Nad Bożym Słowem. IV Niedziela okresu zwykłego

50709906_2088898941203862_3364602892068585472_o.jpg

Światowe Dni Młodzieży w Panamie,. Zdjęcie: Kathrine Låver

 
 
Tekst: ks. Marcin Zych (St. Paul kirke, Bergen)

 

„Dziś spełniły się te słowa Pisma, które słyszeliście. A wszyscy przyświadczali Mu i dziwili się pełnym łaski słowom, które płynęły z ust Jego. I mówili: Czy nie jest to syn Józefa?”. To słowa z dzisiejszej Ewangelii, którą rozważa Kościół. Łatwo zauważyć, że dzisiejszy fragment jest kontynuacją tego, co słyszeliśmy w ubiegłą niedzielę.

Papież Franciszek podczas Mszy Posłania kończącej Światowe Dni Młodzieży w Panamie tak komentował te słowa Ewangelii: „Nam również może grozić to samo, co mieszkańcom Nazaretu, gdy Ewangelia w naszych wspólnotach chce się stać konkretnym życiem, a my zaczynamy mówić „ale czyż ci młodzi nie są dziećmi Maryi, Józefa, i nie są braćmi tego czy owego… Czyż nie są oni dzieciakami, którym pomagaliśmy się rozwijać?… Czy tamten, to nie ten chłopak, który zawsze swoją piłką wybijał szyby?”. A ten, kto urodził się, aby być proroctwem i głoszeniem królestwa Bożego, zostaje oswojony i zubożony. Chęć oswojenia Słowa Bożego jest sprawą codzienną. Również wam, drodzy młodzi, może się przytrafić to samo, za każdym razem, gdy myślicie, że wasza misja, wasze powołanie, a nawet wasze życie jest obietnicą jedynie na przyszłość i nie ma nic wspólnego z teraźniejszością. Jakby młodość była synonimem poczekalni dla oczekujących na swój czas. A w „międzyczasie” tej godziny wymyślamy lub sami wymyślacie dla siebie przyszłość higienicznie dobrze opakowaną i bez konsekwencji, dobrze skonstruowaną i zagwarantowaną ze wszystkim „dobrze zapewnionym”. Jest to „udawanie” radości. W ten sposób was „uspokajamy” i usypiamy, byście „nie robili rabanu”, abyście nie zadawali pytań samym sobie i innym, abyście nie poddawali w wątpliwość samych siebie i innych. A w tym „międzyczasie” wasze marzenia tracą polot, zaczynają zasypiać i stawać się przyziemnymi, sennymi, miernymi fikcjami (por. Homilia na Niedzielę Palmową, 25 marca 2018 r.), tylko dlatego, że uważamy, bądź uważacie, że jeszcze nie nadeszło wasze „teraz”, że jesteście zbyt młodzi, by zaangażować się w marzenia i budowanie jutra”.

Przytaczam ten passus papieskiej homilii, ponieważ jest on bardzo jasnym zobrazowaniem tego, o czym mówi nam dzisiaj Ewangelia, i co bardzo konkretnie dotyka naszego życia. Bo czyż każdemu z nas nie zdarza się tak właśnie mówić? Ktoś jest za młody, żeby mnie pouczać, inny pewnie się nie zna, bo już jest za stary. Kościół też nie ma prawa mówić mi jak mam żyć itd. A co idzie za tym? To o czym mówi nam dalszy fragment Ewangelii: „Na te słowa wszyscy w synagodze unieśli się gniewem. Porwawszy się z miejsc, wyrzucili Go z miasta i wyprowadzili aż na urwisko góry, na której zbudowane było ich miasto, aby Go strącić”. Jeśli coś jest niewygodne, coś drażni, to lepiej to odrzucić. Niestety taką postawę przyjmujemy czasem nawet wobec samego Boga. Ponieważ Bóg nie chce grzechu i upadku człowieka, a człowiek często upada, to zamiast odrzuć zło, odrzucamy Boga, Jego obecność i Jego prawo zapisane w dekalogu.

Postawa ludzi z synagogi i nasza postawa wobec Boga, czasami przypomina mi przysłowie: „na złość mamie, odmrożę sobie uszy”. Tylko czy rzeczywiście: na złość? Czy raczej ta moja postawa nie wywoła smutku i cierpienia, nie tylko mojej mamy, ale w konsekwencji także i mojego.

Papież Franciszek przypomniał młodym i każdemu z nas: „Ponieważ wy, drodzy młodzi, nie jesteście przyszłością, lecz Bożym teraz. On was zwołuje i wzywa was w waszych wspólnotach i miastach, by pójść w poszukiwaniu dziadków, dorosłych, aby stanąć na nogi i razem z nimi zabrać głos i spełnić marzenie, z jakim Pan was wymarzył.

Nie jutro, ale teraz, bo tam, gdzie jest wasz skarb, tam będzie również wasze serce; a to, co rozbudza waszą miłość, podbije nie tylko waszą wyobraźnię, ale obejmie wszystko. Będzie tym, co wam każe wstać rankiem i pobudzi was w chwilach zmęczenia, co złamie wam serce i napełni was zadziwieniem, radością i wdzięcznością. Poczujcie, że macie misję i zakochajcie się w niej, a to zadecyduje o wszystkim”. Możemy mieć wszystko, ale jeśli brakuje nam namiętności miłości, to zabraknie wszystkiego. Niech Pan sprawi, byśmy się zakochali! I dalej Papież mówił do młodych: Dla Jezusa nie ma
„w międzyczasie”, ale jest miłość miłosierdzia, która chce przeniknąć do serca i je zdobyć. Ona chce być naszym skarbem, ponieważ nie jest „międzyczasem” w życiu lub przemijającą chwilową modą, jest miłością daru z siebie, która zaprasza, by dawać siebie.

W drugim czytaniu dzisiejszej niedzieli słuchamy dobrze nam znanego: Hymnu o miłości św. Pawła. Może wielu z nas potrafiłoby powtórzyć nawet dłuższy fragment tych słów z pamięci. Nowożeńcy często wybierają ten fragment listu na liturgię zaślubin. Zauważmy, że w tym fragmencie, jest przywołane owo Boże „teraz”. Miłość jest… i można by tu wyliczać. Bóg jest… Chciałbym zaprosić do wczytania się w te słowa listu. List to wiadomość, którą otrzymujemy, to informacja, która jest ważna, to wreszcie coś, co każe nam podjąć konkretną postawę. Na list możemy odpowiedzieć, ale też możemy go odrzucić i udawać, że nie dostaliśmy żadnej informacji.

Spróbujmy zatem oczytać ten fragment, wstawiając najpierw zamiast słowa Miłość słowo Bóg, a potem jeszcze raz przeczytajmy te słowa listu wstawiając zamiast słowa Miłość swoje imię. Jeśli będziemy w tym dialogu ze Słowem otwarci, to zapewne każdemu z nas wskaże on te przestrzenie, nad którymi potrzeba naszej pracy.

Papież Franciszek kończąc homilię w Panamie pytał: „Czy chcecie żyć konkretnością Jego miłości? Niech wasze „tak” nadal będzie bramą wejściową, aby Duch Święty dał nową Pięćdziesiątnicę dla świata i dla Kościoła”.