Pogłębianie, czyli medytacja chrześcijańska. Rozmowa z Danielem Wojdą, twórcą aplikacji Pogłębiarka

Zacznij medytować! 

Wojda22.jpg

- Dla wielu osób, które sięgnęły po medytację, okazało się to rodzajem wewnętrznej odnowy, nawrócenia. Dostajemy wiadomości - i takie są najfajniejsze - że ktoś po latach wrócił do Pana Boga dlatego, że znalazł taką formę modlitwy, która mu niczego nie narzuca i otwiera przestrzeń na relację z Bogiem - mówi Daniel Wojda twórca aplikacji Pogłębiarka.

 

 

Osoby, które medytują najpierw łapią kontakt z sobą samym. Obserwowanie takich wewnętrznych procesów jest bardzo ciekawe:  odkrywamy to, co jest w nas, poznajemy siebie, a później wchodzimy niejako naturalnie w dialog z Panem Bogiem, odpowiadamy na Jego  zaproszenie. U osób, które medytują wyrabia się naturalna zdolność do pytania i słuchania tego, co Pan Bóg mówi.

 

Tekst: Marta Tomczyk-Maryon

 

– Pogłębiarka miała swoją premierę w czasie Wielkiego Postu. Jak narodziła się aplikacja i czy poprzedzały ją jakieś doświadczenia?

– Pięć lat temu rozpoczęliśmy medytacje na You Tubie. Prowadziłem również kilkudniowe zajęcia dla młodzieży. Młodzi ludzie przyjeżdżali i wchodzili głęboko w doświadczenie medytacji, mówili, że wcześniej nie czuli Boga, a teraz Go doświadczali. Wynikało to z tego, że  przeżywali intensywny czas modlitwy w czasie rekolekcji, a później po powrocie do domu o tym zapominali. Przyczyną ich strapienia było to, że w swoim codziennym życiu nie kontynuowali kontaktu z Bogiem poprzez medytację. I dlatego zaczęliśmy szukać sposobu, aby im pomóc. Co niedziela, przez pięć lat robiliśmy medytacje, do których był również dołączony ignacjański rachunek sumienia. W ten sposób, zanim pojawiła się Pogłębiarka, były lata przygotowań: zbieraliśmy doświadczenia, pracowaliśmy nad odpowiednią formą, doborem słów i kierunkiem medytacji. W tym samym czasie odbywały się także spotkania i rekolekcje na żywo, powstawały grupy. Takich grup, które spotykają się razem i wymieniają własne opinie na temat medytacji, jest obecnie kilkadziesiąt w Polsce. Nasze doświadczenia zaowocowały tym, że w Wielkim Poście udało się napisać aplikację. Wszystko to było możliwe dzięki tym osobom, które korzystały wcześniej z naszej medytacji. Pogłębiarka powstała nie jako projekt biznesowy, ale z potrzeby osób, które już wcześniej medytowały.

– Czy możesz powiedzieć coś więcej o Pogłębiarce? Jakie treści tam znajdziemy i do kogo jest skierowana aplikacja?

– Pogłębiarka proponuje niedzielną medytację online, która trwa około 30-40 minut. W tygodniu, każdego dnia pojawia się medytacja 10-cio minutowa. Pomysł jest taki, że niedzielną medytacją zaczynamy wątek, który wynika z Ewangelii i kontynuujemy go przez cały tydzień w „dyszkach”, czyli krótkich medytacjach codziennych.  Chcemy, aby pochylenie się nad Ewangelią nie było jednorazowe, ale trwało cały tydzień.

Nasza aplikacja zawiera treści duchowe. Wzorem jest dla nas duchowość, przekazywana niegdyś przez księdza Grzywocza, czyli taka, które bierze pod uwagę również kondycję psychiczną człowieka. Chodzi nam o to, aby unikać spotykanej czasem w Kościele postawy spirytualizowania rzeczywistości.

– Co rozumiesz przez spirytualizowanie rzeczywistości?

– Chodzi tu o pewne sztywne wyobrażenia na temat Boga, zrzucanie na Niego całej odpowiedzialności, przekonanie, że skoro wszystko zależy od Niego, to ja nie mogę nic zrobić, nie mam nad niczym kontroli. Taka postawa może prowadzić do tego, że nie bierzemy odpowiedzialności za swoje życie, że robimy rzeczy, które nie przystoją kondycji człowieka. My proponujemy modlitwę i duchowość, ale ze zrozumieniem tego, w jaki sposób działają nasze psychologiczne mechanizmy. Pogłębiarka jest więc dla osób, które chcą trochę głębiej zajrzeć w siebie.

– W jakim wieku są osoby, które medytują z Pogłębiarką?

– Najmłodsi mają dwanaście lat, najstarsi dziewięćdziesiąt, jednak największą grupę naszych odbiorców stanowią osoby w wieku od 25 do 55 lat.

– Początkowo wasz projekt - jeśli dobrze rozumiem - miał się ograniczyć do czasu Wielkiego Postu. Współpracowaliście z Langustą na palmie i o. Szustakiem, oferując, bardzo udane moim zdaniem, połączenie refleksji nad słowem mistyków karmelitańskich z medytacją. Dlaczego zdecydowaliście się kontynuować to przedsięwzięcie?

– Nie wiem czy to jest dobrze powiedziane, że chcieliśmy się ograniczyć do Wielkiego Postu. Na pewno zamierzaliśmy rozpocząć w Wielkim Poście. Ale od bardzo dawna wiedzieliśmy, że jest potrzeba, aby istniały krótkie medytacje codzienne. Muszę jednak przyznać, że rzuciliśmy się na głęboką wodę, bo jeszcze w trakcie Wielkiego Postu nie wiedzieliśmy, w jaki sposób będziemy realizować te krótkie medytacje. Obecnie sytuacja na tyle się zmieniła, że jesteśmy w stanie przygotować nie tylko medytacje, ale także wprowadzenie do nich.

Nasze doświadczenia i rozmowy z ludźmi pokazały, że modlitwa wielu osobom stwarza problemy, ponieważ brakuje w niej rytmu i pewnej stabilności w kontaktach z Panem Bogiem. Dzięki medytacji ludzie zaczęli stabilizować swoją modlitwę.

– Pogłębiarka jest pierwszą polską aplikacją do medytacji chrześcijańskiej i pierwszą, która przyciągnęła tak wielu odbiorców. Wydaje mi się, że sukces aplikacji wiąże się z tym - wybacz żargon marketingowy - że trafiliście w potrzeby rynku.  Czy zgadasz się z tą opinią?

Udało nam się znaleźć ludzi, którzy byli w stanie to przygotować technicznie i potrafili dotrzeć do tych, którzy potrzebowali medytacji. I faktycznie jesteśmy w Polsce pierwszą aplikacją do chrześcijańskiej medytacji. Motywujące było dla nas również zauważenie, że rozwija się ruch medytacyjny obok chrześcijaństwa, a przecież samo chrześcijaństwo jest w swojej istocie ruchem medytacyjnym. Postawiliśmy więc pytanie: dlaczego my tego nie robimy?

– Ile osób pobrało aplikację?

– Aplikację pobrało 35 tysięcy osób lub trochę więcej, a  codziennych użytkowników mamy około 10 – 15 tysięcy.

– Czy uważasz, że pandemia wpłynęła na większe zainteresowanie medytacją i pośrednio przyczyniła się do waszego sukcesu?

– Wpłynęła bezdyskusyjne. Wszystko zaczęło się od transmisji Mszy św. Ludzie szukali  i musieli znaleźć doświadczenie Pana Boga poza kościołami, które były zamknięte. Twoje pytanie otwiera jednak szersze i interesujące  zagadnienie: jak zmieni się Kościół i praktykowanie wiary po pandemii?

– To niezwykle ważne pytanie, które stawia sobie teraz wiele osób. Czy spróbujesz na nie odpowiedzieć?

– Myślę, że duża część ludzi, którzy znaleźli kontakt z Bogiem poza murami budynku kościelnego nie wróci już do kościołów. Przy okazji pandemii działo się również wiele pozytywnych zjawisk. Gdy transmitowaliśmy Msze św., wiele osób mówiło nam, że oglądając transmisję głębiej przeżywają Eucharystię niż na co dzień.  Dla wielu osób, które sięgnęły po medytację, okazało się to rodzajem wewnętrznej odnowy, nawrócenia. Dostajemy wiadomości - i takie są najfajniejsze - że ktoś po latach wrócił do Pana Boga dlatego, że znalazł taką formę modlitwy, która mu niczego nie narzuca i otwiera przestrzeń na relację z Bogiem. Mam dużą nadzieję wobec tego zjawiska, którego obecnie jesteśmy świadkami. Również  w samym środowisku Pogłębiarki dochodzi do pogłębienia wiary i wymiany doświadczeń.

– Wygląda na to, że zainicjowaliście tworzenie środowiska skupionego wokół Pogłębiarki - tego mniejszego,  na które składają się współpracownicy tworzący aplikację i tego większego, które liczy już ponad 15 tysięcy - środowiska ludzi, którzy medytują z wami każdego dnia. To bardzo duża grupa.

– Tak, to potężna grupa, zarówno, jeśli chodzi o ilość, jak i o to, jacy ludzie ją stanowią. To wyjątkowe osoby, niezwykłe,  mądre, dobrze wykształcone i często zaangażowane w różne sprawy. Czasem mam wrażenie, że zgarnęliśmy jakąś śmietankę Kościoła, że mamy najlepszych.

– Ile osób współpracuje przy Pogłębiarce? Jakie to środowisko?

– To bardzo różni ludzie, także jeśli chodzi o wiarę. Są tu osoby, które regularnie praktykują i chodzą do kościoła częściej niż raz w tygodniu, ale i takie, które nie chodzą do kościoła, ale medytują. Jednak wszystkich tych ludzi  łączy  respekt przed duchowością i doświadczeniem samego Boga. Nie narzucamy nikomu przekonań. Ktokolwiek przychodzi, staram się  pomóc takiej osobie zrobić ten jeden krok do przodu. Mamy tu ludzi wszystkich partii politycznych czy poglądów i bez względu na przekonania potrafią oni razem usiąść i medytować, wymienić się doświadczeniami modlitwy.

Najbliżsi współpracownicy to grupa dziesięciu osób, natomiast w cały projekt jest zaangażowanych kilkadziesiąt osób.

 man-1350599_960_720.webp

– W latach 70-tych pojawiły się pierwsze naukowe badania nad medytacją, które w ostatnich latach przyniosły nowe odkrycia i potwierdzenie tego, że medytacja ma dobroczynny wpływ zarówno na zdrowie fizyczne, jak i psychiczne. Czy istnieją badania nad medytacją chrześcijańską?

– To jest ciekawe, bo właśnie od mindfulness zaczęły się badania, które potwierdziły skuteczność medytacji przy leczeniu traum. My nawiązaliśmy współpracę z ks. Stanisławem Radoniem, który jest badaczem medytacji. Opowiadał o tym, że jest mnóstwo badań dotyczących medytacji wschodnich, ale prawie nie ma żadnych dotyczących medytacji chrześcijańskich. Chcemy współpracować z ks. Radoniem, aby zobaczyć różnice w doświadczeniu medytacji wschodniej i naszej.

  

 – Istnieje wiele rodzajów i technik medytacji, niektóre z nich są powiązane z innymi wierzeniami lub filozofiami, takimi jak buddyzm lub zen, inne nie mają związków z religią. Czy chrześcijanie mogą próbować innych medytacji niż chrześcijańska? Sprawa z medytacjami wywodzącymi się z innych religii wydaje się jasna - jeśli jesteś katolikiem, to nie praktykujesz np. buddyzmu i medytacji buddyjskiej. Ale jak powinniśmy się odnosić do technik niezwiązanych z religią, takich jak np. mindfulness? Czy katolik może praktykować medytację uważności?

– Nie znam się na innych tradycjach, jednak chcę podkreślić, że różnice  istnieją.  Na przykład w Lectio divina, gdzie medytuje się nad Słowem Bożym, chodzi o to, aby to Słowo wcielić w życie, celem medytacji ignacjańskiej jest to, aby Chrystusa bardziej pokochać. Natomiast w mindfulness chodzi o samą uważność na świat, o wyostrzenie patrzenia na rzeczywistość. Jedno i drugie nazywa się medytacją, ale każde prowadzi do czegoś innego. Można powiedzieć, że samo medytowanie jest narzędziem. Narzędzia można użyć do różnych celów. 

Jest jednak część wspólna między naszą medytacją a mindfulness, którą jest element uważnościowy i praca z oddechem. Praca z oddechem – która, co warto podkreślić,  była  obecna od samego początku chrześcijaństwa - przynosi uspokojenie. Wiele osób robi medytację właśnie z tego względu. Dla nas samo wyciszenie nie jest jednak celem. Najważniejszą rzeczą jest zwrócenie się do Boga i rozmowa z Nim na temat mojego życia, tego, jakie wartości realizuję. Chcemy budować relację z Bogiem, w której jestem podmiotowo przez Boga traktowany, ale ja sam również traktuję Go podmiotowo. Bóg uspokaja, ale to Go nie wyczerpuje.

Odpowiadając bezpośrednio na twoje pytanie: nie widzę żadnego problemu, aby chrześcijanie praktykowali uważność. Sam byłem na kursie uważności i po całym dniu zajęć pojawiło się u mnie pragnienie, aby… się  modlić. Uważność pootwierała u mnie pozaciskane części, doprowadziła mnie do ładu i wtedy w naturalny sposób przyszła wdzięczność i chęć modlitwy.

Chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jedno ciekawe zjawisko: wiele osób identyfikuje doświadczenie spokoju oraz bycia tu i teraz z doświadczeniem Pana Boga. Rozmawiałem kiedyś z kimś, kto był na rekolekcjach ignacjańskich i podczas medytacji, jak uważał, miał doświadczenie Boga. Potem wrócił z medytacji i zaczął używać aplikacji headspace i miał podobne przeżycia. I wtedy się przestraszył. To wiele mówi o dojrzałości naszej wiary,  o tym, że  czasem próbujemy zinterpretować wszystkie nasze przeżycia jako Boga. A to Panem Bogiem nie jest. Trudno przyjąć, że często nawet nasze najgłębsze przeżycia nie są Panem Bogiem. Bóg zawsze jest inny, większy niż nam się wydaje. Nie można Go poznać, cały czas trzeba go szukać. Ale rozumiem wątpliwości, jakie ma część osób na temat praktykowania uważności, to, że obawiają się, że zabije ona w jakiś sposób myślenie o religijności. Uważność może być bardziej atrakcyjna, ponieważ wprowadza harmonię, religijność może być neurotyczna. I wtedy jest taka pokusa, czy nie zostawić wiary na rzecz uważności. Jednak taki krok  jest niewłaściwy, to fałszywa alternatywa.

– Czy możemy pochwalić się mistykami chrześcijańskimi i opowiedzieć trochę o początkach medytacji chrześcijańskiej?

– Początki formy medytacyjnej to Ojcowie pustyni, którzy wychodzili ze środowisk, w których żyli. Co ciekawe, nie opuszczali ich na zawsze, ale na pewien czas, np. na kilka lub kilkanaście lat. Medytowali po to, aby się przemienić wewnętrznie, a potem wracali do świata. W tamtym czasie pojawia się w chrześcijaństwie modlitwa, która ma dzisiaj wiele nazw, np. Modlitwa imieniem Jezus lub Modlitwa Jezusowa. Polega ona na tym, że na wdechu i wydechu powtarzamy imię Jezus Chrystus; przypomina to rodzaj mantry. W tej technice modlitewnej chodzi o to, aby moje myślenie było przez cały czas przesiąknięte tym, że Bóg jest obecny przy mnie, a ja jestem w Bogu zadurzony. Celem Modlitwy Jezusowej jest doprowadzenie do przemiany we mnie.

– Linda Stone, była pracowniczka Microsoftu powiedziała, że stan umysłu współczesnego człowieka to „ciągły stan niepełnej uwagi”. I wydaje się to trafne, skoro jesteśmy niemal przez całą dobę „podłączeni” do Internetu, odbieramy wiadomości, oglądamy zdjęcia na Instagramie i FB, jesteśmy nieustannie bombardowani bodźcami. Jak się od tego odłączyć i wejść w medytację? Sądzę, że dla wielu osób może to być bardzo trudne.

– Wiele osób myśli, że dopóki się nie uspokoi, to nie może się zacząć modlić. Istnieją jednak techniki, które nam pomagają, np. skupienie na oddechu i jego obserwacji. Często nam się wydaje, że każdą myśl, która pojawia się w głowie, trzeba przeanalizować. To jest błędem. Trzeba trenować się w umiejętności odpuszczania i niepodejmowania każdej myśli. Chodzi też o to, aby zauważyć, że nie musimy być aktywni intelektualnie cały dzień. Kiedy pracujemy, to używamy intelektu, ale kiedy robimy coś innego, to tego nie potrzebujemy.

– Jak często powinno się medytować?

– Osobom, które kończą rekolekcje ignacjańskie zaleca się medytację raz w tygodniu. To dobry pomysł, ale zrobienie codziennej „dyszki”, którą przygotowujemy każdego dnia na Pogłębiarce, jest naprawdę korzystne. Jeśli ktoś będzie codziennie medytował 10-15 minut to będzie miał lepszy efekt, niż gdy zrobi tylko raz w tygodniu dłuższą medytację.

– Dlaczego warto medytować? Jakie korzyści przynosi medytacja chrześcijańska?

– Moje doświadczenie jest takie, że osoby, które medytują najpierw łapią kontakt z sobą samym.  Obserwowanie takich wewnętrznych procesów jest bardzo ciekawe:  odkrywamy to, co jest w nas, poznajemy siebie, a później wchodzimy niejako naturalnie w dialog z Panem Bogiem, odpowiadamy na Jego  zaproszenie. U osób, które medytują wyrabia się naturalna zdolność do pytania i słuchania tego, co Pan Bóg mówi.

– W jaki sposób ty sam odkryłeś medytację? Czy zmieniła coś w twoim życiu? Czy wpłynęła na twoją relację z Chrystusem?

– Na początku byłem osadzony w ruchu charyzmatycznym, który pociągał mnie i uwiarygodniał wiarę. Tak było do pewnego momentu, w którym nastąpiło we mnie jakieś przeakcentowanie. Zauważyłem, że bardzo pragnąłem doświadczenia charyzmatycznego. Zadałem sobie pytanie: dlaczego tak mocno tego chcę? Zdałem sobie sprawę, że zaczyna to przypominać „pogoń za króliczkiem”. I wtedy pojawiła medytacja, która przyniosła inne spojrzenie na Boga. Nie było w nim „niezwykłości”, zamiast tego doświadczenie Boga głębokiego, który prowadzi i sprawia, że odkrywam Jego i siebie, odkrywam świat. W doświadczeniach charyzmatycznych było zaproszenie do niezwykłej zmiany,  w medytacji do wspólnej drogi z Bogiem.

 – Czy myślisz, że powrót do praktykowania medytacji chrześcijańskiej jest szansą dla współczesnego Kościoła? Czy medytacja może być drogą na przyciągnięcie do Kościoła np. młodych ludzi, którzy obecnie z niego odchodzą?

– Warto zwrócić uwagę, że Ruch Odnowy Kontemplacyjnej, który propaguje nauczanie ojca  Thomas’a Keating’a przyciąga dzisiaj bardzo dużo osób. To pokazuje potrzeby wielu współczesnych chrześcijan. Niektórzy mówią, że katolicyzm stracił głębię, którą pierwotnie posiadał.  Kościół pierwszych chrześcijan reprezentował siłę, która była nie do złamania. Jestem przekonany, że medytacja może nam pomóc w dobudowie tego silnego ducha.

 

 

Tu znajdziesz aplikację Pogłębiarka 

Tu znajdziesz stronę Pogłębiarki na FB

 

Pogłębiarka jest aplikacją tworzoną i utrzymywaną z pieniędzy ludzi. Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę, możesz to zrobić tu 

  

Przeczytaj co na temat medytacji powiedział Papież Franciszek

Poniżej znadziesz film z miniZaprawę do medytacji.