Wielkanoc w cieniu pandemii. Rozmowy z polskimi katolikami w Norwegii

Przechwytaaaywanie.PNG

 

 

To są chyba największe rekolekcje wielkopostne w skali historii. Przeżywam ten czas, jako czas rekolekcji dla mnie. Jezus zaczął swoją misję właśnie od wyjścia na pustynię. To samo dokonuje się z nami teraz, jesteśmy w pewien sposób na pustyni, ale ona jest potrzebna, aby w nas, we mnie coś zmienić - mówi Katarzyna Jachimowicz.

 

 

 

Tekst: Marta Tomczyk-Maryon

 

 

Od kilku tygodni żyjemy w świecie ogarniętym pandemią koronawirusa. Z niepokojem śledzimy wiadomości i doniesienia prasowe. Pandemia dotknęła wszystkich ludzi, bez względu na narodowość, wyzwanie, zajmowane stanowisko i stan majątkowy.  Dla osób wierzących sytuacja ta ma jeszcze jeden bolesny aspekt, którym jest niemożność udziału w Mszach św. i przyjmowania Eucharystii.

Niemniej  jednak  ludzie zawsze potrafią dostosować się do sytuacji i kultywować wiarę nawet w bardzo trudnych warunkach, o czym mogliby wiele opowiedzieć pierwsi chrześcijanie!

Postanowiłam porozmawiać z polskimi katolikami, mieszkającymi w Norwegii, i zapytać ich o to, jak przeżywają ten trudny czas, a także w jaki sposób związane z pandemią ograniczenia wpływają na ich życie religijne.  Wszyscy moi rozmówcy są ludźmi głęboko wierzącymi i częściej niż przeciętnie angażują się w praktyki i aktywności religijne.

 

– Jak przeżywasz sytuację pandemii jako katoliczka? Czy zalecenia i ograniczenia, którym musimy się poddać są dla ciebie trudne? 

Basia Deja.jpgBasia Deja (na zdj. obok): Moim zdaniem nie ma większej różnicy w przeżywaniu pandemii, bez względu na bycie katolikiem lub nie. Powinniśmy się zachowywać się odpowiedzialnie jako ludzie, niezależnie od wyznania, i robić wszystko by ograniczyć możliwość zarażenia się tak, żeby zminimalizować obciążenie dla służby zdrowia i szpitali. Bycie katolikiem jedynie pomaga w poczuciu solidarności z człowiekiem obok nas, choć mam świadomość, że niektórzy mają z tym problem. Chrześcijanina cechuje wrażliwość na drugiego człowieka. W tym wypadku na osobę z grupy ryzyka, bądź na lekarzy i pielęgniarki. Po prostu myślmy o całym społeczeństwie i o naszej odpowiedzialności. Zostańmy w domu, żeby zminimalizować roznoszenie wirusa.

 

Robert Śliwa: Dla osoby, która chodziła co niedzielę do kościoła jest to dość nietypowa sytuacja. Jednak patrząc na to, co się stało, akceptuję taki stan rzeczy.

Katarzyna Jachimowicz (lekarka, która stoczyła w Norwegii walkę w obronie wolności sumienia): Przeżywam ten czas, jako okazję do zatrzymania się i bycia z rodziną. Dzieci są w domu, ja byłam przez jakiś czas na kwarantannie, więc mamy więcej czasu dla siebie. Staram się skupić na tym, co pozytywne, mimo iż czas jest trudny. Dociera do mnie, jak ważne są proste sprawy, życie zwolniło. Jak się okazuje, do życia potrzeba nam dużo mnie dobór materialnych i atrakcji niż nam się wydawało.

 

– Czy niemożność udziału w Mszach i przyjmowania Komunii św. wpływa negatywnie na twoje życie religijne?

91500886_663751447773026_8800089304593334272_n (2).jpgRobert Śliwa (na zdj. obok):  Myślę, że nie ma to negatywnego wpływu. Oczywiście nieprzyjmowanie Eucharystii jest uciążliwe, jednak musimy się dostosować do sytuacji. Oglądam Msze św. przez Internet, jednak muszę przyznać, że odczuwam brak kontaktu z drugim człowiekiem: z innymi wiernymi i z księżmi. Mam nadzieję, że ta sytuacja szybko się skończy.

Agata Nazar: Na początku, gdy wprowadzono zakaz uczestnictwa, byłam trochę zmartwiona. W pierwszej chwili nie mogłam sobie wyobrazić niedzielnej Mszy oglądanej na moim laptopie, bez Eucharystii, bez wspólnego śpiewu, bez wszystkich tych mniej lub bardziej znajomych twarzy wokół. Ta myśl mnie przytłoczyła i zmartwiła. Zadawałam sobie pytanie:  „jak to teraz będzie?”. A potem przyszła pierwsza niedziela. Szczęśliwie proboszcz mojej rodzinnej parafii w Polsce jest młodym i „technicznym” duszpasterzem, więc transmitował Mszę na żywo. Gdy włączyłam tę transmisję i zobaczyłam ołtarz, chrzcielnicę, obrazy i krzyż, które znam od dziecka, to poczułam się jak w domu. Cały zamęt związany z pandemią, strach i niepewność wyciszyły się.

Mimo, że ksiądz odprawiał Mszę w pustym kościele, to obserwując informację na FB, kto jeszcze dołącza się do oglądania transmisji, zobaczyłam tam wielu moich znajomych, którzy wyjechali ze wsi i są rozsiani po całym świecie. I poczułam się jakby oni wszyscy siedzieli razem ze mną w tych ławkach. Wcześniej myślałam, że  jeśli nie będą tutaj w Oslo sprawowane Msze, to będzie mi brakowało tego poczucia wspólnoty. Jednak, gdy oglądałam Mszę z mojej parafii, to poczucie wspólnoty powróciło.

Takie odczucie mam również wtedy, gdy oglądam transmisję norweskich Mszy z kościoła św. Olafa w Oslo. Gdy zobaczyłam biskupa Bernta i innych księży, to ucieszyłam się na ich widok. Zorientowałam się, że za nimi tęsknię, za tą multikulturową i wielojęzykową parafią.

 

Basia Deja:  Mieszkam sama, więc mogę rozporządzać moim czasem jak chcę, w związku z tym mój dostęp do Mszy online jest nieograniczony i nie mam też żadnych przeszkód, takich jak np. niechęć innych domowników. I muszę przyznać, że dzięki wirusowi biorę udział w Mszach online, w których nie mogłabym wziąć udziału w innych okolicznościach, np. Msza z dominikanami w Łodzi. Jeśli idzie o Komunię, to zawsze z lekką zazdrością patrzę, jak księża spożywają Hostię, ale wtedy zawsze czuję jej smak. Nie odczuwam więc straty.

 

Gdy włączyłam tę transmisję i zobaczyłam ołtarz, chrzcielnicę, obrazy i krzyż, które znam od dziecka, to poczułam się jak w domu. Cały zamęt związany z pandemią, strach i niepewność wyciszyły się (Agata Nazar).

 

– Zastanawiam się, czy z tej trudnej sytuacji może narodzić się coś dobrego? Czy ograniczenia, którym podlegamy, takie jak konieczność siedzenia w domu, przekładają się na naszą częstszą modlitwę i refleksję?

Basia Deja: Zaskakujące jest to, że mimo spędzenia ostatnich dwóch tygodni na kwarantannie w domu, wcale nie miałam czasu na medytację z Pismem! Niesamowite. Co prawda pracowałam zdalnie, ale jednak nie miałam żadnych innych zajęć, a medytacja przychodziła z dużym oporem. Jednak zyskałam jeszcze większą bezpośredniość w relacji z Panem. Może zbyt się z Nim spoufaliłam, ale On był moim jedynym towarzyszem w czasie izolacji.

 12239931_10205727122233124_8401367105781539524_n.jpg

Agata Nazar (na zdj. obok): W tej kwarantannowej bezczynności znalazłam więcej czasu na modlitwę i na czytanie Pisma Świętego. Gdy ogląda się wiadomości z Norwegii i ze świata, to człowiek nie wierzy, że to naprawdę się dzieje. Zaczynam się wtedy modlić, szukam pocieszenia (i może odpowiedzi) w Piśmie Świętym. Na co dzień nie zaglądam do Biblii tak często, jak powinnam. A teraz więcej czasu poświęcam na modlitwę i rozważania. Zaczęłam wyszukiwać rekolekcji online.  W zwykłej codzienności nie mam tyle czasu i głowy do takich poszukiwań.

 

 

Robert Śliwa:  Ta sytuacja, w jakiej jesteśmy, zbliża do siebie rodziny. Tego by chciał od nas Bóg - miłości i spędzania czasu z najbliższymi. I ważne, aby teraz okazać miłość żonie, dzieciom, odkryć, to, co było ukryte w natłoku codziennych spraw. Teraz można to dostrzec. Jest czas na pogłębienie modlitwy, na medytację. Dla osób, które nie czytają Pisma Świętego, to jest dobry moment na lekturę Pisma Świętego. Ja codziennie czytam jeden werset z Nowego Testamentu i jeden Psalm.

 

– Czy masz jakieś nowe doświadczenia lub refleksje, które pojawiły się w czasie pandemii?

Robert Śliwa: Pomimo tej sytuacji mój tryb życia się zbytnio nie zmienił, bo ciągle chodzę do pracy i wypełniam moje obowiązki. Jednak jedna rzecz się zmieniła - zacząłem rozmawiać z ludźmi, do których się od dawna nie odzywałem. Teraz jeszcze lepiej rozumiem, jak ważny jest drugi człowiek, i że przez drugiego człowieka przychodzi Pan Bóg. Ta druga osoba pokazuje nam nas samych, naszą prawdziwą twarz,  i często, to co mamy jeszcze do odkrycia.

Sytuacja pandemii - która jest bardzo smutna, bo przecież wiele osób umiera, dużo straciło pracę - zmusza nas jednak do zatrzymania się i do zastanowienia: co tak naprawdę jest ważne w życiu? Czy sfera materialna jest tak ważna? Czy wybieganie w przyszłość ma sens? A może ważniejsze jest życie „tu i teraz”? Ja wybieram to ostatnie.

To jest także ważny czas dla nas, dorosłych, szczególnie dla rodziców. Powinniśmy teraz pokazać dobro naszym dzieciom i być  dla nich przykładem. Taki dobry przykład powinniśmy też dawać  innym ludziom, szczególnie tym, którzy żyją w sposób nieświadomy  lub skupiają się tylko na przyszłości.

Basia Deja: Mam taką refleksję, która nie jest związana bezpośrednio z pandemią, ale jest jej bardzo bliska. Oglądałam Mszę online w intencji zmarłego księdza Pawlukiewicza i uderzyła mnie atmosfera - zabrakło ciepła, tego jego blasku, jego osoby! I uświadomiłam sobie, że tyle w tym życiu z nas, co nas samych. Że możemy z siebie coś dać tylko póki żyjemy, bo już na własnym pogrzebie nic z siebie nie damy. Na własnym pogrzebie nas samych zabraknie i nikt tego nie zastąpi. Więc warto żyć i działać póki możemy, póki żyjemy!

 91488932_222855602151208_7082411022543224832_n.png

Katarzyna Jachimowicz (na zdj.obok): W Kościele katolickim przeżywamy 40-dniowy czas wielkiego Postu. Słowo kwarantanna pochodzi od słowa 40-dniowe odosobnienie. Jest w tym jakieś przesłanie. To są chyba największe rekolekcje wielkopostne w skali historii. Przeżywam ten czas, jako czas rekolekcji dla mnie. Jezus zaczął swoją misję właśnie od wyjścia na pustynię. To samo dokonuje się z nami teraz, jesteśmy w pewien sposób na pustyni, ale ona jest potrzebna, aby w nas, we mnie coś zmienić. Jesteśmy ograniczeni w wielu wymiarach. Nie mamy nawet dostępu do sakramentów. To jest naprawdę trudne, ale  wierzę, że Boża Łaska znajdzie inne drogi wejścia do ludzkich serc. Jezus przychodzi, mimo drzwi zamkniętych. Ja sama staram się korzystać z tych środków, które Kościół daje na ten czas - Msze święte przez TV lub Internet, czytanie słowa Bożego (stale korzystam z aplikacji Modlitwa w Drodze), różaniec, modlitwa brewiarzowa. To daje poczucie łączności z całym Kościołem. Dzięki wielu ograniczeniom mam na to czas, który być może w innych warunkach wykorzystałabym inaczej.

Myślę też, że droga do Zmartwychwstania zawsze wiedzie przez Krzyż. Stoi mi przed oczami obraz Papieża samotnie stojącego po krzyżem na Placu Św. Piotra. W tym jest przesłanie dla nas. Jezus był tym, który pozornie stracił wszystko, ale to była jedyna droga do zwycięstwa.

 

Zyskałam jeszcze większą bezpośredniość w relacji z Panem. Może zbyt się z Nim spoufaliłam, ale On był moim jedynym towarzyszem w czasie izolacji (Basia Deja).

 

– Jak przeżyć Wielkanoc w czasie pandemii? Czy masz jakieś pomysły, rady dla innych?

Robert Śliwa:  Moje podejście może być dla niektórych kontrowersyjne, ale uważam, że należy żyć normalnie. Nie mamy wpływu na to, co się stało. W tej sytuacji mogę jedynie zrobić coś dla samego siebie, rodziny i ludzi mnie otaczających. Mogę żyć normalnie, oczywiście stosując się do wszystkich zaleceń władz. Trzeba zwyczajnie żyć i mieć nadzieję, że Pan Bóg wie, co robi.

Basia Deja: To będą moje pierwsze święta poza domem rodzinnym. Chciałabym przeżyć je głęboko, a nie tak zwyczajnie, rutynowo, „bo tradycja”, jak w poprzednich latach. Wbrew pozorom, brak Triduum w kościele może się okazać pomocne - postaram się przeżyć uroczystości online w większym skupieniu i z większą świadomością, ale też wdzięcznością, że mogę. A potem pewnie śniadanie z przyjaciółmi, którzy tak jak ja „utknęli” na święta w Norwegii.

Katarzyna Jachimowicz: Ja w Norwegii czuję się w pewien sposób przygotowana do takich ograniczeń. Często uczestniczyłam we Mszy św. przez TV, ze względu na duże odległości do Kościoła i nauczyłam się korzystać z innych form modlitwy Kościoła, np. Liturgii godzin.  Byłam wielokrotnie na rekolekcjach ignacjańskich, które przeżywa się w całkowitym milczeniu. To doświadczenie się teraz przydaje.

 

Sytuacja pandemii - która jest bardzo smutna, bo przecież wiele osób umiera, dużo straciło pracę - zmusza nas jednak do zatrzymania się i do zastanowienia: co tak naprawdę jest ważne w życiu? Czy sfera materialna jest tak ważna? Czy wybieganie w przyszłość ma sens? A może ważniejsze jest życie „tu i teraz”? (Robert Śliwa).

 

– Jak czujesz się w tym czasie jako Polak w Norwegii?

Robert Śliwa: Całkiem normalnie. Jestem już bardzo długo w Norwegii. Czuję się tu sobą.

Basia Deja: W każdym czasie czuję się w Norwegii dobrze. Mam tu swoje miejsce i czuję się bezpieczna. Nie miałam na szczęście podejrzenia zarażenia wirusem, więc nie wiem, czy w szpitalu dyskryminują obcokrajowców na rzecz Norwegów. Ale nie podejrzewałabym o to naszych gospodarzy.