Boże Narodzenie

1024px-Magi_Herod_MNMA_Cl23532.jpg

 
 
Tekst: ks. Waldemar Bożek (parafia św. Gudmunda w Jessheim)

 

Boże Narodzenie...[1] Jak to naprawdę było...?

W zeszłym roku zaproponowałem Ci Drogi Czytelniku próbę spojrzenia na to, co działo się w Nazarecie a później w Betlejem podczas Narodzenia Mesjasza „ludzkimi oczyma”. Chciałem popatrzeć na całą sytuację oczyma Józefa... Jaką rolę odegrał w tym kontekście często zapominany Opiekun Jezusa...?   

W refleksji nad Bożym Narodzeniem w tym roku chcę Cię zabrać drogami Mędrców a także mieszkańców ówczesnej Jerozolimy.

Ewangelista św. Mateusz zapisze w swojej Ewangelii: „Gdy zaś Jezus narodził się w Betlejem w Judei za panowania króla Heroda, oto Mędrcy ze Wschodu przybyli do Jerozolimy i pytali: «Gdzie jest nowo narodzony król żydowski? Ujrzeliśmy bowiem jego gwiazdę na Wschodzie i przybyliśmy oddać mu pokłon».” (Mt 2,1-2).

Jaka była reakcja Magów na ukazanie się gwiazdy zwiastującej narodzenie nowego króla żydowskiego? Jak diametralnie inaczej zachował się król Herod i cała Jerozolima…?

Drugi rozdział Ewangelii według św. Mateusza odpowiada na te pytania i pokazuje jednocześnie oddziaływanie Nowonarodzonego na współczesnych Mu ludzi a także reakcję ludzi na fakt narodzenia nowego króla.

Św. Mateusz kreśli sylwetki ludzi chcąc ukazać dwie zasadnicze grupy, do których i ja, i Ty Drogi Czytelniku musimy się przyporządkować. Całość bowiem drugiego rozdziału wspomnianej Ewangelii mówi o ludziach szukających i spotykających Boga, ale także o zamknięciu się na to spotkanie.

Pierwszą grupę stanowią oczywiście Mędrcy ze wschodu, główni bohaterowie tej historii. Zwróćmy uwagę, że Ewangelista nie podaje ich liczby ani imion. To tradycja przekazała nam, iż było ich trzech, a także podała ich imiona. Niemniej jednak znaleźć można (chociażby na ilustrujących tę scenę malowidłach w rzymskich katakumbach) czterech, sześciu a nawet dwunastu Przybyszów ze Wschodu.

Mędrcy, czy jak dosłownie określa ich Ewangelia: Magowie, byli ludźmi wnikliwie obserwującymi zachodzące w przyrodzie przemiany i zjawiska. Stąd też nie mogło umknąć ich uwadze pojawienie się na niebie nowej gwiazdy.

I tutaj mała dygresja… W wielu starożytnych kulturach zjawisko pojawienia się na niebie nowej gwiazdy, było znakiem narodzin kogoś wyjątkowego, kto w przyszłości odciśnie wielkie piętno na historii ludzkości.

To co bardzo istotne w tej historii… Mędrcom nie wystarcza naukowe odnotowanie owego faktu (chociaż mogli na tym poprzestać). Rodzi się w nich myśl, że skoro są świadkami tak ważnego wydarzenia, to należy poznać tę wybitną postać, którą ta gwiazda reprezentuje.

Postanawiają więc (sporo ryzykując) pozostawić swoje wygodne miejsce pracy i ruszyć w drogę. Ryzykują utratę posad (po wielu latach tułaczki). Narażają na szwank swoją naukową reputację (na wypadek, gdyby nikogo nie znaleźli) itd…

Ruszają więc w drogę za wskazaniami gwiazdy, która ich prowadzi. Kiedy przybywają do Jerozolimy naturalnie swoje kroki kierują na dwór królewski, tam spodziewając się znalezienia Nowonarodzonego. Trudno się dziwić, że w ich mniemaniu to jest najlepsze miejsce do życia wybitnej postaci. Pamiętajmy o kontekście czasów, w których rodził się Jezus. Niedorzecznością byłoby przypuszczać, że Ktoś, kto ma zmienić bieg historii nie będzie pochodził z rodu królewskiego i nie wychowa się na dworze przynajmniej książęcym.

 

 MCB-icon11.jpg

 

I tu, w zdecydowanym kontraście do postawy Mędrców, pojawia się druga grupa ludzi, uosabiająca zupełnie inny typ odniesienia do Boga. Nie tylko, że nie daje im radości wiadomość o narodzinach nowego króla, ale wprawia króla i całą Jerozolimę w przerażenie. Ewangelista Mateusz zapisze:

Skoro to usłyszał król Herod, przeraził się, a z nim cała Jerozolima.  Zebrał więc wszystkich arcykapłanów i uczonych ludu i wypytywał ich, gdzie ma się narodzić Mesjasz...” (Mt 2,3-4).

Zebrani arcykapłani i uczeni w Piśmie bez wątpliwości wskazali na Betlejem jako miejsce narodzenia Mesjasza, przytaczając słowa proroctwa Izajasza:

«W Betlejem judzkim, bo tak napisał Prorok:
A ty, Betlejem, ziemio Judy,
nie jesteś zgoła najlichsze spośród głównych miast Judy,
albowiem z ciebie wyjdzie władca,
który będzie pasterzem ludu mego, Izraela»...
” (Mt 2,4-6)

I tu chciałbym ukazać paradoks postaw. Magowie, którzy nie potrzebowali spotkania z nowonarodzonym królem, zdecydowali się na ryzykowną wędrówkę. Kapłani i nauczyciele wiary ówczesnego Izraela wiedzieli, gdzie narodzi się Mesjasz, mieli świadomość, gdzie Go spotkać. Nie wybrali się jednak w drogę. Nie potrzebowali Go i dlatego Go nie szukali. Wcześniej oparli swoje życie na królu Herodzie, zadbali o swoje urzędy, już poukładali swoje życie i… Zbawca nie był im potrzebny…

Herod również nie potrzebował Mesjasza. Co więcej, poczuł ogromne zagrożenie, ponieważ pojawienie się nowego króla oznaczało koniec jego panowania…

Z tego właśnie powodu potajemnie wezwał Mędrców i wypytywał o szczegóły pojawienia się gwiazdy. To dlatego uciekł się do podstępu, żeby zniszczyć zagrożenie. Wszystko podporządkował sobie, swoim planom i żywotnym interesom.

Paradoks, o którym wcześniej wspomniałem, uwydatnia się tu jeszcze dobitniej. Przerażająca i tragiczna postawa kapłanów i uczonych w piśmie, przewodników ludu, ludzi wierzących, znających Pisma Święte, proroctwa, ludzi, którzy wiedząc, gdzie znaleźć – nie szukają. A z drugiej strony nieznający Boga Magowie, którzy zaintrygowani naturalnym zjawiskiem, w końcu Boga odnajdują.

 1024px-Cappella_Sassetti_Adoration_of_the_Shepherds.jpg

 

Chcę teraz popatrzeć na swoje życie... chcę Drogi Czytelniku zachęcić i Ciebie byś popatrzył na swoje życie... W której grupie się dzisiaj bardziej odnajdę…? Z którą z postaw bardziej się utożsamiam…?

Może jestem dzisiaj jak arcykapłani…? Wyrosłem w środowisku katolickim, wiem na czym polegają zasady wiary, świetnie orientuję się w zasadach moralnych (świadomie niektóre odrzucając), pamiętam z lekcji religii naukę o Eucharystii i spowiedzi, słyszałem wielokroć zachęty do czytania Biblii, lecz… moje życie jest jakby „obok” Boga, który jest mi niepotrzebny, bo sam doskonale poukładałem swoje życie bez Niego… Jestem samowystarczalny!

A może jestem jak Herod…? I dla mnie Bóg jest zagrożeniem, bo jeśli wkroczy w moje życie to będzie domagał się radykalnej zmiany życia, nawrócenia…?

Oby jak najwięcej z nas mogło utożsamić się z Mędrcami… Otwarci na „nowość” którą Bóg oferuje zawsze. Bo dzisiaj też dla każdego z nas świeci Betlejemska gwiazda, która wskazuje drogę do Betlejem. Może dzisiaj wskazuje nam drogę do Nowonarodzonego poprzez dobrze przygotowaną i przeżytą spowiedź. A może ta droga wiedzie przez przebaczenie komuś kto mnie zranił… Może jest nią droga codziennego szukania Boga w drugim człowieku (choć niejednokrotnie ten Boży obraz jest w nas zamazany… ale jest!). A może Betlejemska gwiazda prowadzi nas na spotkanie z Nowonarodzonym przez drobne gesty życzliwości, prosty telefon, na który ktoś czeka…

Dróg tych tyle ile nas… Czy wybierzesz się w tę drogę, by jak Mędrcy przeżyć zaskakujące SPOTKANIE w to czekające nas Boże Narodzenie?

 

 

[1] Myśli oparte o: Ks. J. Stefanów, Pokłon Mędrców ze wschodu (Mt 2,1-12), w: Krąg biblijny, zeszyt spotkań 5, Tarnów 2007, s. 41-45.

 

c58a57e6-2174-42de-8694-624054a503cc.jpeg

 

Ks. Waldemar Bożek śluby kapłańskie przyjął z rąk  biskupa Wiktora Skworca w r. 2005. Na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego uzyskał doktorat. Do Norwegii przybył w sierpniu  2014 r.  Do roku 2017 był wikariuszem w parafii św. Hallvarda w Oslo. Od września 2017 jest wikariuszem w parafiii św. Gudmunda w Jessheim.

   

Przeczytaj również ubiegłoroczny tekst ks. Waldemara Bożka