Nad Bożym Słowem. VI Niedziela Wielkanocna

apostles-3281206_960_720.jpg

"Słowo jest dzisiaj zaproszeniem do słuchania Kościoła, który ma za sobą nie kilka, czy kilkanaście, ale ponad dwa tysiące lat nauczania, który przetrwał takie momenty, gdzie wydawało się, że nie da rady obronić wartości jakie głosi".

 

 
Tekst: ks. Marcin Zych (St. Paul kirke, Bergen)

 

Fakt, że czas wielkanocny, który przeżywamy w Kościele się wypełnia, potwierdza nam nie tylko numeracja kolejnych niedziel, ale przede wszystkim same wypowiedzi Jezusa, który mówi o swoim odejściu do Domu Ojca, ale przede wszystkim zapowiada kolejne wielkie wydarzenie, a mianowicie Zesłanie Ducha Świętego.

W tym kontekście, spróbujmy pochylić się nad Słowem, które Pan nam daje, i zechciejmy pomyśleć, co każdemu z nas chce dzisiaj powiedzieć.

Pierwsze czytanie zaczerpnięte z Dziejów Apostolskich opisuje nam bardzo ciekawe wydarzenie z życia pierwszej wspólnoty uczniów: Niektórzy przybysze z Judei nauczali braci: «Jeżeli się nie poddacie obrzezaniu według zwyczaju Mojżeszowego, nie możecie być zbawieni». Kiedy doszło do niemałych sporów i roztrząsań między nimi a Pawłem i Barnabą, postanowiono, że Paweł i Barnaba, i jeszcze kilku spośród nich udadzą się w sprawie tego sporu do Jeruzalem, do apostołów i starszych.

Widzimy w tym przywołanym fragmencie, że pierwsza wspólnota doświadcza pewnego kryzysu. Pojawili się bowiem głosiciele, którzy domagają się, aby przyłączający się do wspólnoty dokonali znaku obrzezania. Widzimy, że taka postawa wywołuje: spór i roztrząsanie, a ostatecznie decyzję odwołania się do wspólnoty uczniów w Jerozolimie. Czy to ma jakieś znaczenie dzisiaj dla nas?

Na przytoczony fragment można popatrzeć w dwojakim kontekście. Po pierwsze pokazuje on jasno, że także we wspólnocie uczniów pojawią się różne punkty widzenia, a nawet spory. Tak to prawda, tydzień temu, słyszeliśmy wskazanie Jezusa, że będą nas rozpoznawać po Miłości. Czy zatem spór, o którym dzisiaj mowa wynika z braku miłości? Wydaje się, że ci którzy przyszli z Judei głosić, tak bardzo postawili właśnie na Miłość, że zaczęli gubić człowieka. Litera prawa była dla nich ważniejsza. Nie możemy zapomnieć, że jest to jeszcze czas, kiedy Kościół można powiedzieć, żyje we wnętrzu synagogi. Wydawało się może nawet wówczas niektórym, że będzie to jakaś kolejna grupa, która z jednej strony ma pewne swoje przekonania, a z drugiej trzyma się zasad judaizmu. Pewnie za bardzo nikt nie myślał jeszcze wtedy o oddzieleniu.  Ale widzimy, że już są ci, którzy czują, że ta Nauka niesie coś nowego, że nie można stawiać ludziom, którzy przychodzą z innej kultury wymagań, które będą dla nich mało czytelne. I to jest przyczyną tego sporu.

Z drugiej strony od samego początku widzimy, że wspólnota rozumie potrzebę budowania w jedności i, że tej jedności szuka w tych, którzy byli naocznymi świadkami życia Nauczyciela.

Te dwa wskazania są dzisiaj dla nas bardzo aktualne. Często słyszymy bowiem o różnicach i podziałach w Kościele. Może z tego powodu ogarniają nas wątpliwości. Szukanie odpowiedzi musimy zawsze zaczynać od spotkania ze Słowem Bożym i z tym, co na ten temat mówią współcześni następcy apostołów z papieżem na czele. Zobaczmy, że w takim duchu jest druga część pierwszego czytania: Apostołowie i starsi bracia przesyłają pozdrowienie braciom pogańskiego pochodzenia w Antiochii, w Syrii i w Cylicji. Ponieważ dowiedzieliśmy się, że niektórzy bez naszego upoważnienia wyszli od nas i zaniepokoili was naukami, siejąc zamęt w waszych duszach… Postanowiliśmy bowiem, Duch Święty i my, nie nakładać na was żadnego ciężaru oprócz tego, co konieczne. Powstrzymajcie się od ofiar składanych bożkom, od krwi, od tego, co uduszone, i od nierządu. Dobrze uczynicie, jeżeli powstrzymacie się od tego. Bywajcie zdrowi!

Zwróćmy uwagę, że od samego początku jest mowa o upoważnieniu do głoszenia nauki. Dzisiaj nazywamy to misją. A zatem głoszenie, nie moja prywatna sprawa i wypowiadanie jakichś swoich mądrości, ale to posługa potwierdzona autorytetem Kościoła, a zatem musi być zgodna z tym, co ten Kościół głosi.

Żyjemy w czasach, w których wielu ludziom wydaje się, że są specjalistami od wszystkiego. Pewnie każdy z nas spotkał takie osoby, które są zdolne dyskutować na każdy temat i snuć wywody niczym najwięksi znawcy danego tematu. Tymczasem to Słowo jest dzisiaj zaproszeniem do słuchania Kościoła, który ma za sobą nie kilka, czy kilkanaście, ale ponad dwa tysiące lat nauczania, który przetrwał takie momenty, gdzie wydawało się, że nie da rady obronić wartości jakie głosi. Zobaczmy, że zawsze wtedy bardzo mocno objawiała się moc Słowa i Krzyża Chrystusa.

Zauważmy, że te słowa z Dziejów Apostolskich, słuchamy w niedzielę, która w naszej ojczyźnie jest przeżywana jako Dzień Matki.

Nikomu nie trzeba tłumaczyć co znaczy słowo „matka”. To jedno z tych słów, które potrafi poruszyć najzimniejsze serce. A czym jest Kościół? Kościół jest naszą Matką. Przez sakrament chrztu zostaliśmy włączeni do tej wspólnoty. Zostaliśmy zjednoczeni na zawsze z Bogiem i Kościołem, czyli wspólnotą. To dlatego właśnie w Kościele słyszmy słowa: „siostry” i „bracia”. Można powiedzieć, że w ten sposób tworzymy rodzinę. A zatem każdemu z nas winno zależeć, żebyśmy się w tej rodzinie czuli dobrze, żebyśmy byli w jedności, ale też byśmy wspierali się w chwilach trudnych. Czy tak nie jest właśnie w naszych rodzinach. Czy rodzice są obojętni na los dzieci? Czy od najmłodszych lat nie uczy się właśnie owego: bycia dla…?

Kiedy w ten sposób patrzymy na wspólnotę Kościoła, to zaczynamy lepiej rozumieć sens niedzielnej Eucharystii, modlitwy, ale także pracy nad sobą. Przyjmijmy więc ten dar Kościoła - naszej rodziny i niech on sprawi, że w naszych sercach będą się wypełniać słowa Chrystusa: Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam. Nie tak jak daje świat, Ja wam daję. Niech się nie trwoży serce wasze ani się nie lęka.