Rozmowa: między starym a Nowym Rokiem

q.jpg

 

 

Wkrótce pożegnamy stary rok i powitamy nowy. Ten moment przejścia sprzyja podsumowaniom, refleksjom i nadziejom.  Te ostatnie wydają się obecnie większe niż zazwyczaj. Mamy za sobą szczególny i trudny rok. Jednak czy 2020 przyniósł tylko negatywne doświadczenia? Czy wyzwania związane z pandemią nie nauczyły nas czegoś nowego? Jakie nadzieje wiążemy z rokiem 2021?

 

 

 

Tekst: Marta Tomczyk-Maryon

 

„Korona” to słowo, które w Norwegii zostało  wybrane „słowem roku 2020”. Gdyby Rada Języka przeprowadzała takie typowania w innych krajach wyniki zapewne byłoby podobne. Mijający rok został naznaczony pandemią koronawirusa, która wpłynęła na światową politykę, gospodarkę i życie społeczne. Oddziałała również w mniejszym lub większym stopniu na każdego człowieka. Dystans społeczny, różnego rodzaju ograniczenia, utrata pracy, niepewność jutra, choroba lub śmierć kogoś bliskiego to doświadczenia, które stały się udziałem wielu ludzi.  

Jednak czy rok 2020 można ocenić tylko negatywnie? Czy nowe wyzwania, które musieliśmy podjąć nie nauczyły nas czegoś nowego? Czy z trudnych doświadczeń może zrodzić się coś dobrego?

Zapytałam kilka osób o to, co przyniósł im mijający rok, w jaki sposób pandemia wpłynęła na ich życie (również religijne) i jakie nadzieje wiążą z rokiem 2021.

Moimi rozmówcami są  mieszkający w Norwegii: Anna (53 lata), Łukasz (39 lat) i Michał (58) oraz mieszkający w Polsce: Dorota (w średnim wieku) i Bartłomiej (27 lat).

 

– Co przyniósł ci rok 2020?

– Więcej dystansu i nowe spojrzenie na życie i relacje międzyludzkie. Codzienność do jakiej przywykliśmy przestała istnieć. Zastąpiła ją: praca z domu, znajomi na telefon lub wideokonferencje, izolacja od bliskich, zmiana planów i priorytetów.

(Łukasz)

 

– Generalnie frustrację i poczucie niemocy, psychiczne zmęczenie. Codzienne obowiązki nabrały zupełnie innego rytmu.

(Anna)

 

– Rok 2020 przyniósł mi wiele nowych wyzwań. Szczególnie w życiu zawodowym.

(Michał)

 

– Zdziwienie. I poczucie, że niepewność może stać się stanem permanentnym. 

(Dorota)

 

– Z jakimi wyzwaniami musiałe(a)ś się zmierzyć w tym roku?

– Z operacją, która mogła skończyć się śmiercią.

(Dorota)

 

– Największym wyzwaniem było mentalne przyzwyczajenie się do pewnej alienacji. Przestawienie się na niemal całkowite podtrzymywanie kontaktów ze znajomymi „na telefon”. Dużym wyzwaniem było też wyjaśnienie niektórym, że dla wyższego dobra powinniśmy ograniczyć kontakt bezpośredni i nie narażać siebie, ani naszych najbliższych na możliwość zakażenia. Jestem w dość komfortowej sytuacji, jednak niektórzy znajomi musieli zrezygnować ze spędzenia świąt (zarówno wielkanocnych, jak i Bożego Narodzenia) z rodzicami, będącymi w grupie najwyższego ryzyka. Nie widzieli ich od prawie roku. Nie jestem sobie w stanie nawet wyobrazić, co czują zarówno oni, jak i ich rodzice.

(Łukasz)

 

– Najdrastyczniej ten rok wpłynął na moją codzienność. Czynności wykonywane rutynowo, plany, oczekiwania od życia zostały w ciągu kilku pierwszych miesięcy pandemii wywrócone do góry nogami. Musieliśmy zrezygnować z wielu rzeczy: dotychczasowego stylu życia, bliskości innych, a przede wszystkim z kontaktu z rodziną, z moimi wnuczkami. Nie mogliśmy zobaczyć się z bliskimi, którzy mieszkają w Polsce. 

(Anna)

 

– Jak wpłynęła na ciebie pandemia? Czy zmieniła twoje codzienne przyzwyczajenia? Czy nauczyłeś lub dowiedziałeś się czegoś nowego w tym roku?

– Na pewno nawyk częstego mycia rąk pozostanie już na zawsze ze mną. Całe nasze życie przeniosło się do domu. Stół w jadalni był tak często oblegany, że teraz, kiedy go uprzątnęłam na święta, wygląda jakoś dziwnie. Znalazłam wreszcie czas na naukę, na napisanie prac semestralnych. Razem z mężem mieliśmy wreszcie czas dla siebie. Przede wszystkim dotarło do nas, że tak naprawdę mamy wszystko, ponieważ mamy siebie i wirus ominął nas szerokim lukiem; nikt w rodzinie nie był chory. Nauczyłam się też, kto tak naprawdę jest mi bliski i na kogo mogę zawsze liczyć. Ten czas bardzo zweryfikował moje oczekiwania wobec ludzi.

(Anna)

 

– Dla mnie zmiany w codziennym życiu nie były aż ta znaczące, jednak zauważyłem wiele rzeczy, których wcześniej nie dostrzegałem. Dowiedziałem się również wielu rzeczy praktycznych, np. jak zrobić zakupy bez wchodzenia do sklepu.

(Michał)

 

– Pandemia zmieniła wiele - wszystko jest inne, zapośredniczone, zdystansowane, tylko najsilniejsze emocjonalne relacje przetrwały. W obliczu ryzyka śmierci, poznałam wartość życia. To brzmi banalnie, lecz jest prawdą.

(Dorota)


coronavirus-5064371_960_720.webp

 

– Czy ten rok 2020 przyniósł również jakieś pozytywne doświadczenia?

– Doświadczyłem wiele dobrego. Takie sytuacje kryzysowe wyzwalają też w ludziach olbrzymie pokłady dobra, chęci niesienia pomocy, dzielenia się czasem. W wielu przypadkach widziałem jak ludzie pomagają starszym sąsiadom robić zakupy, wyprowadzić psa, ogarnąć ogród, tak, aby osoba szczególnie narażona nie musiała wychodzić z domu. Na popularnym portalu Finn.no ogłaszało się wiele osób, chcących w ten sposób podzielić się sobą i swoim czasem. Nauczyłem się nowego spojrzenia załatwiania spraw. Wiele spotkań czy konferencji, na których do tej pory musiałem być osobiście, przeniosło się do przestrzeni wirtualnej. Przy mniejszym zaangażowaniu czasu można osiągnąć dokładnie ten sam cel, a co za tym idzie, można uczestniczyć w większej ilości wydarzeń. Co prawda nic nie zastąpi magii kontaktu bezpośredniego, ale wiele aktywności można przenieść do rzeczywistości cyfrowej. Zauważyłem też, że mam zdecydowanie za wolny Internet w domu (śmiech)

(Łukasz)

 

– Na świecie na pewno wydarzyło się coś pozytywnego, codziennie przecież coś dobrego się zdarza (zob. dobrewiadomosci.pl). W moim życiu - tak, jakiś etap się skończył, nabrałam wewnętrznej siły. (Dorota)

 

– Czy obostrzenia związane z życiem religijnym, takie jak niemożność uczestniczenia w Mszach, przyjmowania Komunii św. były dla ciebie trudne? Czy zmieniły coś w twoim postrzeganiu wiary i Kościoła?

– Według mnie ograniczenia związane z pandemią niczego nie zmieniły w życiu religijnym.

(Michał)

 

– Samo już życie w Norwegii bardzo zmieniło moje postrzeganie siebie, jako katolika. Ale w tym roku bardziej potrzebowałam bliskości Boga. To iż nie mogliśmy uczestniczyć w Mszach św. było dla mnie trudne, jednak próbowałam sobie tłumaczyć, iż Boga noszę w sobie i On jest zawsze blisko mnie.

(Anna)

 

– Nie należę do osób regularnie uczęszczających na Msze święte, ale obostrzenia, jak najbardziej, zostały przeze mnie zauważone. Kiedy jednak czuję potrzebę pójścia do kościoła, w wielu przypadkach nie mogę tego zrobić. Najczęściej uczestnictwo w nabożeństwie należy wcześniej zaplanować i zarezerwować miejsce, aby sprostać wymogom ilościowym, narzuconym przez rząd. Był to jednak dobry czas, pozwalający na spojrzenie w głąb siebie, przemyślenia i odkładaną od kilkunastu lat spowiedź. Mimo olbrzymiego wewnętrznego strachu, bardzo mile zaskoczyła mnie reakcja księdza i wymiana myśli, jaka nastąpiła w konfesjonale. Myślę, że trudności pojawiające się na naszej drodze życia zawsze mają coś na celu. Bóg nie chce nas skrzywdzić, a jedynie skłonić do refleksji czy pokazać nam inną, lepszą drogę.

(Łukasz)

 

– Tak, jak nigdy wcześniej dotarło do mnie, jaką wartością jest wspólnota, ale też wiara.
(Dorota)

 

– Które wydarzenia w życiu politycznym/społecznym/religijnym były dla ciebie najważniejsze? Które z nich okazały się najtrudniejsze?

– W polityce polskiej, europejskiej, ale również poza Europą wiele się wydarzyło w 2020 roku. Trudno określić, co było najważniejsze. Może była to niespodziewana przegrana Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w USA? W polskiej polityce najtrudniejsze do zrozumienia są motywy, którymi kierują się politycy obecnej opozycji zwanej „totalną”. Ich działania są fatalne dla Polski.

(Michał)

 

– Wybory w Polsce, a właściwie nie jedno wydarzenie, tylko ciąg nonsensownych zdarzeń, które pokazały, w jak absurdalnej rzeczywistości społeczno-politycznej żyjemy. A doświadczenie religijne - dojmujące - to pusty plac św. Piotra w Rzymie na Wielkanoc i w ogóle brak modlitewnego kontaktu z innymi ludźmi, nowa prywatność wiary.

(Dorota)

 

– Czy uważasz, że pandemia zmieniła lub zmieni świat/ społeczeństwo? Jeśli tak, to w jaki sposób?

– Pandemia spowodowała rodzaj resetu psychologicznego w społeczeństwach poszczególnych krajów. Niestety, prawdopodobnie te zmiany w sposobie myślenia nie będą trwałe.

(Michał)

 

– Myślę, że 2020 rok zapisze się na kartach historii jako początek dużych zmian na świecie. Pandemia obnażyła wiele słabości w naszych systemach: instytucjach, społeczeństwie, rządach. Mam nadzieję, że potraktujemy je jak cenne lekcje i wyciągniemy wnioski - co działało, co nie działało. Społecznie, liczę, że ten ciężki czas stanie się doświadczeniem, które w perspektywie czasu zbliży nas do siebie. Każdy będzie miał swoją własną historię związaną z tym trudnym okresem, ale jej kontekst będzie wspólny dla wszystkich - to może, i powinno nas łączyć.

(Bartłomiej)

 

– Już zmieniła. Wiemy, że wszystkie plany mogą zostać unieważnione, spokornieliśmy wobec losu. I bardziej niż kiedykolwiek potrzebujemy innych ludzi, dotyku, bliskości.

(Dorota)

 oval-track-5642747_960_720.webp

 

– Czy sądzisz, że w roku 2021 w Kościele katolickim zajdą/powinny zajść znaczące zmiany? Jeśli tak, to, jakie?

– Wewnątrz instytucji Kościoła powinny nastąpić radykalne zmiany, mające na celu wyeliminowanie istniejących patologii.

(Michał)

 

– I na to ktoś miałby odpowiedzieć krótko? Niemożliwe. Zmiany zajdą zaledwie dyskretne, ale już obudził się duch w ludziach prawych i mądrych, którzy chcą reform, by przejrzystość i równość zawitały do instytucji kościelnych.
(Dorota)

 

– Jakie nadzieje wiążesz z rokiem 2021? Co chciał(a)byś, aby Nowy Rok przyniósł dla ciebie/ bliskich/ Polski/ Norwegii/ świata?

– Mam nadzieję, że wirus Sars2 „zmutuje się” do zera absolutnego. Czas pokaże, co przyniesie nam nadchodzący rok.

(Michał)

 

– Przede wszystkim zdrowie! Ten rok nam pokazał, jak bardzo jest one istotne. Jeśli będziemy zdrowi, to cała reszta jakoś się ułoży. Ważne, abyśmy mogli liczyć na siebie, na naszych bliskich i Boże błogosławieństwo.

(Łukasz)

 

– Najbardziej oczekuję, iż pandemia wreszcie się skończy i odzyskamy swoje życie z powrotem. Że znowu będę mogła planować, oczekiwać na coś, spotykać się z bliskimi, podróżować. Mam nadzieję na dobre zdrowie. Chciałabym, aby świat przestał walczyć ze sobą, aby politycy bardziej zajęli się naprawianiem życia zwykłych ludzi i odłożyli własne interesy na bok. Mam nadzieję, że wreszcie zapanuje pokój. 

(Anna)

 

– Banalnie oczywiste: zakończenia pandemii. Swoje sprawy pominę. Polsce potrzebna jest racjonalna opozycja, ruch obywatelski ponad partyjnymi podziałami, skupienie na dobru wspólnym. Światu - opamiętanie, co do zanieczyszczania środowiska, co do agresywnego posługiwania się mediami i socjotechniką, co do chciwości i łakomstwa (nie tylko w odniesieniu do jedzenia, także wrażeń, rozrywki, zakupów, przyjemności) nakręcających ludzkie i państwowe poczynania.
(Dorota)

 

 Nowy rok2021 .png