Nad Bożym Słowem. V Niedziela zwykła (2021)

read-1710011_960_720.webp

Bywa, że trzeba wszystko zaczynać od nowa,  przystosować się do nowej rzeczywistości. Czas, w którym obecnie żyjemy doskonale nam to pokazuje. Musimy nauczyć nie tylko razem żyć, ale także uczyć, pracować i spędzać czas.

 

 

 

Tekst: ks. Marcin Zych (parafia św. Pawła w Bergen

 

Czyż nie do bojowania podobny byt człowieka? To pierwsze zdanie dzisiejszego pierwszego czytania. Myślę, że większość  z nas opowiedziałby się za prawdziwością tego stwierdzenia. Wielu z nas zmaga się w swoim codziennym życiu z różnymi sprawami: z chorobą własną lub kogoś z rodziny, brakiem pracy, kłopotami związanymi z wychowaniem dzieci itd. Takich trudnych sytuacji można by wymienić znacznie więcej i wszystkie będą potwierdzać, że byt człowieka podobny jest do bojowania. Tę prawdę jeszcze mocniej podkreśla kolejne zdanie czytania: Dni jego czyż nie są dniami najemnika? To wyrażenie może nas trochę zaskakiwać, bo dzisiaj słowo „najemnik” kojarzy nam się z zależnością od kogoś, z podleganiem komuś, a my tego nie lubimy. Często mówimy o wolności, o tym że możemy robić to, co chcemy. Gdybyśmy zatrzymali się w tym miejscu, to moglibyśmy odnieść wrażenie, że Słowo Boże jest jak głaz, który przygniata, uderza w nas boleśnie i rani ukazując cały obraz naszego życia. Wiemy jednak dobrze, że Boże Słowo, nie jest nam dane, aby nas pogrążyć, ale by umocnić i przynieść nadzieję.

 „Dobrze to brzmi, jednak życie jest brutalne i trudne” - może ktoś na to odpowiedzieć. Sięgnijmy jednak do dzisiejszej Ewangelii.  Mamy tu dobrze znaną scenę, w której Jezus przychodzi do domu Szymona i Andrzeja. Zjawia się w momencie choroby teściowej Szymona. Łatwo sobie wyobrazić, jak w tamtym czasie choroba wywracała życie rodziny. Zresztą dzisiaj jest podobnie. Trudne sytuacje, które przychodzą zmieniają nasze życie o przysłowiowe sto osiemdziesiąt stopni. Bywa, że trzeba wszystko zaczynać od nowa,  przystosować się do nowej rzeczywistości. Czas, w którym obecnie żyjemy doskonale nam to pokazuje. Musimy nauczyć nie tylko razem żyć, ale także uczyć, pracować i spędzać czas. Co robi Jezus? Kiedy tylko ta sprawa zostaje mu przedstawiona, przystępuje do działania i uzdrawia. Ale czy jako Bóg  nie mógł tego zrobić od razu?  Czy musiał czekać? Mógł, ale to pokazuje nam pewną ważną sprawę, a mianowicie: często bywa tak, że kiedy coś się w naszym życiu dzieje, coś nas dotyka, wówczas staramy się to ukryć przed innymi, czasem przed samym sobą, a przede wszystkim przed Bogiem. Myślimy, że damy sobie radę, że nie powinniśmy okazywać słabości. Taka postawa może prowadzić do ucieczki w używki, a w konsekwencji do odwrócenia się od Boga, „bo przecież On powinien wiedzieć i mi pomóc”. Pan Bóg czeka właśnie na to dzisiejsze: zaraz powiedzieli mu o niej. Słowo „zaraz” jest tu kluczem i pokazuje, że oni nie czekali na później, na kiedyś, może na jakąś sprzyjającą okazję. Możemy się domyślać, że stało się to w momencie, kiedy tylko Jezus przekroczył próg domu. Tak samo i każdy z nas jest wezwany do tego samego, aby zaraz powiedzieć Jezusowi o swojej sprawie, aby na Jego pomoc wyciągać ręce i otwierać serce.

Pięknie podkreśla to dzisiejszy psalm: On leczy złamanych na duchu,
i przewiązuje ich rany.
Zauważmy, że to jedno uzdrowienie pociągnęło za sobą całą lawinę łaski, której doświadczyło wielu. Z  nastaniem wieczora, gdy słońce zaszło, przynosili do Niego wszystkich chorych i opętanych; i całe miasto zebrało się u drzwi.

Cała ta scena kończy się pięknym opisem rozmowy Jezusa z Ojcem. Rozmowy, która jak możemy się domyślać była oddaniem wszystkiego w ramiona kochającego Ojca. Na koniec chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jeden zwrot, który pada w dzisiejszej Ewangelii: wszyscy Cię szukają. Tak wszyscy Cię szukają, szukał Hiob, kiedy pośród największych doświadczeń życia mówił: Niech Imię Pana będzie błogosławione. Szukał Paweł z dzisiejszego drugiego czytania, a gdy już spotkał, doświadczył i poznał, stał się gorliwym głosicielem. I szukamy dzisiaj także my, pośród naszych codziennych spraw. Często słyszę „zacząłem/ zaczęłam się modlić, przystępować do sakramentów świętych i wszystko jest jakoś inaczej”. To nie znaczy, że problemy zniknęły. One pozostały, ale patrzę dzisiaj inaczej z większym pokojem i nadzieją na to wszystko.

W słowach aklamacji przed Ewangelią słyszymy: Jezus wziął na siebie nasze słabości i dźwigał nasze choroby. Pozwólmy aby, pomógł także nam dźwigać nasze życie i sprawy. Nie odtrącajmy Jego wyciągniętych rąk.