Papieska homilia na Środę Popielcową

NTB_5cOUa_LT4kc.jpg

„Powróćmy do modlitwy do Ducha Świętego, odkryjmy na nowo ogień uwielbienia, który spala popioły narzekań i rezygnacji” – powiedział Ojciec Święty w homilii podczas Mszy w Środę Popielcową. Zdjęcie: REUTERS/Guglielmo Mangiapane/Pool

 

 

„Początkiem powrotu do Boga jest uznanie, że Go potrzebujemy, że potrzebujemy miłosierdzia. To jest właściwa droga, droga pokory” - powiedział papież Franciszek  w homilii inaugurującej Wielki Post. „Ileż to razy, zabiegani czy obojętni, mówiliśmy Jemu: Panie, przyjdę do Ciebie później... Dziś nie mogę, ale jutro zacznę się modlić i uczynię coś dla innych” – stwierdził Franciszek. Zaznaczył, że teraz Bóg apeluje do naszych serc. W życiu zawsze będziemy mieli coś do zrobienia i będziemy formułować różne wymówki, ale teraz nadszedł czas, by powrócić do Boga.

 

 

 

Ojciec Święty zwrócił uwagę, że Droga Wielkiego Postu jest wyjściem z niewoli ku wolności. Tę drogę często utrudniają nasze niezdrowe przywiązania, utrwalone nawyki i wady, pragnienie zdobywania pieniędzy oraz uwiedzenie pozorami, a także paraliżujące narzekanie. Aby pielgrzymować, powinniśmy zdemaskować te złudzenia.

 

Słowo Boże podsuwa nam propozycje podróży powrotnych. Pierwszą z nich jest zwrócenie się do Ojca. Jesteśmy dziećmi, które ciągle upadają, Jesteśmy jak małe dzieci, które próbują chodzić, ale upadają na ziemię i muszą być za każdym razem podnoszone przez tatusia. To przebaczenie Ojca zawsze stawia nas z powrotem na nogi: Boże przebaczenie, spowiedź, jest pierwszym krokiem naszej drogi powrotnej.

 

Franciszek zauważył, że powinniśmy powrócić także do Jezusa. Uczynić jak ów trędowaty, który po swoim uzdrowieniu wrócił, aby Mu podziękować. Potrzebujemy uzdrowienia Jezusa, powinniśmy przedstawić Mu nasze rany i powiedzieć: „Jezu, jestem tu przed Tobą, z moim grzechem, z moją nędzą. Ty jesteś lekarzem, Ty możesz mnie uwolnić. Uzdrów moje serce”.
Papież wskazał również na potrzebę powracania do Ducha Świętego. Popiół na naszych głowach przypomina nam, że jesteśmy prochem i w proch się obrócimy. Ale na ten nasz proch Bóg tchnął swojego Ducha życia. Nie możemy zatem żyć, goniąc za prochem, za rzeczami, które są dziś, a jutro znikną. On jest Dawcą życia, Ogniem, który sprawia, że nasze prochy zmartwychwstają. Powróćmy do modlitwy do Ducha Świętego, odkryjmy na nowo ogień uwielbienia, który spala popioły narzekań i rezygnacji.

 

 „Ta nasza podróż powrotu do Boga jest możliwa tylko dlatego, że wcześniej On odbył swoją podróż w naszą stronę. Inaczej nie byłoby to możliwe. Zanim przyszliśmy do Niego, On zstąpił do nas. On nas poprzedził, wyszedł nam na spotkanie. Dla nas zszedł niżej, niż mogliśmy to sobie wyobrazić: stał się grzechem, stał się śmiercią. Paweł nam przypomina: «On to [Bóg] dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu» (2 Kor 5, 21). Aby nie zostawić nas samymi i towarzyszyć nam w naszym pielgrzymowaniu, zstąpił w nasz grzech i naszą śmierć, dotknął grzechu, dotknął naszej śmierci. Zatem nasza podróż jest pozwoleniem, aby wzięto nas za rękę. Ojciec, który wzywa nas do powrotu, to Ten, który opuszcza dom, aby nas szukać; Pan, który nas uzdrawia, to Ten, który pozwolił się zranić na krzyżu; Duch, który sprawia, że zmieniamy nasze życie, to Ten, który tchnie z mocą i łagodnością na nasz proch” – powiedział Ojciec Święty w homilii wygłoszonej w Środę Popielcową.

 

Ojciec Święty przypomniał o dzisiejszym błaganiu apostoła: „pojednajcie się z Bogiem” (w. 20). Nawrócenie serca, wraz z gestami i praktykami, które je wyrażają, jest możliwe tylko wtedy, gdy wychodzi się od uprzedzającego działania Boga. To nie nasze zdolności i zasługi, z którymi trzeba się obnosić, sprawiają, że wracamy do Niego, ale Jego łaska, na którą powinniśmy się otworzyć. Jezus powiedział nam to jasno w Ewangelii: tym, co czyni nas sprawiedliwymi, nie jest sprawiedliwość, którą praktykujemy wobec ludzi, ale nasza szczera relacja z Ojcem.

 

 „Wielki Post jest pokornym zstąpieniem w głąb siebie i ku innym. Jest to zrozumienie, że zbawienie nie jest wspinaniem się dla chwały, ale uniżeniem się z miłości. To czynienie siebie małymi. W tej podróży, aby nie zgubić kursu, stańmy przed krzyżem Jezusa: jest on milczącą katedrą Boga. Patrzmy każdego dnia na Jego rany; rany, które zaniósł On do Nieba i pozwolił je zobaczyć Ojcu, każdego dnia, w swojej modlitwie wstawienniczej. Oglądajmy codziennie jego rany. Na tym forum rozpoznajemy naszą pustkę, nasze niedostatki, rany zadane przez grzech, ciosy, które nam zaszkodziły. A jednak właśnie tam widzimy, że Bóg nie wytyka nas palcem, ale szeroko otwiera przed nami swoje ręce. Jego rany są dla nas otwarte i w nich zostaliśmy uzdrowieni (por. 1 P 2,25; Iz 53,5). Ucałujmy je, a zrozumiemy, że właśnie tam, w najbardziej bolesnych wyrwach życia, czeka na nas Bóg ze swoim nieskończonym miłosierdziem . Ponieważ tam, gdzie jesteśmy najbardziej bezbronni, gdzie najbardziej się wstydzimy, On wyszedł nam na spotkanie. A teraz, kiedy wyszedł nam na spotkanie, zaprasza nas, byśmy do Niego powrócili, żeby na nowo odkryć radość bycia miłowanymi“.

 

(na podst. Vatican News)