Serce szyte złotem

thumbnail_61OoYnJWykL._SX500_.jpg

Zdjęcie: Pinterest, My Modern Met, Bermardaud

 

 

Tekst: Kinga Plisko

 

Jest taka sztuka w Japonii – sztuka „szycia” złotem. Nazywa się kintsugi, czyli złote łączenie. I jeśli waza lub inne naczynie stłuką się, rozsypią w drobne kawałki, Japończycy nie sklejają ich zwykłym klejem i i nie wyrzucają na śmietnik – „szyją” je – kleją – złotem…I potem te naczynie są jeszcze piękniejsze, unikatowe, niepowtarzalne… Tradycyjnie, w kulturze japońskiej, przypisuje się tak naprawionym przedmiotom większą wartość artystyczną, niż posiadały przed zniszczeniem. Im więcej zatem złota, im więcej rys sklejonych złotem, tym przedmioty są piękniejsze i cenniejsze…

 

Czasem mówimy, że pękło nam serce, rozsypało się na drobniutkie kawałeczki i nie ma jak żyć, nijak go posklejać… A  potem mówimy, czasem z pogardą, że serce ma już rysę, że już nie jesteśmy – po jakimś kryzysie – tacy sami…

Ale życie nas rzuca na kolana w jakimś celu, „pobudka” bywa bolesna, a potem wszystko jest już inne – zmienia się nasza perspektywa postrzegania świata, ludzi i wydarzeń. Widzimy sercem, inaczej patrzymy…

Kryzys – ta dramatyczne sytuacja, która eskaluje i której wynik jest dla nas niepewny, prowadzi do rozpadu starego, znanego nam świata, a w naszym życiu zaczyna dominować uczucie straty i niepewność jutra. To droga do nowego początku. (Słowo „kryzys” pochodzi z greki – „krinein” – i oznacza „dzielić”, „rozłączać”.)

Potłuczona waza to synonim kryzysu w naszym życiu, naszego potłuczonego serca.

I możemy ją wyrzucić na śmietnik, czyli oddać serce ciemności, nałogom… Możemy posklejać ją byle jak – położyć się na tapczanie, schować głowę pod kocem pretensji i żalu   i jakoś przeczekać życie.

A możemy „zszyć złotem” nasze popękane serca… Otworzyć oczy i dać radość duszy ze spotkania z Bogiem…Przyjrzeć się z wnikliwością badacza i ufnością dziecka o co chodzi… Ale to wymaga konsekwencji, uporu i apetytu na życie… I zawierzenia (nie wierzenia – zawierzenia), zaufania Bogu.

 

Powierzcie Mu wszystkie swoje zmartwienia, a On zatroszczy się o was (P 5, 7).

Ja jestem Panem, twoim Bogiem, który wyprowadził cię z ziemi egipskiej, gdzie byłeś niewolnikiem (Wj 20, 2).

Uczynię cię rozważnym i wskażę ci drogę, która pójdziesz, będę twoim doradcą i nie spuszczę cię z oczu (Ps 32, 8).

Pan podtrzymuje wszystkich, którzy padają i podnosi wszystkich zgnębionych (Ps 145, 15).

Nie bój się, bo Ja jestem z tobą, nie lękaj się, bo Ja jestem twoim Bogiem! Wzmocnię cię — tak, ześlę ci pomoc. Wesprę cię prawicą mej sprawiedliwości! ( Iz 41, 10).

  

I tak z popękanym sercem odnajdujemy drogę do Boga.

Może po to tu jesteśmy, na Ziemi?

Kto patrzy na zewnątrz – śni. Kto patrzy do wewnątrz – budzi się. To Cart G. Jung. Teraz fizyka kwantowa nazwie to wyższym wymiarem i wygoni tym samym Boga z życia człowieka.

„Zlepieni” jesteśmy lepsi, bo to właśnie niedoskonałości nadają czemuś prawdziwą wartość, znaczące szczegóły.

I dla Boga jesteśmy szczególni; jesteśmy jak ta japońska waza „szyta” złotem – im więcej pocerowanych pęknięć, tym piękniejsza i cenniejsza…

A co z kryzysem? Z kryzysu wywiodą nas: wiara, modlitwa i ufność. I cierpliwość. Kintsugi wymaga cierpliwości. „Szycie” serca również.

Cierpliwy do czasu dozna przykrości, ale później radość dla niego zakwitnie (Syr 1, 23).

 

  

Pisząc tekst, korzystałam z artykułu: „Jak, jako chrześcijanie, możemy radzić sobie  z kryzysem?”, Bernharda Meuser’a.