Trzy różne światy, czyli polski ksiądz z Indii. Rozmowa z o. Anthonym Erragudi SVD

 DSC01328 (2).JPG

 Jego pierwszą ojczyzną  są Indie, drugą Polska, posługę kapłańską sprawuje w Norwegii. Trzy światy o. Erragudi

 

W tylu językach modlimy się w kościele św. Olafa! Po norwesku, angielsku, hiszpańsku, włosku, litewsku, po polsku... Dla mnie tu codziennie jest Pięćdziesiątnica. Podobna różnorodność jest w Indiach. Jednak w Norwegii jest więcej narodowości.

 

Tekst: Marta Tomczyk-Maryon Zjęcia: ks. Anthony Erragudi

 

– Ktoś mi kiedyś opowiadał, jak jego znajomy przyszedł do parafii św. Olafa i usilnie poszukiwał polskiego księdza w jakiejś sprawie. Kiedy skierowano go do ojca i zobaczył rodowitego Hindusa pomyślał, że ktoś się pomylił lub zrobił mu kawał. Już miał odejść, ale wtedy ojciec odezwał się piękną polszczyzną. Podobno zaniemówił. Czy często ojciec zadziwia i zaskakuje wiernych?

– W dalszym ciągu się to zdarza, ale rzadziej niż kiedyś. Jednak wszystko kończy się optymistycznie.

– Wyjaśnijmy skąd wzięła się ta świetna znajomość języka polskiego, zacznijmy jednak od początku - pochodzi ojciec z miejscowości Dhannavada w Indiach. To strasznie daleko od Polski. W jaki sposób ojciec znalazł w kraju nad Wisłą? I jak został werbistą?

– Poczułem powołanie jako bardzo młody człowiek, jeszcze kiedy byłem w podstawówce.  Dużą rolę odegrał w tym mój proboszcz, który był dla mnie wzorem do naśladowania. Nie był on lekarzem, adwokatem ani rolnikiem, lecz księdzem. Ale będąc księdzem, był wszystkim. Uczył mnie również języka angielskiego. Widziałem go z bliska i chciałem być taki jak on. Później wstąpiłem do Zgromadzenia Słowa Bożego i można by to nazwać przypadkiem, ale tak naprawdę nie ma przypadków. Przypadki są tylko w języku polskim (śmiech). Wstąpiłem do Zgromadzenia Słowa Bożego w Indiach w roku 1994. To zakon misyjny i międzynarodowy, który pracuje w 87 krajach świata i ma około 7 tysięcy współbraci - zakonników. Ten sam zakon jest m.in. w Indiach i w Polsce.

– Rozumiem, że ojciec urodził się w rodzinie katolickiej?

– Tak, od dziada pradziada. W Indiach mamy chrześcijaństwo od I wieku, od czasów św. Tomasza Apostoła. Moje nazwisko brzmi Erragudi, gdzie „erra” oznacza kolor czerwony, a „gudi” kościół. I jest to również nazwa miasta, położonego niedaleko miejscowości skąd pochodzę. W Erragudi znajduje się kościół, który jest obecnie w ruinach. Moim marzeniem jest jego odbudowa. Robię to po swojemu, ale jeszcze dużo jest do zrobienia.

 

po ślubie bratanicy.JPG

"Wszystkie święta w Indiach są rodzinne. Nie mamy zwyczaju wyjeżdżać na wakacje w czasie świąt, zamiast tego wszyscy zjeżdżają się do domów rodzinnych, zbieramy się razem"

 

 

– A jak to było z przyjazdem do Polski? Gdzie ojciec sprawował posługę kapłańską?

– Przyjechałem do Polski w roku 2004, po skończeniu w Indiach filozofii i filologii angielskiej. Wysłano mnie tu na dwa lata, w ramach formacji. W pierwszym roku uczyłem się języka polskiego, w drugim miałem zobaczyć, jak wygląda duszpasterstwo w Polsce, i po powrocie przełożeni mieli zdecydować, gdzie będę potrzebny. Ale gdy zakończył się pierwszy rok mojego pobytu przełożony w Polsce poprosił, abym odbył studia teologiczne w języku polskim. Byłem przerażony, ale przyjąłem to. Po kursie języka polskiego w Poznaniu, cztery lata studiowałem teologię w naszym misyjnym seminarium duchownym w Pieniężnie na Warmii. Kolejne cztery lata pracowałem jako wikary w Nysie na Śląsku. Następnie zostałem wikarym na Podlasiu w Kleosinie koło Białego Stoku. I stamtąd przyjechałem tutaj.

– Które miejsca w Polsce wspomina ojciec najlepiej? I czy ojciec odwiedza swoje dawne parafie w Polsce?

– Mam w Polsce dużo znajomych i przyjaciół, których odwiedzam, gdy mam urlop. Niektórzy są dla mnie jak członkowie rodziny. Mówię do nich „tato”, „mamo”, innych nazywam „braćmi” i „siostrami”. Z tej racji jestem ojcem chrzestnym dla kilkorga dzieci w Polsce. Jestem z tego dumny. Odwiedzam Pieniny, Śląsk, Podlasie i Kartuzy. Jest tych miejsc sporo, ale bardzo miło wspominam moją ostatnią placówkę - Kleosin, gdzie zbudowaliśmy kościół parafialny i stworzyliśmy wspólnotę parafialną. To daje satysfakcję. Moi dawni parafianie pamiętają o mnie, dzwonią, wysyłają paczki, o np. ten sękacz, który właśnie jemy.

– Co księdzu dała Polska i kontakt z Polakami?

– Dostałem naprawdę bardzo wiele. Moja modlitwa przed przyjazdem do Polski była taka: „Panie Boże jadę do nieznanego kraju, błogosław tym ludziom”.  Dlatego mam na obrazie prymicyjnym „Tym, których kocham; Tym, od których wyszedłem; Tym, którym wiele zawdzięczam; Tym, do których mnie poślesz, Błogosław Boże”. Przyjeżdżając nie miałem żadnych oczekiwań, bo wcześniej nigdzie nie byłem poza Indiami.

Moim marzeniem było zobaczyć Jana Pawła II, ale to się nie udało, bo przyjechałem w 2004, a rok później papież zmarł. Urodziłem się w 78 roku, kiedy on został papieżem. Chciałem też zawsze zobaczyć Czarną Madonnę, ale nie wiedziałem, że Ona jest w Polsce. Myślałem, że to jest… w Afryce.  I gdy przyjechałem - była niespodzianka.

 

rodzicami i przybranymi rodzicami.JPG

"Mam w Polsce dużo znajomych i przyjaciół, których odwiedzam, gdy mam urlop. Niektórzy są dla mnie jak członkowie rodziny. Mówię do nich „tato”, „mamo”, innych nazywam „braćmi” i „siostrami”. Tutaj o. Erragudi z prawdziwymi i przybranymi rodzicami

 

– Jakie wiatry przygnały ojca do Norwegii w sierpniu 2017?

– Byłem w Polsce przez 13 lat i w czasie, kiedy przebywałem na Podlasiu, biskup Bernt poprosił nasze Zgromadzenie, żeby wysłało duchownych do pracy z Polonią w Norwegii.

– Ma ksiądz doświadczenie posługi duszpasterskiej w Indiach, w Polsce i w Norwegii. To bardzo różne kraje…

– …to są trzy różne światy.

– Jakie są różnice i wyzwania w pracy duszpasterskiej w każdym z tych krajów?

– W Indiach jest dużo różnych religii i każdy praktykuje jakąś wiarę. Tam nie spotkałem kogoś, kto byłby ateistą, w Indiach każdy należy do jakiegoś wyzwania. Z kolei w Polsce Kościół jest tradycyjny i naprawdę jest wiara w Polsce. Moja wiara tam się wzmocniła. Niestety widzę również, że po śmierci papieża Jana Pawła II nastąpił pewien upadek.  Myślę, że obecnie Polska potrzebuje jakiegoś duchowego opiekuna.

– Odnowy?

– Tak, odnowy w Duchu Świętym. Jest to potrzebne zwłaszcza młodym pokoleniom. Na przykład w Indiach jest dużo młodych ludzi w Kościele, są aktywni, budują szopki, robią również wiele innych rzeczy dla Kościoła. Natomiast w Polsce aktywnie są tylko te osoby, które należą do jakiejś grupy wspólnotowej i ci, którzy są regularnie w kościele. W polskich parafiach starzy ludzie chodzą do kościoła, a młodzi gdzieś znikają. Czy są zaniedbywani przez rodziców? Przez Kościół?  Brakuje im wzorów do naśladowania?

Natomiast w Norwegii polscy katolicy czują się trochę jak na obczyźnie. Można by powiedzieć, że „wynajmujemy” kościół, więc nie każdy Polak czuje się tu jak u siebie. Każdy, jak mówi o swojej parafii, to ma na myśli parafię w Polsce. I takie podejście dominuje, mimo, że tutaj w Norwegii wiele się dzieje w Kościele. Czasem brakuje nam jednak akceptacji. A przecież powinniśmy pamiętać, że Kościół jest powszechny, międzynarodowy i apostolski. Dobrze jest się też uczyć od siebie nawzajem.

– Czy Polacy mają trudność, aby poczuć się częścią Kościoła katolickiego w Norwegii?

– Jestem tu już dwa lata, ale ciągle przychodzą ludzie i mówią np. „proszę księdza, czy nie dałby ksiądz rady dołączyć tej modlitwy do Mszy świętej?”. Albo: „w mojej parafii jest nabożeństwo do tego, tamtego świętego” lub „czy może być inna melodia do tej pieśni?”. Zawsze mają jakieś „swoje”. Ale my mamy w parafii św. Olafa tylko jednego organistę i jedną grupę, i musimy się dostosować do istniejących warunków. Słuchamy wszystkich, ale nie możemy wszystkich zadowolić. Cieszę się, że oni tęsknią się za ojczyzną, ponieważ nasza Ojczyzna jest w niebie! Niech dobry Bóg błogosławi wszystkich Polaków mieszkających i pracujących tutaj.

– W Indiach religią dominująca jest hinduizm, wyznaje go ponad 80 procent mieszkańców, katolicy stanowią niewiele ponad 2 procent wyznawców.  W Norwegii katolicy również stanowią mniejszość na poziomie 3-4 procent.  Zastanawiam się, czy można znaleźć jakieś podobieństwa między sytuacją katolików w Norwegii i w Indiach? Czy to w ogóle można porównać?

– Trudno to porównywać, bo każdy kraj ma swoje lokalne tradycje i reguły, natomiast można porównać Norwegię z Indiami, ponieważ w Indiach, podobnie jak w Norwegii, jest wiele różnych religii. W tylu językach modlimy się w kościele św. Olafa! Po norwesku, angielsku, hiszpańsku, włosku, litewsku, po polsku... Dla mnie tu codziennie jest Pięćdziasiątnica. Podobna różnorodność jest w Indiach. Jednak w Norwegii jest więcej narodowości.

 

DSC_1016.JPG

Indyjski duchowny, który jest stuprocentowanym Polakiem? Zdjęcie: Marta Tomczyk-Maryon

 

– Chciałabym przejść do bardziej świątecznych tematów i zapytać, gdzie ojciec najbardziej lubi spędzać Boże Narodzenie - w Indiach, w Polsce czy w Norwegii? A może jeszcze w innym miejscu?

– Najbardziej w Polsce, bo jestem zakonnikiem od 1994 do tej pory połowę mojego życia kapłańskiego, czyli 15 lat, jestem związany z Polską. Dla zakonnika nie ma znaczenia z jakiego kraju pochodzi, ale do jakiej prowincji należy. A ja należę do polskiej prowincji i dlatego Polska jest moją drugą ojczyzną. Polskie zwyczaje są dla mnie ważne: choinka, dzielenie się opłatkiem, prezenty dla wszystkich członków rodziny, i to, że w Polsce na te święta wszyscy przyjeżdżają do domu.

– Jak się spędza Boże Narodzenie w Indiach? Jakie wyglądają lokalne tradycje?

– W Adwencie chodzimy z figurką Dzieciątka Pana Jezusa po wioskach, po parafiach, śpiewając pastorałki. Natomiast nie ma w tym czasie wizyty duszpasterskiej, ponieważ jest zimno, ciemno, szaro-buro. Zamiast tego odwiedziny duszpasterskie są po Wielkanocy, kiedy jest więcej światła. W Adwencie dużo śpiewamy, mamy wspólne posiłki, jednak nie spotykamy się w domach, ale np. w parafiach. Każda katolicka rodzina buduje szopkę w swoim domu i są różne nagrody od rady parafialnej za najlepszą. Nad każdym domem można również zobaczyć wielką gwiazdę, oświetloną na cały okres Bożego Narodzenia. To znak, że tam mieszka rodzina katolicka. Wszyscy są dumni i chcą wyrazić swoją wiarę. Jest żywa szopa przy kościele, czyli bardzo duża. Wigilijna Msza św. rozpoczyna się przed północą. W trakcie Gloria rozpoczynają się fajerwerki. Po Mszy św. śpiewamy i tańczymy przy ognisku, bo jest bardzo zimno o tej porze roku. Jest także dramatyzacja Bożego Narodzenia przez znanych artystów i to trwa nawet do czterech godzin. Mają wspólne posiłki przy kościele. W tym dniu przychodzi również do kościoła sporo muzułmanów i hindusów (z wyznania hinduizmu).

– Jak wyglądają typowe potrawy świąteczne w Indiach?

– Są bardzo słodkie i jest ich mnóstwo. Warto czekać cały rok na te słodkości. I wszystkie są domowe, a nie kupne. Bo to są urodziny Jezusa! Traktujemy to tak, jak urodziny dziecka.

– Czy w Indiach obchodzi się Wigilię?

– Nie ma Wigilii. Świętuje się pierwszy i drugi dzień świąt. W szkołach katolickich jest w tym czasie dużo wolnego, około 2 tygodni przed świętami.

– Czy Boże Narodzenie jest rodzinnym świętem w Indiach?

– Tak, ale trzeba powiedzieć, że wszystkie święta w Indiach są rodzinne. Nie mamy zwyczaju wyjeżdżać na wakacje w czasie świąt, zamiast tego wszyscy zjeżdżają się do domów rodzinnych, zbieramy się razem.

– Czy wśród katolików w Indiach istnieje zwyczaj śpiewania kolęd?

– Tak. Popularne są np. Cicha noc i Święta noc, śpiewane na lokalne melodie. Jest też sporo nowoczesnych kolęd. Lubimy śpiewać, tańczyć i wyrażać radość, dlatego smutna muzyka, w wolnym tempie do nas nie pasuje (śmiech).

– Wiem już zatem skąd się bierze muzyczny talent ojca, który dał się poznać np. podczas Kultudagen. Jestem ciekawa jaką polską kolędę lub pieśń świąteczną lubi ojciec najbardziej?

– Dzisiaj w Betlejem, Pójdźmy wszyscy do stajenki.

– Wiem, że ksiądz ma również talent kulinarny, więc chciałabym zapytać, czy przygotuje ksiądz w tym roku jakąś świąteczną potrawę?

– W pierwszym roku pobytu w Norwegii byliśmy z o. Piotrem zaproszeni na święta do pewnej polskiej rodziny. W drugim roku nikt nas nie zaprosił, ale to jest ok. To nie zawsze musi być tak samo za każdym razem. W tym toku jest propozycja, abyśmy robili Wigilię u nas. Przyjeżdżają tu Polacy, którzy mieszkają sami i tu będziemy przygotowywać Wigilię po polsku.

– Czy pragnąłby ksiądz złożyć życzenia polskim katolikom w Norwegii?

– Oczywiście. Bożego błogosławieństwa dla wszystkich parafian od Dzieciątka Jezus, żeby pokój zagościł w sercu każdego człowieka, każdego Polaka, zwłaszcza na obczyźnie, a także w sercach waszych rodzin.

 

 

Więcej informacji na temat Misjonarzy Werbistów Zgromadzenia Słowa Bożego znajdziesz tutaj