Czas na posługę miłosierdzia. Rozmowa z ukraińskim księdzem Grzegorzem Nazarem

1977169_821039557913312_1044234081_n.jpg

Ks. Grzegorz Nazar z parafii  grecko-katolickiej w Gorlicach.

 

 

Moja posługa jest teraz posługą miłosierdzia… kiedy widzieliśmy głodnego i nakarmiliśmy, kiedy widzieliśmy bezdomnego i przyjęliśmy. Ale to nie tylko moja posługa, to posługa nas wszystkich, chrześcijaństwo jest teraz chrześcijaństwem miłosierdzia.

 

Tekst: Marta Tomczyk-Maryon

 

– W jakiej parafii ksiądz posługuje?

– Jestem w Gorlicach w parafii grecko-katolickiej p.w. Przemienienia Pańskiego.

 

– Od granicy ukraińskiej dzieli was nieco ponad 100 km, jesteście rejonem, gdzie przybywa wielu uchodźców. Jak wygląda w tej chwili sytuacja w Gorlicach i okolicy?

– Dzieje się coś niebywałego, dzieje się cud! Jest więcej pomagających niż potrzebujących. Ludzie mnie pytają: „Dwa dni temu zgłosiłam, że chcę przyjąć kogoś z Ukrainy, ale do tej pory jeszcze nikogo nie dostałam, a telewizja pokazuje, że na granicy ludzie czekają”. Polacy są pobudzeni pragnieniem pomagania. Mogę podać wiele przykładów.

Znalazłem dwie kawalerki, w których zamieszali Ukraińcy – rodzina i młode dziewczyny. Jedno z tych mieszkań jest umeblowane, a drugie nie. I w tym nieumeblowanym jest pięć młodych dziewczyn. Pomyślałem, że muszą mieć pralkę. Napisałem więc na FB, czy ktoś nie ma niepotrzebnej pralki. W przeciągu pięciu minut od opublikowania postu, miałem propozycje zakupu trzech pralek. Powiedziałem również moim parafianom, że dziewczynom przydałby się stół. Wolałem jednak od razu zaznaczyć: „Tylko zadzwońcie najpierw, a nie wieźcie go od razu”. Tych stołów miałbym ze cztery, gdybym nie wyhamował swoich parafian (śmiech).

 

– Ile jest w tej chwili w Gorlicach ukraińskich rodzin?

– Nie wiem tego, bo oni przyjeżdżają na różne sposoby. Są koordynowani przez miasto, dostają się również prywatnymi kanałami. Samorządy dopiero od wczoraj zbierają informacje o przybyłych. Administracja samorządowa robi to pod kątem ewentualnych potrzeb oświatowych, ponieważ ukraińskie dzieci muszą pójść do szkoły.

 

– Co mówią i jak czują się osoby z Ukrainy, które są pod opieką księdza i parafian?

– U mnie jest matka z trójką dzieci w wieku szkolnym, najstarszy syn przygotowuje się do matury. Zgłosiłem ich jako tłumaczy i wolontariuszy. Jedna z dziewczyn, którą przyjąłem jest studentką medycyny, więc zgłosiłem ją do szpitala jako tłumaczkę. Oni chcą tu pomagać, od razu są aktywni.

 

– Czy był ksiądz również w Przemyślu, gdzie przybywa w tej chwili najwięcej uchodźców z Ukrainy?

– Spędziłem 16 godzin w Przemyślu na granicy, więc widziałem, jak wygląda tam przyjęcie. Ludzie stoją i „wyrywają” sobie imigrantów.  Mówią „Chodźcie do mnie, ja mam większe mieszkanie”, albo zachęcają w inny sposób „Zabierzcie się ze mną, ja mam w samochodzie fotelik dla dziecka, a wy macie małe dziecko”.

To jest niewyobrażalny potencjał. Jeśli człowiek tego nie zobaczy, to nie uwierzy, a nawet jak zobaczy, to mu się to potem bardzo długo w głowie układa.

Młodzież ukraińska z Krakowa, z którą pracuję również jako duszpasterz, mówi mi, że wszystkie krakowskie hotele wysyłają uchodźcom jedzenie, które im zostaje.

Dziewczyny, które są w moim mieszkaniu poszły do sklepu, aby kupić sobie kurczaka na obiad. Przy kasie, gdy szukały pieniędzy, ktoś powiedział: „ja za to zapłacę”. To był zwyczajny, „szary” klient w kolejce.

Znajomi z Katowic opowiadali, że poszli do sklepu, aby kupić materiał na flagę ukraińską. Ekspedientka, gdy dowiedziała się, do czego im potrzebny ten materiał, podarowała im go w prezencie. Gdyby chcieli kupić tylko niebieski materiał musieliby zapłacić, ale w tym zestawie dostali za darmo (śmiech).

 

– Wygląda na to, że ta tragedia uruchomiła również coś dobrego.

– Stało się bardzo dużo dobrego. Słowo „zjednoczenie” nabrało nowych znaczeń. Odnosi się przede wszystkim do zjednoczonego narodu ukraińskiego. To widać na filmikach, które teraz krążą w Internecie – np. jak cała wieś wychodzi i bez broni, i jednego strzału zatrzymuje kolumnę czołgów. To wzruszające, kiedy starsi ludzie stają w pierwszym szeregu i krzyczą do młodych, żeby się odsunęli, że lepiej, żeby to oni poświęcili życie. Zjednoczenie oznacza w tej chwili również zjednoczenie globalne, światowe. Widać to np. w sporcie, potwierdzają je niezwykłe świadectwa i decyzje sportowców w ostatnich dniach.

 

– Jak wygląda kapłańska posługa w tych warunkach?

– Moja posługa… w trakcie rozmowy z panią dzwoni do mnie już czwarty telefon. Jest  naprawdę ruch na łączach, dzwonią ci co pomagają i ci co potrzebują pomocy. Bardzo przydaje się teraz moja znajomość ukraińskiego. Moja posługa jest teraz posługą miłosierdzia… kiedy widzieliśmy głodnego i nakarmiliśmy, kiedy widzieliśmy bezdomnego i przyjęliśmy. Ale to nie tylko moja posługa, to posługa nas wszystkich - chrześcijaństwo jest teraz chrześcijaństwem miłosierdzia. Byłbym bardzo nieuczciwy i niesprawiedliwy, gdybyśmy to pytanie sprowadzili tylko do mojej osoby.

 

– Czy ma ksiądz kontakt z parafiami na Ukrainie?

– Tak. Parafie na Ukrainie pełnią w tej chwili rolę centrów i ośrodków pomocy. Pomagają w różny sposób, np. robią siatki maskujące dla wojska, przygotowują jedzenie, zestawy prowiantowe dla ochotników z Obrony Terytorialnej. Kościoły, które mają podziemia, wykorzystują je jako schrony. Mój kolega z takiego kościoła mówił mi, że wczoraj puszczali film dla dzieciaków w tym schronie.

Trzeba wiedzieć, że oprócz emigracji za granicę - tej którą widzimy w mediach - jest też emigracja wewnętrzna w Ukrainie. Dużo osób nie odważa się wyjechać za granicę. Oni opuszczają swoje miasta, gdzie obecnie toczy się walka, i jadą w bezpieczniejsze miejsca, np. 100 km dalej, ale nadal zostają w ojczyźnie, bo uważają, że tutaj mogą pomóc.

 

– Czy wiadomo, o jakiej skali mówimy?

– Dziś* widziałem wiarygodną statystykę, z której wynika, że do Polski przyjechało 860 tysięcy Ukraińców. W tym samym czasie 80 tysięcy ludzi przekroczyło granicę na Ukrainę. To znaczy, że ci mężczyźni z Ukrainy, którzy pracowali w Polsce, sprowadzili tu swoje żony i dzieci, a sami wrócili na Ukrainę, aby na ochotnika zgłosić się do wojska lub Obrony Terytorialnej. Oni tu byli bezpieczni, a tam jadą, nie po to, żeby być bezpieczni…

 

Tutaj nasza rozmowa się urywa, bo ksiądz Nazar musi odebrać ważny telefon. Chciałam go jeszcze zapytać, o to czy ma nadzieję i siłę, ale prawdę mówiąc odpowiedź wydaje się całkiem oczywista. Nie zdążyłam również powiedzieć, że również tu w Norwegii, jesteśmy z nimi całym sercem i staramy się, jak możemy, pomagać, ale może to wiedzą?

 

*Rozmowę przeprowadziłam 02.03.22

 

 

275063244_154705233649820_3299784621251043535_n.jpg

Nie zdążliśmi porozmawiać o transportach, które są wysyłane na Ukrainę. Tutaj pierwszy transport, który dotarł na przejście graniczne w Hrebennem.