Nad Bożym Słowem. I. Niedziela Adwentu (2020)

christmas-4680812_960_720.webp

Dzisiaj w pierwszą niedzielę Adwentu, wchodzimy w nowy rok liturgiczny, w nową historię, którą będziemy przeżywać z Bogiem.

 

 

Tekst: ks. Marcin Zych (parafia św. Pawła w Bergen)

 

W minioną niedzielę zamknęliśmy rok liturgiczny. Dzisiaj w pierwszą niedzielę Adwentu, wchodzimy w nowy rok liturgiczny, w nową historię, którą będziemy przeżywać z Bogiem. Zanim pochylimy się nad Słowem, które jest nam dzisiaj dane, zatrzymajmy się nad samym Adwentem. Zwyczajowo czas ten kojarzy się przede wszystkim z przygotowaniem do Bożego Narodzenia, z przejściem w nowy rok kalendarzowy itd. Warto zadać sobie dzisiaj pytanie: na co tak naprawdę czekam? Owo czekanie ma dwa wymiary: fizyczny i duchowy. Ten pierwszy jest czekaniem na święta, spotkanie z bliskimi, świąteczne upominki. W tym roku jest również czekaniem na ustanie epidemii i powrót do względnej normalności. Oczywiście te oczekiwania nie są niczym złym. Jednak drugi wymiar czekania - duchowy powinien przenikać ten fizyczny. To jest właśnie świadomość, że Pan przychodzi, że nasze życie na ziemi jest niczym więcej tylko Adwentem - czekaniem na spotkanie z Bogiem w życiu wiecznym. Wiem, że łatwiej nam myśleć o tym, co tu i teraz, ale wymiaru duchowego życia nie wolno pominąć, bo nie będzie w nas pokoju i siły. Stąd tak bardzo potrzeba, aby Adwent miał swój właściwy wymiar, aby nie był tylko przygotowaniem na święta w tej rzeczywistości ziemskiej, ale prowadził do przygotowania na spotkanie z Bogiem w wieczności. Dlatego już dziś pomyślmy o roratach, spowiedzi, rekolekcjach, aby Pan, który przyjdzie zastał nas gotowych na spotkanie z Nim.

W taki duchowy wymiar Adwentu wprowadza nas dzisiaj Słowo Boże. W pierwszym czytaniu zaczerpniętym z Księgi proroka Izajasza słyszymy jego wołanie: obyś rozdarł niebiosa i zstąpił. Dalej prorok mówi, że Pan rzeczywiście przyszedł, ale niestety człowiek był daleko, zajęty swoimi sprawami i nie zwracał się do Boga: Oto Ty zawrzałeś gniewem, bo grzeszyliśmy przeciw Tobie od dawna i byliśmy zbuntowani. My wszyscy byliśmy skalani, a wszystkie nasze dobre czyny jak skrwawiona szmata. My wszyscy opadliśmy zwiędli jak liście, a nasze winy poniosły nas jak wicher. Nikt nie wzywał Twojego imienia, nikt się nie zbudził, by się chwycić Ciebie. Dlatego w odpowiedzi na słowa proroka w psalmie wołamy dzisiaj: Odnów nas Boże i daj nam zbawienie. By to się mogło dokonać, czytany dzisiaj fragment Ewangelii przynosi nam konkretne wezwanie: Czuwajcie więc, bo nie wiecie, kiedy pan domu przyjdzie: z wieczora czy o północy, czy o pianiu kogutów, czy rankiem. By niespodzianie przyszedłszy, nie zastał was śpiących. Lecz co wam mówię, do wszystkich mówię: Czuwajcie!

Czuwanie kojarzy nam się niestety z wysiłkiem, z trudnością. Niemniej jednak nie jest to wysiłek bezcelowy. Przypomnijmy sobie czytaną kilka tygodni temu Ewangelię o pannach mądrych i nierozsądnych. Kiedy rozlega się wołanie o nadejściu oblubieńca, w serca tych nieroztropnych wkrada się strach, wręcz przerażenie, które sprawia, że zamiast cieszyć się z nadejścia oblubieńca, one biegają, by zdobyć oliwę. W naszym życiu może się zdarzyć podobnie, jeśli nie będziemy czuwali. Może będziemy wtedy mówić: zbyt szybko przyszedłeś, jeszcze nie jestem gotowy, poczekaj jeszcze chwilę itd. Dobrze jednak wiemy, że to nie pomoże. Dlatego Ewangelia mówi jednym słowem: Czuwajcie.

Przed nami, pomimo różnorodnych ograniczeń, piękny i bardzo potrzebny czas i tylko od nas zależy jak z niego skorzystamy. 

W modlitwie kolekty słyszymy dzisiaj słowa: Wszechmogący Boże, spraw, abyśmy przez dobre uczynki przygotowali się na spotkanie przychodzącego Chrystusa, a w dniu sądu, zaliczeni do Jego wybranych, mogli posiąść Królestwo niebieskie.  A zatem: czuwajmy!