Czy zdrowie psychiczne Polaków w Norwegii wygląda tak źle, jak pokazują dane FHI? Rozmowa z lekarką pierwszego kontaktu i psycholożką

 sad-4133121_960_720.jpg

- Polacy trafiają do mnie w szczególnych i dość skrajnych sytuacjach, np. gdy są wykończeni ciężką pracą fizyczną, którą wykonywali po 100-120 godzin tygodniowo, lub gdy dawali się wykorzystywać przez pracodawcę. Trafiają do mnie osoby, które padły ofiarą dumpingu społecznego, mobbingu, np. gdy była na nich wywierana presja, aby się wypisali ze związków zawodowych - mówi polska psycholożka pracująca w Norwegii Monika Engan. 

 

 

W roku 2017 Norweski Instytut Zdrowia Publicznego opublikował raport dotyczący zdrowia imigrantów w Norwegii. Zaskakujące dane dotyczą zdrowia psychicznego. Wynika z nich, że dwukrotnie więcej imigrantów - w porównaniu do całej populacji - ma różnorodne problemy psychiczne. Największe zaskoczenie przynoszą jednak dane na temat zdrowia Polaków - według norweskiego raportu cierpią oni na problemy psychiczne niemal w takim samym stopniu  jak… uchodźcy z krajów doświadczonych wojną. Czy tak jest naprawdę? Dane FHI wymagają głębszego zastanowienia: bo albo mamy tu do czynienia z poważnymi problemami psychicznymi wśród Polaków i należy bić na alarm, albo raport nie pokazuje całej prawdy.

 

Tekst: Marta Tomczyk-Maryon

 

Raport Norweskiego Instytutu Zdrowia Publicznego (Folkehelseinstituttet, w skrócie FHI) ujmuje wiele aspektów związanych ze zdrowiem imigrantów: podatność na choroby infekcyjne oraz przewlekłe, zdrowie matek i dzieci, korzystanie z opieki medycznej, zażywanie leków, aktywność fizyczną i sięganie po używki.  Dane na temat zdrowia psychicznego są zdecydowanie najbardziej zaskakujące.

Jeśli przyjrzymy się wykresowi poniżej, to widać, jak rozkłada się to procentowo. Imigranci z Iranu, Iraku, Turcji, Pakistanu, Kosowa oraz Bośni i Hercegowiny są na czele tej listy. Nietrudno zauważyć, że są to rejony świata naznaczone wojnami lub konfliktami wewnętrznymi. Mamy tu więc do czynienia z uchodźcami, którzy mogą mieć za sobą traumatyczne przeżycia. Zwracają na to uwagę sami twórcy raportu, podkreślając, że występowanie problemów psychicznych u uchodźców, którzy przeżyli wojnę, tortury i śmierć bliskich, nie jest zaskakujące.  Autorzy raportu dodają, że osoby te doświadczają również stresu, związanego z sytuacją bycia uchodźcą w nowym kraju.

 

psykiskehelseFHI.JPG

 

Raport nie wyjaśnia jednak jednej sprawy - dlaczego Polacy wykazują gorszy stan zdrowia psychicznego niż Somalijczycy, a niewiele lepszy niż uchodźcy z dawnej Jugosławii?  Dlaczego mieszkańcy wolnego i stabilnego gospodarczo kraju są w grupie osób z największymi problemami psychicznymi?

Zaprosiłam do rozmowy osoby, które na co dzień stykają się z  tym problemem - polską lekarkę i psycholożkę, które od wielu lat pracują w Norwegii. Ich pacjentami są osoby różnych narodowości: Norwedzy, Polacy i uchodźcy z krajów doświadczonych wojnami.

 

Justyna Małachowska

– Z opublikowanego w roku 2017 raportu FHI wynika, że imigranci mają znacznie większe problemy ze zdrowiem psychicznym, niż pozostali mieszkańcy Norwegii. Polacy znajdują się w tej samej grupie co uchodźcy z Somalii i Kosowa. Czy pani praktyka zawodowa potwierdza, że Polacy mają większe problemy psychiczne, niż np. Norwedzy?  

legen Justyna Malachowska.jpg

– Te dane są dla mnie zaskakujące. Moja praktyka lekarska nie potwierdza, aby Polacy mieli większe problemy psychiczne, niż reszta populacji. Powiedziałabym, że to Norwegowie mają większe problemy.  Oczywiście teraz, w czasie pandemii sporo osób, również Polaków ma gorszy nastrój, ale nie nazwałabym tego problemami psychicznymi. To po prostu reakcja na obecną sytuację, na to, że nie można pojechać do Polski i zobaczyć się z rodziną, na brak możliwości, żeby tutaj przyjechali np. dziadkowie, który pomagali przy małych dzieciach. Jednak nie są to problemy, które wymagają terapii i stosowania leków. Nazwałabym to smutkiem, lekkim stanem depresyjnym, wywołanym skutkami pandemii. Takie problemy wychodzą przy okazji innych chorób i nieczęsto są głównym powodem wizyty u lekarza.

– Jaki procent pani pacjentów to Polacy?

– Nie potrafię podać dokładnej liczby, ale jest to około jedna piąta.

– Czy Polacy zgłaszają inne problemy psychiczne niż Norwedzy? Czy można tu zauważyć jakąś istotną różnicę?

– Nie widzę dużych różnic.

– Jaką pomoc może zaoferować polskiemu pacjentowi norweska służba zdrowia? Co się dzieje z osobą, która zgłasza się do lekarza rodzinnego z objawami depresji?

– Jeżeli polski pacjent przychodzi do mnie, to ma szczęście, bo jestem polskim lekarzem, więc nie ma bariery językowej. Wysłuchuję i, w zależności od problemu, kieruję dalej. Trzeba jednak powiedzieć, że leczenie, np. terapia polskich pacjentów uzależnionych od używek jest tu dużo trudniejsza niż w Polsce. Tłumacz, jakiego można otrzymać z NAV-u,  w tym przypadku nie rozwiązuje sprawy, bo problemy psychiczne trudno przekazać przez tłumacza. Polski pacjent dostanie skierowanie do psychologa, jednak jego terapia będzie utrudniona. Nawet ci, którzy dobrze mówią po norwesku, mają pewne problemy, ponieważ brakuje zrozumienia kodów kulturowych. I dlatego z konieczności muszę przeprowadzać w swoim gabinecie pewne rozmowy terapeutyczne. Jednak chcę dodać, że miałam kilku polskich pacjentów, którzy leczyli się z różnych chorób psychicznych, w tym również uzależnień czy depresji z powodzeniem z pomocą tłumacza. Zawsze warto spróbować i nie zakładać z góry, że się nie uda. 

– Z raportu FHI (wykres poniżej) wynika, że Polacy są w czołówce jeśli chodzi o spożycie alkoholu i palenie papierosów? Czy styka się pani z tym problemem w swojej pracy?

– To są problemy, do jakich większość ludzi się nie przyznaje, które ujawniają się przy okazji innych chorób. Uzależnienie często wychodzi wtedy, gdy pacjenci są „przyparci do ściany”, gdy nie mogą już dłużej funkcjonować. Ten problem dotyczy również norweskich pacjentów, którzy również - czasem nawet lepiej niż Polacy - kamuflujących ten problem. Jednak przyznaję, że mam zdecydowanie więcej polskich pacjentów, którzy mają problemy z alkoholem.

alkohol FHI.JPG

– W Norwegii wielu Polaków znajduje się w sytuacji, która potencjalnie sprzyja popadnięciu w alkoholizm. Wspólne mieszkanie z wieloma osobami, presja picia i odcięcie od rodziny - to czynniki zwiększające niebezpieczeństwo uzależnienia od alkoholu i narkotyków.

– Na pewno ma to duże znaczenie. Równie znaczące jest także poczucie bycia innym i odizolowanym. Wielu Polaków nie żyje w pełni w społeczeństwie norweskim. Mają po prostu inne życie niż wszyscy dookoła. Ale oczywiście Polacy w Norwegii to grupa bardzo zróżnicowana; wśród moich pacjentów są również świetne zintegrowane rodziny.

– Jakiej rady udzieliłaby pani osobom, które odczuwają problemy psychiczne? Kiedy należy szukać pomocy?

– Myślę, że jeśli ktoś w ogóle zaczyna się nad tym zastanawiać, to znaczy, że jest to moment, kiedy powinien zwrócić się o pomoc.  Nie należy obawiać się pójścia do norweskiego lekarza. Warto tu podkreślić, że lekarz pierwszego kontaktu pełni w Norwegii nieco inną funkcję niż w Polsce. Tutaj ma on znacznie większe uprawnienia i możliwości. Może on np. rozpocząć leczenie depresji, przepisując leki antydepresyjne. Wielu lekarzy pierwszego kontaktu przeszło w Norwegii kursy psychologiczne, np. terapii kognitywnej.

Zachęcam, aby wybrać się do lekarza i porozmawiać, także w sytuacji, gdy problem trudno zwerbalizować i nazwać chorobą. Powodem rozmowy z lekarzem mogą być np. kłopoty ze spaniem, pogorszenie nastroju, natłok myśli.

Przypominam, że każdy ma prawo do tłumacza z NAV-u. Warto również pamiętać, że jeśli ktoś czuje się niewysłuchany, niezrozumiany, to ma prawo zmienić lekarza dwa razy w roku, bez podawania przyczyny.

Trzeba jeszcze powiedzieć - uprzedzając niektóre wątpliwości - że lekarza obowiązuje tajemnica zawodowa. Od niektórych pacjentów słyszałam, że bali się pójść do lekarza z problemami psychicznymi, ponieważ myśleli, że zostaną zgłoszeni do Barnevernet.  Jednak to tak nie funkcjonuje. Pracuję już prawie dwadzieścia lat, ale znam nikogo, kto byłby z tego powodu zgłoszony.

Nie należy się bać kontaktu z lekarzem rodzinnym, bo ta rozmowa odbywa się trochę bardziej na zasadach partnerskich, tu po postu się idzie, aby załatwić swoją sprawę.

 – Dlaczego trzeba szukać pomocy?

– Dlatego, że problemy psychiczne trudno jest samemu zauważyć. Zazwyczaj dopiero jak człowiek wychodzi z depresji, uświadamia sobie, jaki był jego stan i jakie to było okropne. Dopiero wtedy dochodzi do niego ile „zmarnował” czasu. Choremu jest naprawdę trudno to dostrzec. Czasami inni to widzą, ale nie zawsze nazywają to chorobą. Psychiatria to dziedzina medycyny, która jest najtrudniejsza do zobiektywizowania.

– Gdy mamy anginę, albo zapalenie korzonków, wtedy wiadomo, że jesteśmy chorzy. A tutaj niby nic się nie dzieje, a jednak coś jest nie tak…

– Pacjenci cierpią również na choroby psychosomatyczne, ciągle ich coś boli, bezskutecznie szukają przyczyn.  Często okazuje się, że powodem choroby jest psychika, to, że nie mają się tak dobrze, jak powinni, pod względem psychicznym. Ważne jest dotarcie do prawdziwej przyczyny, aby nie wpaść w błędne koło i np. nie zażywać leków, które są niepotrzebne lub mają skutki uboczne.

 

 Justyna Małachowska - lekarz medycyny rodzinnej. Studia medyczne ukończyła  w Warszawie. Od roku 1998 pracuje w Norwegii, obecnie jako lekarz pierwszego kontaktu w Ski Legesenter.

 

Monika Engan 

– Z raportu FHI wynika, że imigranci mają znacznie większe problemy ze zdrowiem psychicznym niż pozostali mieszkańcy Norwegii. Nasi rodacy zajmują wysoką pozycję w tym smutnym rankingu. Czy pani praktyka zawodowa potwierdza, że Polacy mają większe problemy psychiczne niż np. Norwedzy?   thumbnail_image4.jpg

– Nie zgadzam się z tym, że Polacy mają problemy psychiczne w stopniu wymienionym w rankingu. Badania wskazują, że imigranci mogą mieć paranoidalne myśli czy podejrzenia, wynikające z nieznajomości języka, np. może im się wydawać, że inni o nich mówią, lub że nie są rozumiani przez otoczenie.  Jednak nie ma w tym nic niezwykłego i tak się dzieje do czasu, gdy opanują język. Potem zazwyczaj wszystko wraca do normy. 

– Skąd się więc wzięły dane w raporcie FHI? 

– Nie potrafię tego wytłumaczyć. Warto jednak zwrócić uwagę na pewną rzecz. Pracowałam osiem lat w instytucjach DPS-u (et distriktspsykiatrisk senter – regionalnych centrach psychiatrycznych), gdzie można nie tylko uzyskać pomoc psychologiczną i psychiatryczną, ale ubiegać się również o odszkodowania i zapomogi z NAV-u. Miałam wrażenie, że pewna część ludzi z krajów, które są czele listy FHI, wykorzystuje system norweski. Muszę jednak przyznać, że przez wszystkie lata mojej pracy nigdy nie spotkałam Polaka, który starałby się o zapomogę z takiego powodu.

 – Kim są pani pacjenci? Z jakich grup społecznych i narodowościowych się wywodzą?

– To bardzo różni ludzie: osoby na stanowiskach kierowniczych, pracownicy sklepów i przedstawiciele innych zawodów. Mam pacjentów wielu narodowości: Polaków, Litwinów, Węgrów, Amerykanów, Hiszpanów, Arabów, reprezentantów wielu mniejszości narodowych. 

 – Jaki procent pani pacjentów stanowią imigranci? 

– Około 5 procent to cudzoziemcy, natomiast 95 procent moich pacjentów to Norwegowie. I to już samo za siebie mówi, kto tu ma większe problemy. 

 – Czy to znaczy, że imigranci mają mniejsze problemy psychiczne niż Norwegowie? 

– Moje zdanie jest takie, że radzą sobie oni lepiej niż Norwegowie. Imigranci zgłaszają się w skrajnych przypadkach, w sytuacjach życiowych tragedii lub poważnych sprawach, dotyczących łamania prawa przez pracodawcę.

 – Z jakimi problemami przychodzą Polacy? 

– Polacy trafiają do mnie w szczególnych i dość skrajnych sytuacjach, np. gdy są wykończeni ciężką pracą fizyczną, którą wykonywali po 100-120 godzin tygodniowo, lub gdy dawali się wykorzystywać przez pracodawcę. Trafiają do mnie osoby, które padły ofiarą dumpingu społecznego, mobbingu, np. gdy była na nich wywierana presja, aby się wypisali ze związków zawodowych. Trzeba tu wyraźnie powiedzieć, że pracownicy, którzy nie należą do związków zawodowych, nie są chronieni i łatwo można ich wykorzystywać. Pomagałam również osobie, która uległa wypadkowi w miejscu pracy, a pracodawca tego nie zgłosił. Ta osoba została zawieziona na Izbę Przyjęć przez kolegów, gdzie zgłoszono to jako „wypadek w domu”. Na szczęście udało się wywalczyć dla tej osoby należne odszkodowanie. 

 – Czyli mówimy tu o ofiarach dumpingu i mobbingu? 

– Tak. I takie ofiary pracują ponad siły przez długi czas, a po paru latach, kiedy nie dają już rady - przychodzą do mnie. Są wykończeni, mają objawy depresji, lęku lub piją alkohol, ale nadal pracują. Przychodzą do mnie, gdy nie wiedzą już co dalej robić i mają myśli samobójcze. 

Trafiają do mnie również ofiary Barnevernet. To są prawdziwe tragedie ludzkie. To rodziny, które nie mają już nic, straciły wszystko, bo zabrano im dzieci. Pomagałam osobie, której odebrano dwóch synów, została ona w Norwegii i żyje tylko tym, że może ich widywać dwa razy w roku po dwie godziny. 

Innym powodem zgłaszania się Polaków na terapię jest zazdrość sąsiadów, która zatruwa im życie. Problemem jest także ostracyzm społeczny, traktowanie Polaków jako ludzi drugiej kategorii, osób, z którymi się nie rozmawia. Jednak trzeba powiedzieć, że z takim ostracyzmem w Norwegii spotykają się również inne narodowości. Moimi pacjentami bywają również nastolatki - ofiary mobbingu w szkole. Dzieci te często nudzą się w norweskiej szkole z powodu niskiego poziomu nauczania. 

 

Zapisz się do związku zawodowego, aby mieć wsparcie na norweskim rynku pracy.

W Norwegii działa kilka związków zawodowych. Więcej informacji znajdziesz na ich stronach internetowych. Poniżej trzy propozycje.

Solidaritet - związek zawodowy założony przez Polaków dla Polaków pracujących w Norwegii 

LO Norge – największy związek zawodowy w Norwegii 

Unio - drugi co do wielkości związek zawodowy w Norwegii, zrzeszający przede osoby z wyższym wykształceniem

 

 – Czy Norwedzy mają inne problemy niż imigranci? Z jakimi problemami najczęściej zgłaszają się do pani norwescy pacjenci? 

– Wśród imigrantów częstym problemem, poza wspomnianym mobbingiem, jest niemożność przebywania z rodziną. Norwedzy najczęściej zgłaszają się z depresją i zaburzeniami lękowymi. Często są one również spowodowane mobbingiem w miejscu pracy, który wynika z zazdrości i wykorzystywania pozycji przez liderów. 

 – Jak wygląda terapia? Czy można do pani przyjść „z ulicy”, czy też trzeba mieć odpowiednie skierowanie? 

– Można przyjść prywatnie lub poprzez dodatkowe ubezpieczenie zdrowotne. W tym ostatnim przypadku terapię do 12 godzin pokrywa ubezpieczyciel. 

 – Jeśli ktoś przychodzi prywatnie, to jaki jest koszt wizyty? 

– 1200 kr za 45 minut. 

 – Czy jest prawdą, że Polacy wstydzą się chodzić do psychologa? Czy chodzą rzadziej niż Norwedzy? 

– Mamy dumę narodową i nie lubimy okazywać słabości. Ale myślę, że tu chodzi raczej o to, że my, Polacy jesteśmy odporniejsi psychicznie, potrafimy sobie lepiej radzić z codziennymi problemami. Norwegowie potrafią się zgłosić z dość „trywialnymi” rzeczami, np. z pytaniami dotyczącymi wychowania dziecka. 

 – Czy psychologów obowiązuje tajemnica zawodowa? 

– Tak, oczywiście. 

 – Kiedy trzeba szukać pomocy psychologa? 

– W przypadku przedłużających się objawów lęku lub depresji, kłopotów ze snem, wycofaniem z kontaktów, redukcji odczuwania przyjemności. Gdy zauważamy, że ograniczamy kontakty z innymi, chcemy przebywać w samotności, zaczynamy przeżywać mniej przyjemności, gdy pojawia się poczucie bezsensu. W takim przypadku trzeba coś robić i nie czekać, aż przestanie się funkcjonować i chodzić do pracy. Jeśli chodzi o lęk - to wtedy, gdy unikamy sytuacji, które ten lęk wywołują - jest to sygnał, że należy szukać pomocy. Nie trzeba czekać, aż lęk lub depresja się rozwinie i konieczne będzie zażywanie leków. Ważne jest, aby zapobiec rozwojowi objawów. Uważam, że każdy z nas powinien iść do psychologa. 

 – Dlaczego? 

– Ponieważ mamy różne ukryte przekonania, które się tworzą często w dzieciństwie pod wpływem negatywnych doświadczeń. Każdy z nas je ma. Pomagam ludziom te przekonania odkryć i zmieniać sposób myślenia, który jest również oparty na przekonaniach. Zmieniony sposób myślenia może wpływać na redukcję negatywnych uczuć. Taki proces odmienia życie ludzi. 

 – Czy w ciągu ostatniego roku, w czasie pandemii zgłasza się więcej pacjentów? 

– Tak, są to ofiary restrykcji pandemicznych. Ludzie pracują całe dnie w domu, przebywają z rodzinami, które czasem nie mogą już siebie znieść. Dom stał się biurem, domem, szkołą. To duże obciążenie i wiele osób tego nie wytrzymuje. 

 – Czy zgłasza się do pani więcej kobiet czy mężczyzn? 

– Zdecydowanie jest więcej mężczyzn. Kobiety lepiej sobie radzą, z uwagi na to, że posługują się sprawniej komunikacją werbalną. Komunikacja werbalna, umiejętność nazywania swoich myśli i uczuć jest bardzo ważna. Osoby, które to potrafią lepiej sobie radzą z problemami. One to po prostu często przegadają. Jeśli nie potrafimy wypowiedzieć tego, co nas boli i magazynujemy nienazwane, negatywne uczucia, często prowadzi to do powstania symptomów lub sytuacji, kiedy nie wytrzymujemy i wybuchamy.  

 – Jak ocenia pani dostępność pomocy psychologicznej dla Polaków w Norwegii? 

– Ta pomoc istnienie, jednak barierą jest język. Niestety nie ma tu zbyt wielu polskich psychologów, a praca z psychologiem poprzez tłumacza to nieporozumienie.  

   

Monika Engan- psycholog, certyfikowany terapeuta poznawczo-behawioralny oraz superwizor terapii poznawczo-behawioralnej. Należy do Polskiego Towarzystwa Psychoterapii Poznawczo-Behawioralnej i jest zarejestrowana w Norweskim Towarzystwie Psychologicznym. Ukończyła studia magisterskie na kierunku Psychologia kliniczna na Uniwersytecie SWPS w Warszawie, studia podyplomowe z Psychoterapii poznawczo-behawioralnej w Polsce na Uniwersytecie SWPS na oddziale SWPS w Sopocie oraz studia specjalizacyjne z psychologii klinicznej dorosłego w Norwegii w 2015 r. Doświadczenie zawodowe zdobywała podczas siedmioletniej praktyki psychoterapeutycznej, m. in.: na oddziale psychiatrycznym całodobowym Innlandet  Sykehus w Norwegii w Kongsvinger, na oddziale psychiatrycznym dla dorosłych w trybie ambulatoryjnym Helse Bergen w Voss, na oddziale całodobowym oddziału psychiatrii Helse Bergen w Sandviken, na oddziale ambulatoryjnym Akershus Universitetssykehus DPS Åråsen. 

Monika Engan zajmuje się psychoterapią osób dorosłych, m. in. z zaburzeniami lękowymi (napady paniki, fobie, zaburzenia obsesyjno-kompulsywne, hipochondria, lęk społeczny, zamartwianie się, PTSD), zaburzeniami nastroju (depresja , choroba afektywna dwubiegunowa), zaburzeniami snu oraz odżywiania, zaburzeniami osobowości.

Tu znajdziesz stronę internetową Moniki Engan 

 

W raporcie FHI znajdziemy następujące komentarze i wnioski: „Problemy ze zdrowiem psychicznym nasilają się wraz z wiekiem i częściej występują wśród kobiet niż mężczyzn. Ryzyko choroby psychicznej wiąże się z niższym statusem społeczno-ekonomicznym, z dyskryminacją ze względu na pochodzenie imigracyjne, bariery językowe i inne negatywne wydarzenia życiowe” (Abebe, 2014; Levecque, 2015).

W raporcie pojawiają się również dane na temat zdrowia psychicznego dzieci. Wynika z nich, że problemy emocjonalne, takie jak lęk i objawy depresji, są bardziej rozpowszechnione wśród dzieci i młodzieży ze środowisk imigracyjnych, niż wśród dzieci i młodzieży w pozostałej części populacji.

Usługi zdrowotne związane ze zdrowiem psychicznym: jeśli chodzi o korzystanie z usług zdrowotnych w zakresie zdrowia psychicznego, korzystanie zarówno z lekarzy rodzinnych, jak i specjalistycznych usług zdrowotnych jest niższe wśród imigrantów niż w pozostałej części populacji, ale istnieją duże różnice w zależności od kraju ( Abebe, 2017; Straiton, 2016b; Straiton, 2014). Oprócz powyższych barier przeszkodą w szukaniu pomocy może być piętno związane z problemami zdrowia psychicznego”.

 

Jeśli nie znasz dostatecznie dobrze języka norweskiego lub nie znajdziesz polskiego psychologa w Norwegii, nie znaczy to, że nie możesz odbyć terapii. Pomoc możesz znaleźć również w Polsce. Większość psychologów pracuje obecnie online. Taka terapia również jest skuteczna.

Więcej na ten temat znajdziesz tutaj Samopoczucie w czasie pandemii. Rozmowa z psychoterapeutą Jakubem Kielczykiem

 

Tu przeczytasz raport FHI w języku norweskim 

Tu znajdziesz ten sam raport po angielsku 

Przeczytaj również Niewidzialni czy za bardzo widoczni? Rozmowa z Zoją Ghimire o sytuacji Polaków w Norwegii w czasie pandemii