Nad Bożym Słowem. Niedziela Miłosierdzia (2021)

man-343674_960_720.webp

Potrzeba nam dzisiaj właśnie tego, aby nie bać się Miłości Jezusa, ale właśnie w Jego ranach szukać umocnienia, czasem wręcz wyjaśnienia całej rzeczywistości naszego życia. Potrzeba nam mówić z odwagą: Jezu ufam Tobie!

 

 

 

Tekst: ks. Marcin Zych (parafia św. Pawła w Bergen)

 

Druga Niedziela Wielkanocna przeżywana jest w całym Kościele, jako święto Bożego Miłosierdzia. Ten dzień jest dla nas szczególnie ważny, ale nie dlatego, że święto do kalendarza liturgicznego wprowadził Jan Paweł II, czy też że mówiła o nim święta siostra Faustyna. Ranga tego święta wyrasta z tego, że o jego wprowadzenie i takie uczczenie Boga, prosił sam Jezus właśnie przez siostrę Faustynę. W swoim dzienniczku, tak zanotowała: W pewnej chwili usłyszałam te słowa: córko Moja, mów światu całemu o niepojętym miłosierdziu Moim. Pragnę, aby święto miłosierdzia, było ucieczką i schronieniem dla wszystkich dusz, a szczególnie dla biednych grzeszników. W dniu tym otwarte są wnętrzności miłosierdzia Mego, wylewam całe morze łask na dusze, które się zbliżą do źródła miłosier­dzia Mojego; która dusza przystąpi do spowiedzi i Komunii św., dostąpi zupełnego odpuszczenia win i kar, w dniu tym, otwarte są wszystkie upusty Boże, przez które płyną łaski; niech się nie lęka zbliżyć do Mnie żadna dusza, chociażby grzechy jej były jako szkarłat. Miłosierdzie Moje jest tak wielkie, że przez całą wieczność nie zgłębi go żaden umysł, ani ludzki, ani anielski. Wszystko co istnieje wyszło z wnętrzności miłosierdzia Mego. Każda dusza w stosunku do Mnie, rozważać będzie przez wieczność całą miłość i miłosierdzie Moje. Święto miłosierdzia wyszło z wnętrzności Moich, pragnę, aby, uroczyście obchodzone było w pierwszą niedzielę po Wielkanocy. Nie zazna ludzkość spokoju, dopokąd nie zwróci się do Źródła Miłosierdzia Mojego. (Dz. 699).

Czytając takie słowa, samego Jezusa, można odnieść wrażenie, że ten dzień, to czas wielkiej „amnestii”, jaką ludzkość otrzymuje od Boga. Przeżywając Triduum Paschalne, widzieliśmy, jak Bóg walczył o każdego z nas, nie oszczędzając nawet Swego Syna, byle tylko dać człowiekowi wolność od śmierci i grzechu. Dziś po ośmiu dniach od tamtych wydarzeń przychodzimy, by tę wielką dobroć i miłość Boga przeżyć na nowo.

 W tym kontekście pochylmy się nad Bożym Słowem, które jest nam dzisiaj dane. W pierwszym czytaniu, z Dziejów Apostolskich, słyszymy: Jeden duch i jedno serce ożywiały wszystkich, którzy uwierzyli. Mowa tu o działaniu w jedności, bez porównań i podziałów. Wydaje się, że wszystko przez śmierć i Zmartwychwstanie Jezusa powróciło do stanu pierwotnej jedności, do tego, co znamy z pierwszych kart Biblii, gdzie człowiekowi obce było pojęcie zła i grzechu. Dlaczego zatem tak nie jest dzisiaj? Dlaczego obecnie tak wiele jest rozdwojenia i podziałów? Niestety na nowo powróciliśmy do naszego nieposłuszeństwa wobec Boga. Znów bardziej szukamy siebie niż innych. I dlatego musimy powrócić do źródła, jakim jest Miłosierna Miłość Boga. Pięknie to pokazuje dzisiejsza Ewangelia, która daje nam obraz spotkania Zmartwychwstałego Pana z uczniami w Wieczerniku. Zauważmy, że są oni zamknięci, przestraszeni. Trochę jakby chcieli się odciąć od rzeczywistości i uciec w jakiś swój świat, w swój sposób postrzegania. To do nich przychodzi Jezus i mówi: Pokój wam! Nie wyrzuca im ich zamknięcia, strachu, ale daje im pokój, czyli poczucie, że On jest z nimi, że nie są sami, że parafrazując słowa św. Pawła: wszystko mogą w Tym, który ich umacnia. Tak, mogą wszystko, nawet dokonywać czegoś tak niezwykłego jak odpuszczenie grzechów. To musiało, być dla nich kolejne niezwykłe doświadczenie, które nadało im całkowicie nową tożsamość. Odtąd będą nie tylko czynić Pamiątkę Pana, którą im została powierzona na Ostatniej Wieczerzy, ale staną się tymi, którzy mocą Jezusa Chrystusa, swojego Mistrza będą uwalniać ludzi od niewoli grzechu.

Warto zwrócić uwagę również na scenę z Tomaszem, który potrzebował osobistego spotkania ze Zmartwychwstałym. Potrzebował zanurzyć się w Jego Miłosierną Miłość, by ostatecznie móc wyznać: Pan mój i Bóg mój.  Potrzeba nam dzisiaj właśnie tego, aby nie bać się Miłości Jezusa, ale właśnie w Jego ranach szukać umocnienia, czasem wręcz wyjaśnienia całej rzeczywistości naszego życia. Potrzeba nam mówić z odwagą: Jezu ufam Tobie!