociażby scenę z Raju: A wąż był bardziej przebiegły niż wszystkie zwierzęta lądowe, które Pan Bóg stworzył. On to rzekł do niewiasty: «Czy rzeczywiście Bóg powiedział: Nie jedzcie owoców ze wszystkich drzew tego ogrodu?» Niewiasta odpowiedziała wężowi: «Owoce z drzew tego ogrodu jeść możemy, tylko o owocach z drzewa, które jest w środku ogrodu, Bóg powiedział: Nie wolno wam jeść z niego, a nawet go dotykać, abyście nie pomarli». Wtedy rzekł wąż do niewiasty: «Na pewno nie umrzecie! Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło». Kłamstwo szatana zaczyna kiełkować i rodzić pychę. „Mogę być jak Bóg. Mogę być kimś”. Niestety skutki tego jak wiemy okazały się opłakane. Choroba pychy nie ominęła także samych apostołów: kłócili się, który z nich jest ważniejszy, a Judasz dla pieniędzy zdradził. Piotr nawet próbował pouczać Jezusa: Odtąd zaczął Jezus wskazywać swoim uczniom na to, że musi iść do Jerozolimy i wiele cierpieć od starszych i arcykapłanów, i uczonych w Piśmie; że będzie zabity i trzeciego dnia zmartwychwstanie. A Piotr wziął Go na bok i począł robić Mu wyrzuty: «Panie, niech Cię Bóg broni! Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie». Lecz On odwrócił się i rzekł do Piotra: «Zejdź Mi z oczu, szatanie! Jesteś Mi zawadą, bo myślisz nie na sposób Boży, lecz na ludzki». 

Podobną scenę ukazuje nam Ewangelia również dzisiaj: Gdy Jezus przyszedł do domu pewnego przywódcy faryzeuszów, aby w szabat spożyć posiłek, oni Go śledzili. Potem opowiedział zaproszonym przypowieść, gdy zauważył, jak sobie pierwsze miejsca wybierali. Tak mówił do nich: «Jeśli cię ktoś zaprosi na ucztę, nie zajmuj pierwszego miejsca, by przypadkiem ktoś znamienitszy od ciebie nie był zaproszony przez niego. Wówczas przyjdzie ten, kto was obu zaprosił, i powie ci: „Ustąp temu miejsca”, a wtedy musiałbyś ze wstydem zająć ostatnie miejsce. Lecz gdy będziesz zaproszony, idź i usiądź na ostatnim miejscu. A gdy przyjdzie ten, który cię zaprosił, powie ci: „Przyjacielu, przesiądź się wyżej”. I spotka cię zaszczyt wobec wszystkich współbiesiadników. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony».

Myślę, że każdy z nas gdzieś w tych przywołanych obrazach widzi samego siebie. Pytanie tylko, czy od razu nie uruchamiamy mechanizmu wyparcia i nie mówimy: inni owszem mają ten problem, ale nie ja. Druga sprawa, że często naszą pychę próbujemy zakryć fałszywą pokorą. Niby się usuwamy, niby ustępujemy, ale wszystko tylko po to, aby potem zaatakować ze zdwoją siłą i pokazać, co prawdziwie znaczę. Jeśli natomiast nie zostaniemy zauważeni zaczynamy się obrażać, mówić: „jak ktoś mógł tak postąpić, jak mógł mnie nie zauważyć”. Gdybyśmy byli prawdziwie pokorni, to wszystko nie miałoby dla nas najmniejszego znaczenia.

Czy zatem jest możliwe bycie człowiekiem prawdziwie pokornym? Często niestety zupełnie wypacza się prawdziwy obraz człowieka pokornego, ukazując go jako kogoś gorszego. Współczesny świat każe nam przecież być przebojowym, albo jak to się dzisiaj ładnie określa: kreatywnym, na topie. Stąd chyba dzisiaj tak często używane słowa: gwiazda, celebryta. Tylko czy rzeczywiście o to chodzi?

Chciałbym przytoczyć pewną wypowiedź, która wydaje się być bardzo adekwatna do naszych rozważań: Pokora polega natomiast, po pierwsze, na tym, żeby nie zazdrościć bliźniemu talentów, osiągnięć, takich czy innych możliwości, żeby raczej cieszyć się z pomyślności bliźniego i z tego, w czym jest on lepszy ode mnie. Zarazem jednak człowiek pokorny stara się rozpoznać swoje własne talenty oraz czynić to dobro, do którego jest wezwany. Sens pokory łatwiej zrozumieć wówczas, kiedy się głęboko wierzy, że nie ma człowieka, który by nie był wezwany do czegoś bardzo ważnego.

Ostatni fragment dzisiejszej Ewangelii, można by podsumować stwierdzeniem: nie ważne, kim jesteś, ważne kogo znasz. To prawda często lubimy się otaczać ludźmi, którzy coś znaczą. Niestety w konsekwencji okazuje się, że jesteśmy dla nich ważni o tyle, o ile oni są w stanie zrealizować własne interesy. Często natomiast dopiero spotkanie z ludźmi, którzy nie są wielkimi, nie mają tytułów i stanowisk, ale mają serce wrażliwe na drugiego człowieka ma większą wartość. Po spotkaniu z osobami, które są pełne miłości i otwartości, zdolne do przebaczenia czujemy, że nasze serce zaczyna bić innym rytmem. Wiele rzeczy staje się po prostu nieważnych. Liczy się człowiek i jego obecność.

Przystąpiliśmy, jak mówi dzisiaj autor Listu do Hebrajczyków: Wy natomiast przyszliście do góry Syjon, do miasta Boga żywego - Jeruzalem niebieskiego, do niezliczonej liczby aniołów, na uroczyste zgromadzenie, i do Kościoła pierworodnych, którzy są zapisani w niebiosach, do Boga, który sądzi wszystkich, do duchów ludzi sprawiedliwych, którzy już doszli do celu, do Pośrednika Nowego Testamentu - Jezusa.    

Możemy zatem wołać i prosić: Jezu cichy i serca pokornego, uczyń moje serce, według serca Twego.